Wiktoria Danielewicz


cięcie


oddałam włosy na akcję charytatywną.
jest mnie teraz mniej. mniej o trzydzieści
centymetrów.
trzydzieści centymetrów z całego życia.
ile takich cięć trzeba by było, żeby
wykosić je całe.

ktoś te trzydzieści centymetrów hodował,
pielęgnował z wielką miłością i oddaniem.
to kawał czegoś wielkiego i jednocześnie
niewielka cząsteczka, by czuć się godnie.

godnie. będąc łysym. nie mając swoich
trzydziestu centymetrów. za to siły na
kilka metrów. za siebie i bliskich, bo ich
też muszą zapewnić, że dają radę.
jedni mają swoje centymetry, one mają
metry, a może nawet tony, żeby zabić
bezsilność.

jest szansa, że do tych kilku metrów
siły dostaną jeszcze kilka utkanych
cięć. trzydziestu centymetrów, które
pamiętają pierwszy dzień w szkole,
smak pierwszej miłości, zapach każdego
kochanka, dotyk i zachwyt różnych ludzi,
wiosenny wiatr, zimowe mrozy,
palące słońce lata, jesienny deszcz.

wzrok umierającego dziadka, który
całując w szyję prawie niewyczuwalnie
muskał opuszkami palców kosmyki
opadające na łóżko szpitalne. nawet
to, kiedy jeszcze silny i zdrowy
grał na dziecięcych żebrach, a one
plątały się między palce u rąk.



https://truml.com


print