hierinim


Styl docelowy


Myśli pani, że to coś znaczy? Pozwolę sobie wyrazić opinie, że zupełnie nie jest tak, jak pani powiedziała. Dżentelmenem zostaje się w drugim pokoleniu, a damą w piątym. Poza tym ustalmy, proszę, pojęcia. To, o czym pani mówi, to styl – nie klasa. Style się zmienia, stylami się bawi i gra. A… to jeszcze co, innego, to o czym pani teraz mówi, to nie są style – to są typy. Styl – to duże słowo proszę pani – dla wielu zbyt duże. Niech sobie pani wyobrazi, że jeszcze dzisiaj zdarzają się mężczyźni do tego stopnia leniwi, że przez całe życie nie nauczą się wiązać muszki do fraka!
Dojrzewam powoli. Zaraz odpowiem na pani pytanie. Teraz bawię się w styl – mąż na jeden dzień. Wcześniej był styl – sobria ebrietas – trzeźwe upojenie. A zupełnie wcześniej, świetnie się czułem w pięknie i godnie zaprojektowanym stylu sexyciamajdy.
Reporter-traper? Ogorzała twarz, zarost śmierdzący? Kolor khaki i kamizelka na naboje lub sprzęt fotograficzny? Rozbawiła mnie pani. Sam twórca tego stylu – Hemingway ośmieszył go impotencją i samobójczym strzałem. Trzeba mieć samobójcze inklinacje, żeby flanelową koszulę i zamszowe buty złożyć do miasta.
Styl docelowy – dobrze powiedziane. Znam go od dawna, powoli dojrzewam. Ten styl wyraża się w oczach. Nazywa się dolentem consolari. Są sytuacje, że do wyrażenia siebie, pozostają nam tylko oczy. Nie trzeba zaraz z Oświęcimiem wyjeżdżać, chociaż to bardzo ważna lekcja. Większość z nas skończy na szpitalnych łóżkach. Pozostaną nam oczy. Spojrzeniem da się strapionych pocieszyć. Spojrzenie – pracuję nad tym – to styl docelowy. Ludziom się wydaje, że można jednym tyłkiem na dwóch koniach jechać. Daleko się w ten sposób nie zajedzie. Poza tym, to męczarnia, nie jazda.



https://truml.com


print