ApisTaur


Jeszcze nie wiem...II


Wieczór, na oddziale robi się zacisznie jak w małym miasteczku po szesnastej. Najwytrwalsi odwiedzający niemal chyłkiem wymykają się z sal, jakby nosili w sobie poczucie winy że muszą zostawić chorego na pastwę szpitala. Owszem, odwiedziny są miłe, ale do pewnych granic, czasowych. W pewnym momencie stają się niezręcznie natrętni nadopiekuńczością, wręcz drażnią chorego, lub siedzą z głupią miną o wyrazie "o czym by tu jeszcze?", oczywiście są wyjątki. Ale OK, wracam na salę. Mój współleżący pan Gienio już spał smacznie snem niewinnego wieprza, tylko owa niewinność posiadała młot pneumatyczny, to chrapanie. Gdybym miał ze sobą szklankę a nie kubek, to od wibracji pękałaby co noc. No to nocka z głowy, następny szlag do kolekcji trafionych, jeden tylko wyspany będzie, i to nie będę ja. Zaczynam kombinować, świetlica jest wolna, tam jest kanapa na której się z powodzeniam zmieszczę. Biorę więc poduchę, koc i ewakuacja na z góry upatrzone. W świetlicy ciemno i cicho, umościłem się jak najwygodniej, śpię. Ktoś człapie, kątem snu słyszę że włazi niepewnie. W półmroku widzę, że jak komandos zbliża się do dzbanka elektrycznego, ja pierdolę, herbatki po nocach zachciało się babie parzyć. Ja oczywiście jak kamień, bezruch totalny. Wyszła. Weszła, ale nie ona tylko pielęgniarka, światło "klik" na full, ja w świetlnym szoku.
-A pan to czemu nie śpi na sali? Jadna pani doniosła mi że  pewnie jakiś menel na nocleg pewnie przyszedł, a tu pan.
(Ja ci  kurwa dam menela) pomyślałem, nie dosyć że przyczaiła się menda jedna, to jeszcze zakapowała.
-Śpię tu, bo na sali nie mogę.
-Ale tu nie wolno panu spać- powiedziała kategorycznie nie pytając się o przyczynę.
-Tu mi nie wolno, a tam nie mam możliwości-równie kategorycznie odpowiadam.
-A co się stało?-no nareszcie.
-Facet obok chrapie jak dizel, a ja do snu ciszy potrzebuję- to już prawie błaganie z mojej strony.
-To może chce pan coś na sen?- (tak, bejsbola by przywalić Gienowi i wyspać się w ciszy).
-Watę-odpowiadam pokonany.
-Na co panu wata?- pyta zdumiona. (Okres kurwa dostałem) no comment
-Do uszu wata mi potrzebna, żeby nie słyszeć chrapania- alleluja! Pojęła, wyraz zrozumienia na twarzy.
Poczłapałem więc słysząc w głowie "dead man walking". Po wciśnięciu ile się dało waty do uszu, ledwie słysząc jakby w oddali nadchodzącą burzę, zasnąłem snem żołnierza w okopach.  
ApisTaur
 NOCDN daje sobie luz, nie zanudzam już.



https://truml.com


print