Anna


Wracamay/Zachody


Dopominasz się słów
niecierpliwie wypuszczanych 
wieczorami ze smyczy
a przecież już widzieliśmy 
białe śmieszne wiatraki i oczy
tych wszystkich kobiet
w koralowych sukienkach
z wsuniętymi pod pachę gazetami

świat wcale nie ucichł
wiersze się trochę poprzewracały
na półkach
wyblakły piaski Ostendy
która zasnęla dziś
dużo wcześniej niż my

świat wcale nie przestał
ignorować banalnie
rozhisteryzowanych miłości
niepotrzebnie nasyconych 
patosem opowieści 
o wszystkich świętych i tych 
śmielej wyginających ciało

jak zwykle
mamy pełne kieszenie żetonów
na wymianę 
życie za życie 
tylko w późniejszym terminie

widzisz 
wciąż jestem twoją czerwienią
w którą bezczelnie wkładasz ręce


More Sharing ServicesPodziel się|Share on wykopShare on facebookShare on myspaceShare on googleShare on twitterShare on blogger
 





https://truml.com


print