Kazimierz Sakowicz


niezmienne


 
przychodzą odchodzą są albo ich nie ma
długo milczące nie do określenia
ociosane ze złudzeń pełne codzienności
brzemienne w skutkach na pozór mizerne
wypięte na losy świata u podnóża nieboskłonu
sterczą jak monolity wiary w to co niezmienne
stające się nadzieją że nic co przychodzi nie jest bez celu
są tak nieważne dla innych dla mnie niezbędne
one krótkie chwile wytchnienia
gdy słowo zbudowane na słowie dorasta  
budząc na nowo lekkie natchnienie trawy
nad brzegiem stawu pośród skalnych wież
są albo ich nie ma choć zawsze obecne
pozwalają widzieć rzeczy ukryte w niebie i w sobie
aby się stało wyznanie miłości mojej   


2012-08-13



https://truml.com


print