iw


cum tacent clamant


cmentarz śpiewa swoją pieśnią

muzyką bez taktów i rytmu
w zamazanych bólem pięcioliniach
poprószonych srebrnymi bemolami

wygrywaną skrzydłami aniołów
na poszarpanych strunach życia
harfy - wiecznością zwaną

na chwilę omdlewa kiedy
klucz wiolinowy
szeptem
zaklęciem tylko sobie znanym
otwiera ciężkie wrota strachu
naoliwione przeznaczeniem

ocucona łzami
głaszcze zastygły granit
drżąc z zimna

ogrzewa się płomieniem świec
żarem
utraconych nadziei
niespełnionych marzeń
wyrwanych sercom miłości

woła milcząc


iw, mojemu tacie



https://truml.com


print