zuzanna809


Wspomnienie


Dawno temu poznałam Grażynę u znajomych na przyjęciu. Na początku wydawała mi się niedostępna, ale potem polubiłyśmy się. Była malarką. Miała piękny, magiczny dom jak większość artystów. W tych domach jest dusza. Bogactwo w prostocie. Skromne wnętrze z niewielką ilością mebli i przedmiotów niby zwyczajnych, ale tak zestawionych, że nie możesz się napatrzeć.
Nie udało mi się nigdy urządzić domu tak niezwykłego w swojej zwykłości.
I ten zapach farb. Sztalugi, palety, stare pędzle, tajemnicze puszki, puszeczki, słoiczki.
Malowała kwiaty. Kupiłam jeden obraz, chociaż prosiła, żebym poczekała, że namaluje mi lepszy. Chciałam ten. Powiedziałam, że pasuje kolorystycznie do mojego mieszkania, na co się roześmiała mówiąc: „Otóż obraz nigdy nie powinien do niczego pasować, jest po prostu obrazem, ale skoro się upierasz…”
Wyprowadziłam się i straciłam z nią kontakt, ale wiedziałam, że stała się znaną i cenioną artystką.
Bywałam na jej wystawach. Te kwiaty jakby żyły, kwitły, przekwitały, mówiły. Niezapomniane kompozycje. Cieszyłam się, że mam ten jeden, bo nie stać byłoby mnie na zakup żadnego z tych cennych obrazów. I nie pasując już do niczego w moim nowym mieszkaniu – jak najbardziej pasował.
Niedawno dowiedziałam się, że popełniła samobójstwo. Odeszła od sztalug, palet pełnych barw i powiesiła się. Zapragnęła piękniejszych kolorów czy ciemności? A może innego światła?
I dlaczego wśród przecudnych kwiatów i osieroconych nagle pędzli, właśnie takie były jej ostatnie dzieła: akt ze sznura i cierpienia oraz opowieść o duszy?



https://truml.com


print