Miladora


kalejdoskop próżni


wokół wciąż inna rzeczywistość
natrętnie wtłacza mózg w obrazy
czyha by znowu coś wydarzyć
a potem cichym brzękiem pryska
 
zostają ściany stare sprawy
i senny dym w pogorzeliskach
 
wciąż wszystko poza bieg na przełaj
w zawirowaniach kręgu bredni
obwody zachceń sedno pętli
sklejając myśli w zbędny nieład
 
spiętrzone płótno stlały werniks
i niczym łuska amfiteatr
 
zazwyczaj z tyłu zdarte cienie
podeszwa krokom nie nadąża
niezamysł palce poutrącał
by złogów nie mógł orać lemiesz
 
z kolejnej strony bliżej końca
skokiem pajaca po arenie



https://truml.com


print