Aldona Latosik


A kapela fajnie grała


 
SATYRA
 
A kapela fajnie grała
 
Na imprezie przy ruczaju,
jakieś małpy wyszły z gaju.
Była Zocha, Franka Ela,
żadna chłopom nie wydziela.
 
Uśmiechają się młodziaki,
patrzą, którą wciągnąć w krzaki.
Za darmochę mieli kino,
wódkę, wino i co ino.
 
Sołtys dziewki jeszcze wiezie,
więc potrzymać za co bedzie.
Ktoś z kapeli w puzon dmucha,
tam rozkracza się dziewucha.
 
Wójta w brzuchu coś skręciło,
puścił bąka – nasmrodziło.
Zaś barmanka, ta cycata,
za fujarkę chwyta brata.
 
Tego, co w kapeli gra,
a instrument dobry ma.
Perkusista w talerz wali,
duży bęben się rozwalił.
 
A nad ranem po zabawie,
powaleni wszyscy w trawie.
Zocha z wójtem, sołtys z Elą,
Franka z tym, co grał z kapelą.
 
Znad ruczaju do kościoła,
ksiądz na mszę wszystkich zawołał.
Tam pod chórem, za filarem,
konfesjonał – dziewek parę.
 
Ich wikary, za kratkami,
pytał się ze szczegółami,
która z kim i jak jej było,
czy się grzeszyć opłaciło.
 
Zberezieństwa im wybaczy,
tylko trzeba dać na tacę.
Nie drobniaki, a banknoty,
bilon nie odpuści psoty.
 
Aldona Latosik
 
30.VII.2012



https://truml.com


print