nikojan


Poranna serenada


 Ręce w kieszeni, papieros w gębie,
 otwarty słoik kiszonych ogórków.
 Wieje zapachem browarnych głębi
 i ślicznych odorów z pobliskich murków.
 
 Na twarzy troskę wyczytam z łatwością
 o wzrost popytu nad wielką podażą
 i wszelkie obawy związane z ilością,
 co wartę bez końca czynić im każą.
 
 Bo kiedy zabraknie nektaru świeżego
 z powodu zasobów w kieszeni dziurawej,
 a nie pożyczy już więcej kolega,
 to dadzą ci, co w drogę im włażą.
 
 Stoją odważnie w postawie groźnej
 gotowi na wszystko, z wyzwaniem w oczach
 i penetrują teren ostrożnie,
 by moc się wesprzeć, gdy trzeba skoczyć.
 
 Pod sklepem zamkniętym nękanym chmielem,
 od rana czatują z miną upartą
 i liczą wytrwale, lecz zero z zerem

 wciąż tworzy sumę niewiele wartą.



https://truml.com


print