nikojan


Larwa


W parowie, koło szlachetnej mięty,
 nieduża larwa spotkała motyla,
 który był stary i trochę pomięty,
 lecz jeszcze nie przyszła na niego chwila.
 
 - Dlaczego nie cieszysz się mleczykiem? -
 spytała grzecznie, dygnąwszy z gracją -
 i zamiast zabawiać się z konikiem,
 leżysz bez ruchu tu, pod akacją?
 
 Och, moja droga - odrzekł uprzejmie
 i okiem wprawnym kibić obrzucił -
 Czekam z nadzieją, że kiedyś się spełni -
 postaci twojej czas skrzydeł dorzuci.
 
 - Tak niecierpliwie, z wielkim pragnieniem
 wyglądam dziwnej przemiany cudownej
 i widzę w myślach, jak z uwielbieniem
 obejmę wąsem talię nadobną.
 
 Zdziwiona bardzo, oblana rumieńcem,
 poczuła w środku palące pragnienie.
 Ukryła się szybko za żółtym kaczeńcem,
 żeby larwowe wydać westchnienie.
 
 A kiedy wydała, zaszła przemiana,
 aż stary motyl jęknął z niemocy,
 ugiął skrzypiące w stawach kolana
 i leżał bez czucia do końca nocy.
 
 Rankiem przy ostrych promieniach słońca,
 w pobliżu akacji, na małej polanie,
 pląsom i śmiechom nie było końca.
 Czy to już koniec? Niech tak zostanie... 



https://truml.com


print