Paulina Peciak


***(na wyciągnięcie ręki)


Na wyciągnięcie ręki
Na odległość szeptu
Na noce samotne i złe
Na poranków leniwą bezsenność
 
Mnie już nie masz
 
I kiedy znów skarcić mnie zechcesz
Za pocałunki zbyt czułe
Pieszczoty zbyt delikatne
Splecenia dłoni
Nieprzypadkowe
Lecz zamierzone
            i tęskne bliskości
 
Mnie już nie będzie
 
I choć szepniesz
Jak zawsze spóźnione
            Przepraszam
Choć ramienia nadstawisz
            Bym głowę złożyć na nim mogła
Choć będziesz krzyczał i złorzeczył
Aniołowi naszemu
Że zdarzyć się miłości pozwolił
 
Nie wrócę
 
Zaśnij więc
 Snem spokojnym i cichym
Oczy zamknij
By łez nieszczerych wylewać nie musiały
Policzek przytul do zimnej poduszki
 
Zaśnij
 
A kiedy zbudzisz się 
Niepewny
Czy sen to czy jawa
 
Kochaj dalej
 
Na wyciągnięcie ręki
Na odległość szeptu
Kochaj
bez wzajemności


 



https://truml.com


print