Jarosław Baprawski


Wyborowa 40


na ulicach jęk klaksonów agonalny płaszcza stan
nie przeraża wbrew przeciwnie kontrastuje z tynku tłem

dokąd pędzi rozszalały tętent tłumów
co w witrynach zgubił oczy ludzkiej twarzy

jeszcze może tylko grupka smętnych panów
w ciemnej bramie rozkoszuje się nektarem 

złotych renet bez pośpiechu łyk za łykiem
po falstarcie strzał z gaznika cofa wstecz

na butelce  wąż co kusił słodką ewkę
zmienił się w cukrowej waty śnieżny kłąb

dokąd pędzisz kurwa losie zajebany
czyżby mało ci dziś było moich łez

za tym koniem co się z wozu odpiął dyszla
z uniesionym łbem do rzeźni poszedł sam



https://truml.com


print