Agent


Ty



Biały orle cierpiący męczarnie
 
Najpierw rozszarpały Cię trzy inne
Potem podpaliły trupie główki
A na końcu zalała czerwona zaraza
Pozbawiając równocześnie królewskiej korony
 
„Polsko walcząca” płonąca gdzieś na murze
 
Tyle pokoleń tyle ofiar tylu bohaterów za Ciebie
Anonimowych dawców krwi
 
Twoi obrońcy ginęli z rąk braci
Zaszczuci do lasu umierali jak psy
Jak ścierwa zmiecione plugastwami
Skurwysynów sterowanych czarną wołgą
 
Odradzałaś się na zgliszczach kultury
Niszczonej cenzurą więzieniem i obozami
Słowem walczono o Ciebie
Pieśnią budowano na nowo
Nie cegłą nie ręką nie stachanowcami
 
Duch Twój umiera w autobusach na ulicach w domach
Potokiem narzekań biadoleń pogróżek
Mieszają Cię z błotem Twe własne dzieci
Zasłaniają  sobie
mordy wieszczami
 
Stada malkontentów niewyżytych padlin
Brudnych larw sączących na Ciebie jad
Rozsadzą Cię od środka i skleją z powrotem
I tak przez setki następnych lat
 
A ja stoję nad mogiłą chwaląc zwyciężonych
Zapewniając Cię o własnej miłości
Wierząc że nie jestem jedynym
Wierząc w solidarny kraj
 
 
 
 
 



https://truml.com


print