Andrzej


"Zlecenie"


- Pierwsze piętro. Za przeszklonymi wahadłowymi drzwiami, korytarzem prosto i po prawej stronie. Pokój numer 212 – wskazał pracownik recepcji.
Wjechali winą potem szli długim, szerokim  korytarzem. Pierwszy szedł mężczyzna. W pewnym momencie zatrzymał się gwałtownie. Brązowe drzwi, w połowie korytarza, na których widniała, pisana srebrną czcionką, liczba 212. Mężczyzna przyjrzał się dokładnie, po czym bez namysłu ruszył szybko naprzód. – Idziemy – zdecydował.
- Dzień dobry pani. Moje nazwisko Jones - powiedziała kobieta, kiedy weszli do sekretariatu. Chcielibyśmy się widzieć z panem docentem Poklejem.
- Pan docent Poklej, jest w tym momencie zajęty. Czy coś mam powtórzyć?
- Jestem Ewa Janes z kancelarii rozyn i wspólnicy. Reprezentuję  państwa Latet.
- Proszę poczekać.
Zza niedomkniętych drzwi gabinetu Pokleja,  gdzie wcześniej weszła sekretarka, słychać było stukanie na klawiaturze komputera, dość głośne odkładanie papierów na biurko i ciche rozmowy.
Po chwili wróciła i wskazała na pół otwarte drzwi.
- Pan docent zaprasza. Proszę wejść.
 – Witam państwa i zapraszam do siebie. Państwo w sprawie rodziny Latet, jak sądzę – powiedział Poklej, uśmiechając się na powitanie. Mówił wyraźnie, bez pośpiechu, spokojnym głosem. To właśnie ja - zapraszający gest towarzyszył tym słowom. - Proszę, niech państwo wejdą.
Twarze gości pozostawały nieruchoma, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu.
Podążyli w wskazanym kierunku. Weszli do niedużego pokoju w szczytowej części budynku. Jedna z ścian gabinetu zajmowała segmentowa szafa biurowa wypełniony była książkami o tematyce historycznej i skoroszytami. Podłogę na całej powierzchni wyłożono granatową wykładziną dywanową. Po przeciwnej stronie było okno z widokiem na olbrzymi park, to ta część doliny gdzie zachowało się tutaj jeszcze takie przyrodnicze bogactwo, jakiego daremnie szukać w wielu parkach. Lasy i łąki, malownicze starorzecza, strome nadrzeczne skarpy
- Panie docencie, nastąpiło jakieś nieporozumienie - stwierdziła kobieta obojętnie. Jestem pełnomocnikiem rodziny, a to pan Artur Denis. Proszę sobie wyobrazić sprawdzałam i jak się okazało rodzina Latet nie występowała do państwa z pisemnym wnioskiem o ustalenie…
- To nie ma znaczenia. Wolicie państwo rozmawiać ze mną przy kawie, czy herbacie? - spytał Poklej.-  Proszę siadać.
Usiedli w stylowych, wygodnych fotelach.
- Jaka państwa decyzja?.
- Kawa.
- Proszę. Czy mieliście państwo trudności ze znalezieniem siedziby naszej firmy?
- Przepraszamy bardzo, powinniśmy wziąć pod uwagę czas pana i nawał zajęć Jeśli to stanowi jakiś problem, możemy przełożyć nasze spotkanie na inny, dogodny dla pana docenta termin.
- Od kogo dostaliście państwo adres zakładu? – spytał Poklej.
- Panie docencie mogę pana zapewnić, że osoba, z którą  rozmawiałem, całkowicie zasługuje na zaufanie – wyjaśnił Denis. - Otrzymaliśmy o pańskim zespole  jak najlepsze referencje i dlatego zdecydowaliśmy złożyć wniosek.
- Może więc pomówimy - zaproponował Poklej. – Przede wszystkim odpowiadają mi rozmowy na konkretne tematy. Proszę wierzyć, mam zaplanowane inne zajęcia.
W gabinecie zapachniało kawą.
- Jeżeli dzisiaj złożymy wniosek, kiedy możemy spodziewać się odpowiedzi? - Denis poruszył się niecierpliwie.
- Jak już wspominałem sam proces ustalania jest długi i czasochłonny.
- A dokumenty, materiały?
- To nie jest żaden problem.
- Jestem Polakiem, lecz obywatelem kanadyjskim. Zależy nam na czasie.
- Rozumiem.
- A jeżeli chodzi o honorarium...? Wszystko zależy od tego za ile.
- Czego się pan po nas spodziewa? Poklej końcem języka zwilżył wargi. Wyczuwało się w nim wahanie..
- Sprawa, którą mam państwu powierzyć jest poważna.
- Wszystkie sprawy, które prowadzimy, są poważne i ściśle prywatne  Jeżeli nie ma pan do nas zaufania, to może skończymy tę niepotrzebną rozmowę - zniecierpliwił się Poklej. – Szkoda czasu.
- To nie jest kwestia zaufania….
- Zatem? O co właściwie chodzi?
- To wszystko jest dosyć skomplikowane.. Zaraz wyjaśnię... Jestem farmerem, posiadam duży areał ziemi. Być może jestem właścicielem majątku w Polsce, po moich przodkach?   Istnieje podejrzenie, że ktoś z rodziny, znaczy się dalszej rodziny, może się posłużyć dokumentami, które mogą zawierać informacje, których opublikowanie byłoby dla nas bardzo niewygodne…. Chodzi o kogoś, kto mieszka w Polsce.
- Dlaczego panu tak bardzo zależy na tej osobie? - spytał Poklej i sięgnął po filiżankę z kawą.
- Chcemy wreszcie wyjaśnić całą tą sprawę w oparciu o dokumenty źródłowe.
- Rozumiem. Ile pan przeznacza pieniędzy?
- Dwadzieścia tysięcy…
- Zgodnie z naszym cennikiem, pięćdziesiąt tysięcy złotych i pokrycie wszystkich kosztów. Zresztą otrzymacie państwo wstępną kalkulację, wraz z umową. To o czym rozmawiamy dotyczy oczywiście kwestii spadkowych. Skąd wiadomo, że ta osoba to pański daleki krewny?
- To trzeba będzie wykazać?
- Oczywiście.
- Zanim jednak będziemy o tym rozmawiać, proszę powiedzieć, jakim sposobem pan powziął informacje o kimś, kto przedstawia się jako krewny?
- Pan Denis jest kolekcjonerem pocztówek. Około połowy września na adres naszego klienta ktoś na zwykłej pocztówce, przedstawiającej jesień w parku, w kilku słowach podał informację, która wzbudza tyle emocji – powiedziała Janes.
- Czy macie państwo tą widokówkę?
- Oczywiście. Proszę bardzo.
- To kserokopia awersu. Nas zwolenników badania rewersów ich wygląd i wypełnienie interesuje najbardziej w celu ustalania wydawcy pocztówki bez opisów i sygnatur, albo określenia roku wydania dzięki korespondencji i stosowanym na rewersach zapisom literowo-cyfrowym częściej kodowanym, a rzadziej wprost czytelnym. Panie Denis, czas nagli, zatem musi pan zmodyfikować propozycje w stosunku do zaproponowanego honorarium. Proponuję siedemdziesiąt tysięcy złotych.
- Ależ to majątek – Denis podniósł oczy do nieba.
- Przecież pana nie namawiam - Poklej wzruszył ramionami i uśmiechnął się. – Panie Denis, to nie takie proste. Jeżeli jednak ta kwota, którą zaproponowałem przekracza pańskie możliwości finansowe, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Proszę poczekać.
- Tak słucham  – docent poprawił się w fotelu. - Powzięta decyzja?
- Zgadzam się. Ja niebawem wyjeżdżam do Kanady dlatego ustanowiliśmy pełnomocnika w osobie pani Jones, która będzie nas reprezentować.
- Ok.
- Panie docencie, chciałbym w imieniu mojego klienta złożyć wniosek o możliwości wglądu w akta sprawy
- Oczywiście, że pan wnioskodawca nie musi poprzestać na przeglądaniu akt sprawy, umożliwiamy także utrwalenie zdobytych w trakcie przeglądania informacji. Może bowiem sporządzać z akt notatki i odpisy. Czynności te odbywają się w lokalu organu podatkowego w obecności jego pracownika. Ponadto zainteresowany utrwaleniem tego, co jest w aktach sprawy, może żądać uwierzytelnienia sporządzonych przez siebie odpisów lub wydania mu z akt sprawy uwierzytelnionych odpisów.



https://truml.com


print