Szymon W.


Płaszcz


Dziś wiosna dorasta,
więc ruszam do miasta
w swym płaszczu z kołnierzem
- zielono i szczerze.

Pijany młodością,
butelkę z wolnością
i nałóg przestrzeni
upycham w kieszeni

i już się nie płaszczę,
lecz staję się płaszczem -
od ucha do ucha
wybucham w podmuchach;

zawłaszczam do płaszcza
śmiech wiatru, śpiew miasta;
już płaszcz jest powietrzem!
już w nim się nie mieszczę!

Już sunę bezładnie -
coś zaraz wypadnie!
Z kieszeni uleci,
rozbije, skaleczy,

coś kłuje i gniecie,
lecz - nie mogę przecież
odwieszać na wieszak
ciasnego człowieka.



https://truml.com


print