stani


horeb


na tej górze
skąd widać płonące drzewo
skulony z zimna
z kocem jak ostatnią deską
czekam na pierwsze słońce
oniemiały

żaden bóg
nie zrzucił mnie z wielbłąda
nie spadła gwiazda
a zdradliwy stopień
nie podłożył nogi
w nocnej drodze na szczyt


tutaj cuda na kamieniach
roznoszą beduini i osły

wystawiony
na widok samego siebie
szukam oczu by zobaczyć



https://truml.com


print