zingela


w dzień gorącego lata


La­to nas nie roz­pie­szcza. Burza, później długo, długo pochmur­no. W końcu roz­widnia się, wi­dać już ten cza­rujący uśmiech nieboskłonu, słychać wa­riac­ki szcze­biot oko­liczne­go ptac­twa - i ser­ce rośnie. Nad­chodzący wieczór wy­daje się wyśnionym na zro­bienie gril­la. Ludzie tłum­nie gro­madzą się na podwórkach. Ko­biety, wychodząc z sa­mochodów, przyt­rzas­kują fal­banę zwiew­nych su­kienek, a mężczyźni do san­dałów nie zakładają skar­pet.
Cu­dow­na chwi­la.
I kiedy wspólnie za­siadają za stołem, ugi­nającym się od pachnące­go jedze­nia, widzą krótkot­rwały, acz ośle­piający złośli­wy błysk w oku skle­pienia. Później ak­cja toczy się szyb­ko. Po­jedyn­cze pioru­ny, sza­lona ule­wa i chóral­ne grzmo­ty psują at­mosferę i roz­ga­niają to­warzys­two. Ko­biety złoszczą się i biegną pod naj­bliższe za­dasze­nie. Mężczyźni zaś bez­wstyd­nie uśmie­chają się, podzi­wiając ko­biecą in­tuicję, która przyczy­niła się do założenia przez nie lek­kich su­kienek, ideal­nie dos­to­sowujących się do wa­runków at­mosfe­rycznych.
Świ­nie.



https://truml.com


print