4 september 2015

Opowiadanie pod tytułem Meglandia

 
 
 
Godło: Karen Adams
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W tym wielkim świecie była sobie zwykła i niezwykła młoda dziewczyna. Mieszkała w mieście. Właśnie skończyła Gimnazjum, zdała maturę z wynikiem bardzo dobrym i szukała pracy. Niestety nie było to łatwe, w biurach etaty były pozajmowane. Złożyła kilka podań w bankach i urzędach i czekała na odpowiedź.
Pewnego dnia jak zwykle siedziała w Internecie. Na skypie rozmawiała
z nieznajomymi z różnych części Polski. W pewnym momencie Zuzanna, gdyż tak ma na imię nasza bohaterka, nawiązała kontakt z nieznajomym, który twierdził, że jest znanym piosenkarzem. Wydał kilka płyt, które osiągnęły jako taki sukces. Ponadto sam układał swoje piosenki. Zuzanna pomyślała, że to fajny gość, ale chyba buja.
I tak od słowa do słowa dalej prowadziła z nim rozmowę. W pewnym momencie nieznajomy pisze:
 - Wiem, że ty też piszesz teksty piosenek, po kryjomu przed rodziną i wiem, że te teksty są dobre.
Zuzanna zaskoczona pomyślała:
 - Teraz to już chyba naprawdę przesadził. Przecież o tym wiem tylko ja i nikt na świecie!. 
Co mu odpisać?
Odezwał się jednak nieznajomy i napisał:
 - Chciałbym cię bardziej poznać i proszę o kontakt na priva. Podaj mi swój e-mail.
Zuzanna pomyślała, co mi szkodzi i podała mu swój e-mail.
Przez kilka kolejnych tygodni Zuzanna otrzymywała wiadomości od nieznajomego. Jednego dnia napisał:
 - Wybrałem Cię z pośród miliona Polek, gdyż mam w domu zwierciadło i widzę w nim duszę człowieka, którego chcę poznać. Widziałem w nim Twoją duszę, podobała mi się i pomyślałem, że musimy się lepiej poznać.
Innym razem napisał wprost:
 - Zapytałem kiedyś zwierciadło o kobietę mojego życia, wiesz kobietę, na którą mężczyzna czeka całe życie. Odpowiedziało mi, że jest na świecie moja druga połowa i że muszę ją sam znaleźć. Sądzę, że to Ty, ale muszę to sprawdzić.
Zuzannie miło było otrzymywać miłosne e-maile, myślała oryginalny podryw, nie ma co, nieźle zaczyna.
Pewnego razu przesłał swoje zdjęcie. Był przystojnym mężczyzną, brunetem, z lekko zarysowanym wąsem. Zdjęcie było zrobione przed jakimś zamkiem. Napisał wtedy, że to jest jego Meglandia – miejsce, w którym pracuje i tworzy. Napisał, że można do niego dostać się tylko drogą powietrzną, gdyż Meglandia jest odizolowana od świata i że żyje w niej
z najbliższą rodziną, przyjaciółmi i oddaną służbą. Poprosił, aby mógł ją nazywać Meg, gdyż oboje są megalomanami i kochają muzykę.
Z dnia na dzień nieznajomy zaczął coraz bardziej intrygować Zuzannę. Pewnego dnia jak gdyby znając jej problemy z pracą napisał, że chciałby, aby Zuzanna z nim współtworzyła firmę fonograficzną, gdyż jak przypuszcza teksty piosenek Zuzanny przy dobrze dobranej muzyce mogą stać się przebojami. Zuzanna zainteresowała się tą propozycją i przesłała mu kilka utworów. Tak nawiązała się między nimi współpraca. Jak to zwykle w życiu bywa wspólna praca zamieniła się w przyjaźń, z czasem przerodziła się w miłość. Zuzanna coraz częściej była rozmarzona, zamyślona, coraz częściej przyłapywała się na tym, że czeka
na e-maile od nieznajomego. E-maile zaś zdawały się obiecywać gorące uczucie, wulkan namiętności. Oddalenie sprzyja idealizacji. Zuzanna więc pokochała nieznajomego, jak mawiała za ten błysk w oku i spojrzenie pełne miłości, które przebijało z jego zdjęcia. Dlatego nie zdziwiła się bardzo, gdy w następnym  e-mailu pojawiło się zaproszenie
do Meglandii. Zuzanna wprawdzie zdawała się wahać czy sobie poradzi, zdana na siebie
w obcym otoczeniu, ale zawsze marzyła, że wyrwie się w świat, do ludzi, w obce kraje. Podświadomie czekała na szansę. Pragnęła zmian w swoim życiu. Cicha, spokojna egzystencja przestała jej już wystarczać. Jej serce już wiele razy pytało, kiedy? Kiedy cię spotkam? Jak nam razem będzie?
Wszystkie praktyczne sprawy związane z podróżą rozwiązał nieznajomy, który gdy tylko ona się zdecyduje przyśle swój prywatny samolot. Chce jej tylko zostawić czas
na podjęcie decyzji.
 Kiedy Zuzanna przyszła pożegnać się z rodzicami matka sama zapytała, czy dojrzała do podjęcia tak ważnej decyzji. Decyzji, która może być brzemienna w skutki na całe życie. Poprosiła, aby nie poddawała się emocjom i by słuchając głosu serca nie zapominała
o rozumie. Aby myślała nie tylko o chwili obecnej, ale i o przyszłości. Właściwie to matka bała się o nią, aby gdy chwile szczęścia i euforii miną nie została sama i nie poddała się rozpaczy i zwątpieniu, zdana tylko na siebie. Zapytała, komu będzie powierzać swoje troski i smutki? Odpowiedziała jej wtedy, że powierzy się opiece Boga i wtedy będzie pewna, że jakąkolwiek decyzję podejmie nie opuści ją Opatrzność Boża. Zresztą powiedziała, że przecież zawsze będzie mogła do domu zadzwonić, czy napisać list. Ojciec nie protestował widząc szczęście i radość bijące z oczu córki. Chciał tylko by nigdy nie zwątpiła w ich miłość i by wiedziała, że zawsze ma do kogo wrócić. Pożegnała się z najbliższymi i udała
do Meglandii.
W Meglandii jak przypuszczała czekał on. Z bukietem czerwonych róż przywitał ją
na lotnisku. Był zabójczo przystojny, bardzo szarmancki i czuły. Od samego początku traktował ją jak damę.
Dojechali do zamku, który był wielki i przepiękny. Pokoi było cała masa. Zaraz
w pierwszy dzień poznała jego rodziców, którzy ją przywitali i kilku lokatorów zamku, w tym parę pięknych pań. Wszyscy byli bardzo mili i serdeczni. Dostała błękitny pokój, bardzo wygodny, z którego roztaczał się piękny widok.
Mijały dni, które zdawały się być snem dla Zuzanny. Nieznajomy zapowiedział, iż wydaje bal na jej cześć, z okazji jej przyjazdu. Było wiele przygotowań, uszyto dla Zuzanny piękną suknię. Zbliżał się termin balu. Zuzanna była bardzo przejęta, nie wiedziała czy podoła, czy sprosta oczekiwaniom nieznajomego.
Wreszcie nadszedł dzień balu, goście czekali na jej uroczyste pojawienie się w salonie.  To był ten moment, od którego wszystko miało się zacząć. Oto stała u progu nowego świata. Świata, którym była oczarowana. Zuzanna już, już wychodziła w swej długiej, błyszczącej sukni, gdy pech chciał – obcas butów był za wysoki. Zuzanna się potknęła i upadła. Właśnie w chwili tak dla niej ważnej, straciła równowagę. I co, wstyd okropny, piekące policzki, a
na sali wybuchł ogromny śmiech. Nieznajomy miast jakoś sytuację uratować, śmiał się najgłośniej i najdłużej. To wtedy Zuzanna pierwszy raz pomyślała, że nigdy mu tego nie daruje. Ten upadek otworzył jej oczy. Nieznajomego zobaczyła w innym świetle, nie przez pryzmat różowych okularów miłości. Kiedy się podniosła nieznajomy podszedł do niej i powiedział:
- Każdy ma swoje pięć minut, ty właśnie je straciłaś.
Następnie nieznajomy przedstawiał ją swym przyjaciołom. Wszyscy potraktowali ją obcesowo z nutą wyższości i pogardy. Dopiero, gdy Zuzanna została sam na sam
z przyjaciółką nieznajomego ta litościwie na nią popatrzyła i powiedziała:
- Jesteś jak róża, piękna, ale twoja uroda i wartość trwają kilka chwil, przeminą. Zwiędniesz lub się zasuszysz, bo takie są koleje losu. Róży wiecznie żywej nie ma.
Dało to Zuzannie wiele do myślenia. Czyżby nieznajomy kolekcjonował róże? Czy jestem kolejną, jedną z wielu z bukietu nieznajomego?
Bal jakoś dobiegł końca, ale prysły jej marzenia o szczęściu z nieznajomym. Zaczęła dostrzegać sytuacje, w których nieznajomy nie pozwalał na szczerość wobec niej. Teraz dopiero dostrzegła jak ogromną presję wywiera na swoich znajomych.
Następnego dnia zaczęła się bliżej przyglądać ludziom z otoczenia. Zobaczyła
z bliska, ten świat. Ludzie czasami zdejmowali maskę, gdy wydawało się im,że nikt na nich nie patrzy. Zobaczyła twarze płaczące, ludzi znękanych, pełnych bólu. Dostrzegła pustkę i sztuczność tego świata. Zdała sobie sprawę, że pozostanie w świecie nieznajomego w zamian za luksus i odrobinę wątpliwej przyjemności to zbyt wygórowana cena.
 Zuzanna zapragnęła powrotu .Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła stała nad nią matka i mówiła: długo spałaś, już ósma, dobrze, że dziś jest niedziela. Zuzanna powiedziała, ale miałam sen.


number of comments: 2 | rating: 4 |  more 

alt art,  

pewnie trudno w to uwierzyć, ale nigdy bym nie zamienił pewnej sześćdziesięciopięciolatki, której nie widziałem ponad cztery lata na wszystkie dwudziestolatki mojego życia..

report |

Siha,  

a mnie to się wydaje, że nie każdy megaloman melomanem...

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1