Sztelak Marcin


Przeszło, nie minęło


W ciepłym bagienku zagrzebany po szyję
jeszcze oddycham.
Wdech – wydech i ślina zbierana w międzyczasie.

Dyskusje z pustego w próżne,
jak u Salomona,
albo w niesłusznym okresie.
Komisje i podkomisje, pomniki
jak grzyby po deszczu.

Apteka, staruszce znowu brakło
trzydziestu groszy.
Lodówkowy przeciąg, kolejka
w sklepie dla biedaków.

Jeszcze pisze wiersze,
 już nie mówią o mnie młody, gniewny.
Co rano sprawdzam sennik,
śnią mi się szubienice.
Później pastuje stare glany,
nucąc pod nosem wiersz Tuwima.

W rytmie marszowym. Nie wiedzieć czemu sąsiedzi
mają tak samo.



https://truml.com


print