Patrycja


pomiędzy nitkami deszczu


Jak te lata pobiegły,
wyłuskane z całej szarości,
mansardowe okno naprzeciw,
ciągle puszcza ten sam stożek światła.

Długo jeszcze po twoim wyjściu
wydobywałam się z kreciej egzystencji,
by pożyć trochę w rytmie normalności,
żniwa nie były urodzajne.

Pomiędzy nitkami deszczu,
zegar piekli się na ścianie,
z dwunastoma czarnymi kreskami,
czterdziestoma ośmioma punktami.

To już nie jest odliczanie,
czas się nikczemnie zatrzymał.



https://truml.com


print