somebody man


trzepot


bo chociaż znamy sie od kilku godzin 
pod spodem bije źródło nieskończonej mocy

że rękę stale pcham w twoje majtki
to mi sie pręży hak co o kolana wadzi 

do ciebie mówię lecz mówić nie muszę
drę się więc zapomniawszy ojczystej mowy

prawie cię nie ma jesteś nieustannie 
sączysz mi się od wtedy Obśliń mnie

jądra wędrują tam i spowrotem krążąc
nienawykłe dotyku od potrzeby duszy

wynikłej tak nagle jak nagle wiadomej
jeśli nie ty to kto ma prawo dzielić

ze mną los spółgłoski jeśli nie
głoska A jak joanna z tych

co znają punkty nie z zemsty
raczej z pasji i wie że też jest ona

pustka choć nie ma próżni różnie 
może być lecz rzadziej niż zwykle

idziesz którędy zasłoniłaś oczy 
kawałek skóry nie chcąc oglądać

a i tak spojrzałaś i co bolało
oczy wypaliło już wiem pociekło

zatoczyłaś mi się koliście wokół palca 
może to tylko zwid ale trzepoczesz

pył ci leci ze skrzydeł 
nie szkoda ci



https://truml.com


print