Deadbat

Deadbat, 26 march 2024

Prawdziwy sen

Sparzyło mnie każde słońce
Zgorzkniała mi każda ziemia
Trucizną stało się dla mnie każde pożywienie
I oto trwam jeszcze uwięziony w trwaniu
I nie ma już dla mnie realnej pociechy
Oto przed wiekami zostałem skazany
na zagładę
Niczym ten głupiec co zamiast arki pobudował wieżę
patrzę jak bestialski żywioł co dnia wypłukuje z jej murów kolejne cegły
Nieuchronnie zbliża się jej upadek
Jedynie sny na chwile oddalają wyrok
Jedynie gdy usypiam i staję na odległym krańcu
Wtedy bowiem zbliżam się do tej
która cała jest pięknem w przepięknym ogrodzie
Wdziękiem są wszystkie jej ruchy
Radosnymi dzwonkami każdy dźwięk jej głosu
Każde spojrzenie jej urocze jest i och jakże miłe
Nie ma być nie może i nie było innej
Śpiewaj więc miła moja siostro snu i powierniczko najgłębszych tajemnic
Niech twojego czar głosu
odsunie na chwilę przykry świat
sprzed moich oczu
Uchwyć instrument drgający każdą struną barwą wszechpotężny
Zagraj mi miła pieśń niech połączy nas ona na tą jedną chwilę nim spoczniemy na tym łożu
Zanim będę musiał zbudzić się i odejść
powrócić tam gdzie łoże tortur
I uśmiech kata co gładzi mą pierś aby znaleźć miejsce
skąd rwać mu będzie moją skórę lepiej
Oddzielać organy od mięśni
a kości od ciała
Aż usta moje wypowiedzą
Żegnaj ukochana
obcym pustym dźwiękiem


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 january 2024

Dosyt

Dzięki Tobie niech będą Nibbano
Że zabierasz mi myśli słowa wreszcie mnie samego
Że uwalniasz od męki stawania się ciągłego
W praoceanie chaotycznych uczuć
Skazany bowiem jestem na śmierć od dnia moich narodzin
Dlatego
Oddaję ci z chęcią moje złe uczynki
Oddaje ci z chęcią również i te dobre
Nic przed Tobą nie skryłem nic nie przywłaszczyłem sobie
przeniknij mnie do kości i od najjaśniejszych szczytów do najciemniejszych krawędzi
zatrzymaj moje serce i uwolnij od niego
Obym nie musiał już trwonić czasu na próżne istnienie
Na rozdzielenie odłączenie i pustkę
Na odczuwanie nieistniejącego ego
Na puste gesty myśli i uczynki
dzięki tobie zrozumiałem je bowiem i je porzuciłem
jak krab porzuca nieużyteczną muszlę bez żalu czy smutku
Na wydumane rozdzielenie i nieistniejącą jedność
Na własne cierpienie którego sam jestem sprawcą
Na wydmuchane zasługi i zawyżone winy
które głoszą mi inne cierpiące istoty z tego uniwersum
Na własną niemoc kiedy patrzę na ogrom cierpienia które je wypełnia
Cierpień tych mrowie nie do wyrażenia wszystkich istot czujących rozdartych skazaniem na tymczasowe trwanie
Obym puścił się nieistniejącego parapetu
wraz z którym spadam od dnia moich narodzin
i odnalazł radość swobodnego lotu
Niechaj mój umysł stanie się niczym idealne lustro
i nie zatrzymam nigdy już dla siebie niczego
lecz zwyciężę byt niebytem
nienawiść zwyciężając miłością
Stając się w pełni sobą
poprzez zaprzestanie stawania kimkolwiek
Na miliard gwiazd bowiem
człowiek rozpryskuje się uderzywszy w nibbanę
Albo zapada w czarną dziurę pod wpływem własnej masy
Dlatego dzięki niech będą Tobie
Nibbano


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 30 november 2023

Ecce mortuus

Serce wyschnięte na wiór znów tętnić i krwawić zaczyna
Płyn lepki i gęsty w suchych krążyć żyłach
Czy nie było dla mnie lepiej pozostać umarłym dla życia
Czy wbrew losu kolejom wyjść i unieść swoje czoło
W stronę tego ognia co tak pali
..........................................co nie zna litości

Czy masz jakikolwiek wybór
Czy jakikolwiek kiedykolwiek miałeś
Ranią na nowo wzywane emocje
Rani na powrót przywracane słońce
Jak mam raz jeszcze wydać się na ogień
Jakże mi teraz opuszczać mój chłodny grobowiec

I żyję krwi pragnąc
I nie mogę umrzeć
I połykam zbędne mi powietrze
I jestem wciąż na nowo i wciąż na przekór sobie
trwam
W tańcu zapamiętany
Którego znaczeń odgadnąć od dawna nawet nie próbuję
Lecz oto na szwach mego serca
pierwsze widzę krople
i łzy pierwsze na twarzy swojej czuję
miła moja
Czy wiesz jak to boli

Nienaturalne to i wynaturzone
To co zapomniane i martwe przywoływać ciszą
Dlaczego więc czuć muszę kiedy nie chcę widzieć
Ryk mojego bólu wszyscy wnet usłyszą
Lecz
Snu twojego zrywać nie chcę abyś się z niego nie zbudziła
Każąc mi umierać na nowo kiedy będę widział
Oczy twoje pełne łez
Twoją odrazę gniew i trwogę

Jakie bowiem skarby wynagrodzą ci stratę
Jakie złoto i drogie kamienie sprawią że zapomnisz
Że dla wszystkich więc także dla ciebie
Umarłem przecież dawno miła więc żyć już nie mogę


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 october 2023

Napomnienie

Spójrz na otaczający cię obłęd
Na to szaleństwo nazywane życiem
Na absurd początku czegoś co wraz z narodzinami
przynosi na świat zapowiedź swojej własnej zagłady

I zobacz mój smutek
Och
Zwróć swoją uwagę na wolnego ducha
Jakże poniża go trwanie w tym ciele
z wszystkimi jego pragnieniami i ograniczeniami
Spójrz na własne więzienie
Unosi cię umysł wiotki
Lecz ciało pełzać w prochu musi przez czas pewien
czas krótki gryźć musisz i przeżuwać ziemię
Tyle razy gryzioną już i żutą przez innych
Których nie poznałeś

Umysł twój nawet teraz drąży świateł korytarze
z czasem chylą się one ku niebytowi i walą nieodnawiane
a jego zęby stępieją starte w proch którym się ciało żywi
lecz i wtedy trwać musi dalej aż się nie rozpadną całkiem
żarna jego ciała
Oto życie całe czynić ono pragnie na własną modłę
i pomimo znaków czynienie go pociąga niczym ćmę bezrozumną
Lecz
Och
jakże rzadkie
są chwilę gdy czyni prawdziwie

Dlatego niechaj czyny twoje będą niczym najczystsze klejnoty
dzieła twe niczym gwiazdy własnym bijące światłem pośród mroków nocy
na przekór bezdusznej otchłani
co nie dba ani o żywych ani tym bardziej tych co już umarli
Niechaj goreją jak słońce pośrodku chłodu pustynnej nocy
Jednakże
Och
Niechaj nie świecą one cudzym blaskiem
niech nie będą niczym marne świece co dymią i syczą dusznych bagien otępiającymi parami

tylko wówczas twych klejnotów prawda i piękno uzdolnią cię
abyś trwać mógł w jasności każdej chwili życia


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 september 2023

Zdobycie zamku Ego

Postąp naprzód Om

Rzekł Starzec

I Om postąpił

Spójrz na zamek Ego
Oto jego wysłańcy
Ten sprytny lękliwy jest i boi wszystkiego
przed wszystkimi chowa
choćby zgrywać miał martwego
on skrycie marzy i władcy podsuwa pragnienia
czai na krawędzi tuż za powiekami
Ten natomiast w wielkim stalowym pancerzu z koroną na hełmie
pyszni się i nad wszystkimi pragnie górowania
Pochwał łaknie i chętnie na pokaz publiczny wystawia
najdłuższe najbogatsze lance i proporce
Jednakowo oni maski przybierają
ukrywają prawdę pod stertą pozorów
radość czerpią ze złudzeń
Jeśli z nimi w spór wejdziesz
skazany jesteś na porażkę
Jeśli im z nimi w zgodzie rękę podasz
skazany jesteś na upadek
Om wówczas otworzył swoje usta i wyrzekł
Jak zatem Starcze kroczyć mam tą drogą
która dla nikogo litości wszak nie zna
i którą i ja i one byty kroczą
walcząc (jak ja) o niepodległość większego nadrzędnego bytu
Starca głos przeciął ciszę z siłą wodospadu
cichego gromu który z czasem narasta tak bardzo
że aż niepokojem serce się czerwieni
zacząwszy łagodnie od cichej pochwały

Oto jest pytanie godne wojownika
człowieka ku górom cnoty wznoszącego oczy
nie ku tartarom chuci wszelkich (i wszelkiej nikczemności)
które w swojej zapłacie jeno korzyść widzą
o nic i nikogo nie dbając już dalej
niczego nie widząc poza krótkotrwałymi błyskami rozkoszy
co jak szybko przybyła jeszcze szybciej zniknie
bytowi onemu wysoki wystawiwszy kredyt
Ten zaś w swoim czasie bezwzględnie spłaconym być musi
jak wszystkie rachunki co życie wystawia
skrycie i podstępnie przecież kradnąc to wszystko
co prawdziwą miało wartość
spopiela w krematoriach ukrywanych w mroku
tak że wiatr pył onych zamiecie po pustym gościńcu
obracając w niwecz
a nadzieja wszelka na szczęśliwe życie
pochyli się nieco ku ziemi aż na nią upadnie bez siły
bez mocy i bez życia w sobie
czyniąc go na podobieństwo tych co dawno zmarli
lecz choć w środku martwy ciało przecież wciąż trwać będzie
na posterunku życia
niczym poraniony żołnierz
porzucony przez swoich pierzchających na widok wielkiej wrogiej armii
uparcie a skrycie wierząc wbrew nadziei
i w rozpacz wątpienia wpadając co chwila
Każde życie przecież dotknięte chorobą
czasem odruchem najprostszym dąży do jej końca
Podobnie jak woda wypełnia naczynie aż siły wyrówna
Jak atom każdy pragnie być żelazem
i trwać w równowadze wszelkich sil czy to w środku czy to wokół siebie
Tak i człowiek dąży do harmonii
I harmonii pragnie co z miłości płynie
I stąd też płynie dla niego nadzieja
a gdzie cel jest tam i droga podąży wszak bez wątpliwości
jeśli tylko ci co pragną nią zmierzać
zrobią krok pierwszy a po nim kolejne
choćby w malignie cel z oczu tracąc choćby na kolanach
lecz naprzód
Wyrokiem bowiem opatrzności to co upadnie
wstać czasem z kolan musi i zwyciężyć na przekór nadziei
Powiedział Starzec i zamilkł zmęczony tyradą
milczeli tak patrząc to na siebie to na niebo
błyszczące czerwienią
nim krok uczynili
miecz mocniej chwyciwszy oburącz


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 2 june 2023

Proroctwo

Oto jestem
Wróciłem
Biedny robaczek
Czerw drążący ziemię

Nieśmiało i z zalęknieniem spoglądam nieraz
na głęboki kosmos
na to przedszkole światów
To gniazdo gwiazd niczym szerszenie
lecących w niemym gniewie ku katastrofie
Wiem że jestem jak one
w odwiecznym kręgu nieustających narodzin
Odwiecznej zagłady
Och jakże ciasnym
z mniejszych jeszcze ułożonym kręgów
och jakże pełnych cierpień miałkich i jakże zbędnych
których sam jestem sprawcą przyczyną i skutkiem
Ukradłszy szept ze szczytu niedosiężnej góry
Rzucam wyzwanie stworzeniu
Lecz widzę jedynie uśmiech tygrysa w gęstwinie
Lecz sam niedowierzam
że mój rodzaj przetrwa
kolejne tysiąclecie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 26 april 2023

nieuchronność

Kropla rosy rozgwieżdża krawędź
wiosennego płatka
Nie smuć się i nie gniewaj
kiedy zmoczy ona twoje palce


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 31 january 2023

Słodkie cytryny kwaśne winogrona

Od chwili gdy zostaliśmy poczęci
Aż do dnia sądu przez fizykę i chemię unoszące się
ponad naszymi sztywniejącymi ciałami
jako znak ostatecznej konieczności
Wszystko jest racjonalizowaniem
racjonalizujemy więc chleb nasz powszedni
I świąteczną nagonkę
I miłość i wojnę

Zobacz jak raz jak świetnie zracjonalizowaliśmy śmierć
Innych zwierząt
Religie zracjonalizują naszą własną
w milionach świątyń tysięcy wyznań
zarówno tych z jednym czy bóstw tysiącami
Tak i w tych przeczących czy całkiem bez Boga
(które w jego miejsce z upodobaniem wstawią choćby rozum)
Nieustanie poszukujemy sensu
Odkrywamy więc sens i go wynajdujemy
Bez wytchnienia i bez chwili przerwy
W cierpieniach wykuwamy sens na kowadłach ołtarzy
Na kowadłach mediów
Megakorporacji
Na kowadłach własnych zgnębionych umysłów
błądzących w niewiedzy
Racjonalizujemy pośpiesznie
Racjonalizujemy cierpienie
wierząc boleśnie głęboko
z grymasem uśmiechu rozjaśnioną twarzą
w oszustwo każde
kłamstwo i złudzenie

miłość co nigdy nie była miłością
I nienawiść co nigdy nie jest nienawiścią
Prawo co nigdy nie jest życiem
Dobroć co nie jest prawdziwą dobrocią
...
Przekonani o słuszności i prawdzie swych racji
Zawołajmy bracia w wierze zgodnie aż po siódme nieba
Chwała niech będzie
Racjonalizacji
Pozwalającej nam na całą bierność
jakiej nam potrzeba


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Deadbat

Deadbat, 21 january 2023

Wspomnienie pierwsze

Biegniemy po polu
Jest jasny słoneczny dzień
Nie nie jest upalnie
Nie pamiętam upału
Anioł śle nam dziwne znaki
na idealnie czystym niebie
świetliste i dziwne dla mnie
Nie straszysz mnie z cienia

Osobno i razem
Biegniemy po polu
Gdzie moje ręce przenikają
I stopy zbyt lekkie niosą ku wielkiej
pachnącej sianem i mrokiem bramie

Nie lękam się jeszcze

I tylko po dziecinnemu dziwię
znakom na niebie
świetlistemu słowu
cichym niewypowiedzianym nigdy
słowom

Bez wyraźnego znaczenia
w zachwycającej tajemnicy
zdumieni wskazujemy na niebo
bez słów


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 11 january 2023

Jak działa wojna

Chciałbym nauczyć się krzyczeć
Chciałbym nie czuć wstydu że milczę
Chciałbym ze sobą się zgodzić
chciałbym się oswobodzić

Chciałbym nie czuć wstydu że krzyczę
Chciałbym zanurzyć się w ciszę
Chiałbym zapłonąć jak gwiazda
Chciałbym znów nie wyjść na błazna

Chciałbym na chwilę zaistnieć
zanim zamienię się w chłodną ciszę
Chciałbym cokolwiek gdziekolwiek
zanim ułożą mnie w grobie

Chciałbym nie widzieć udręki
Ludzi bez nogi czy ręki
Chciałbym nie wiedzieć o grozie
śmierci na dziwnej wojnie

Chciałbym nie widzieć że róże
rosną na ludzkim nawozie
i że gdzieś w śnieżną burzę
umiera gdzieś dziecko na mrozie

I że pieniądz ważniejszy niż życie
niż własne zdrowie dla tego co żyje by zyskać
niż jakakolwiek moralność
opium dla naiwnego motłochu
na równi ze strachem utraty komfortu

Chciałbym nie rozpoznawać siebie
jako myślącej małpy
lecz się nie da przecież
patrząc jak my działamy


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 january 2023

Naprzód! Naprzód!

Tęczowe piekło pod powiekami
Biegnę gdyż płonę
płoną moje oczy
ręce ramiona i barki
stopy i nogi spowija płomienisty całun
Tak nam wyznaczono
biec ku coraz to bliższej krawędzi
spalać się
pragnąc i łaknąc płomienia
Niechaj będzie większy
Jaśniejszy
Gorętszy
Niech nam rozjaśni
Tą przejmującą chłodem
pogrążoną w nocy
pustynię bez cieni

Czyż to woda określa kształt naczynia
które ją zawiera
Czy światło co nic nie waży
ma moc aby uciec
z wszech-czerni pułapki zapadniętej gwiazdy
Tak i my płoniemy i spalamy się nieustannie
biegnąc w nieznane
zgodnie z własną formą
poddani niezbadanym nieuchronnym mocom
zaplątani w aksjomat
w siebie nawzajem
oraz samego siebie
co plącze się i w tańcu potyka jak pajac
jednak biec nie przestaje

Czy więc skazani jesteśmy na wieczną tułaczkę
Ten smutny dance makabre tańczony
wespół z wszystkimi gatunkami
których na dziś na tą chwilę
nie zdążyliśmy zgładzić
czy wiecznie już ma być on naszym udziałem

Pytam wypatrując śladu iskry życia
W poszarzałej twarzy tego co uciekł przede mną
i przed Wami
i przed światem całym
Być może w niebyt
na pewno w nieznane

Nie dane nam było się spotkać
wymienić myśli i słowa
I oto ta jego pusta skorupa
napawa mnie gniewem

Jaką więc chęć wielką
Och
Jak wielkie pragnienie
mam aby wszystkim tym wzgardzić
zachłysnąć się sobą
Porzucić i spaść z połamanymi skrzydłami

Lecz o pusta ironio
Wiem dobrze
I wiem to już na pewno
Pogarda również jest przywiązaniem


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 28 december 2022

Ranny pyszny ptaszek

Rani mnie to o czym zapomniałem
Ranią mnie wspomnienia
Rani mnie słońce
Rani mnie ciemność
Rani mnie każdy oddech
Rani mnie ulotność istnienia
I pamięć o tych których już tu nie ma
Rani mnie ziemia po której stąpam
i widok zmęczonych oczu w lustrze
Rani mnie smutek i rani radość
Rani mnie że wciąż cierpieć muszę
Rani mnie niezgoda na świat
Rani mnie każda najmniejsza kapitulacja przed światem
Dlaczego więc tak dziwisz się mi
że rozoraną mam duszę


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 17 december 2022

DeadBat

Jestem Martwy Nietoperz
Martwy od dzieciństwa
Nietoperz czyż bowiem
nie mówi się
ślepy jak nietoperz
choć to jawna nieprawda
Jestem niedowiarkiem
A więc ślepy jestem na prawdę

Nie wierzę bowiem w wolność
Ani równość
Ani braterstwo
Zbyt wiele widziałem wojny
która jest stanem duszy
wojny nieustającej w sobie i pomiędzy braćmi
Betonowych dżungli gdzie w niemej udręce
tysiące i dziesiątki tysięcy
zmaga się z dniem
i z nocą
w ten czas pokoju
który był nam dany

Nie wierzę w jedną prawdę
bo nie widzę przecież
tego co widzą inni bez żadnego trudu
a oni z kolei nie patrzą moimi oczami
Poza ciągami wzorów
nie ma żadnej prawdy
istnieje jedynie zbliżone jej uogólnienie
dopasowane do ludzi i czasów
zwichrowane to w tą to w tamtą stronę
Ludzkości jak ją rozumiem nie darzę miłością
gdyż przeczuwam wyraźnie co wizja korzyści
potrafi uczynić tej Ziemi i jej
mieszkańcom rękami ich samych
a to sprawia że Homo zdaje się w najlepszym razie
usilnie próbować hamować
swoje własne drapieżcze instynkty
w drodze ku nieuniknionej zagładzie

Zabijanie słabszych karmienie się ich ciałami
hodowla i ubój
tak gwałt morderstwo czy wojna
to tylko na różnych poziomach
dowody że nigdy nie zerwaliśmy kajdan
zwierzęcej czysto natury
i nie ma we mnie dumy
że jestem człowiekiem
słaby bowiem jestem nawet jako człowiek

Kiedyś
już sam nie wiem kiedy
Chciałem tylko tworzyć
lecz każdy mój oddech
rani
chciałem tylko nadawać nowe imię
nowe obnażać spojrzenie
lecz nie jestem lepszy
i nie tętnię życiem
każdy mój ruch kaleczy harmonię
a każda myśl nosi znamię Kaina
jest niedoskonała
i nigdy taką jak trzeba nie będzie
bo w tym świecie

To człowiek jest miarą rzeczy
dlatego słuszne jest że zabija
że pochłania mięso
nawet swego brata
w walce o przetrwanie
uzasadniony jest każdy grzech
podstęp i każde kłamstwo
okrucieństwo
czy śmierć
a nie abstrakcyjne martwe ideały

Dlatego choć nie żyję trwam przecież uparcie
usiłując odgadnąć co dzisiaj jest słuszne
jutro zaś stanowić będzie niezbity dowód mojej winy
i sprowadzi niechybną karę na me trwanie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 15 december 2022

Myśl o wyginięciu

Byłem
Jeszcze jestem
Spacerowałem po Central Parku
I po Cantomnent Park w Waranasi
Milczałem patrząc na ludzkość
pogrążoną w szaleństwie jakośtobędzizmu
jadącą torami samounicestwienia
Z jedną myślą ponad wszystkimi myślami
Czy jest jeszcze nadzieja
Nasza chciwość pochłania rzeki
i połyka nieba
Patrząc na ludzi którym wystarcza tak niewiele
Kropla brudnej wody
te ręcznie formowane cienie
czy jest dla nas miejsce
Czy jest dla nas nadzieja

Patrząc na kolumny niebosiężnych pomników
na barwne witraże niespalonych wciąż jeszcze katedr
na dzieci nie mające z tym wszystkim nic wspólnego
szukające prostej rozrywki w prostym pyle drogi
Czy one również muszą być ukarane

Czy jest winą motyla że w poprzednim życiu
pochłaniał żywotne części drzewa
czy z nim musi ginąć
w powszechnym pożarze

I choć znam odpowiedź
nie ma we mnie zgody
na bezsens wszechistnienia
zamkniętego wszechniebytem na głucho
niczym rustykalna trumna
brzydką w swej prostocie i spaczeniu deską

Lecz wiem wszakże jak i wszyscy wiecie
Żyjemy w epoce której nazwą wymieranie

I widzę dom swój i swoją nadzieję
Żadna pustka nie trwa przecież wiecznie
I żaden gatunek
Gdzieś kiedyś na innym świecie
I w innym układzie odniesień
Nadejdzie przecież nowe życie
i po koniecznym Błędzie
nowe Rozumienie
I Samozachwyt nowy pomiędzy nowymi gwiazdami
zyska Imię nowe
I nowe znaczenie
(własne przeznaczenie)

Bo wszystko co jest i było
musi się jeszcze wydarzać nieskończenie
w pozornym bezkresie
Tak jak wcześniej tak później i tak tutaj jak i gdzie indziej
My sami jesteśmy tej prawdy zarówno dowodem jak i objawieniem
Zajaśnieje zatem światło nieznane naszym oczom
naszym nigdy niepoznanym Braciom
naszym nigdy nie ukochanym Dzieciom
Przesyłamy wam dziś drodzy Obcy pozdrowienie
Niechaj Bogowie już dziś ustrzegą Was łaskawie
przed naszym Grzechem


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 december 2022

Wiara

W swojej zagmatwanej prostocie
przeistaczam w przeinaczone
cichymi gestami i słowami wydrążonymi
aż po najgłębsze korzenie
zmierzam sięgam i usilnie podążam
ku bezdrożu wypranemu i odbarwionemu
odczasowionemu a więc wieczystemu
i pozbawionemu przestrzeni wszechbytowi
Niektórzy to nazwą modlitwą
Ja to nazywam skomleniem
zanim zadusi mnie jutro
i znowu się zacznie konanie
stawiam marną świeczkę nowonarodzonym
Na bezkresnej wszechczerni
Oto jak nic ona nie oświetli
A może jedynie tyle
ile we mnie błękitu bieli i zieleni
miotam się zatem szukając harmonii
Biedny głuchy ślepiec
Bezrefleksyjnie łaknę
zrozumienia ponad tym wszystkim
co dane mi będzie zrozumieć
tą znikającą bezustannie cząstką mego ja
przemierzającą niczym dziwny ogród
odwieczną drogę wszystkiego
co skazane będzie na zagładę
i powielenie
Od dnia narodzin
aż po Zjednoczenie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 november 2022

Na kamiennych schodach

Wstąpiłem na schody
Nie
Po prostu wszedłem
Starożytna świątynia czeka
Nieporuszona
Nie nie ma tu miejsca czas przeszły
Na dole trwało święto
Barwne chorągwie ubrań
Złote wisiory i posągi
Niczym niedbale zawieszone pranie
Mieszały się z sobą na wietrze
mieszały ze śpiewem i śmiechem
Wstąpiłem do wnętrza i odnalazłem swojego przewodnika
Ptaki na dachu pomiędzy wysokimi wieżami
Przylatywały co rano
na spotkanie z chłopcem
Lecz ja dzisiaj miałem przewodnika
Wyciągnął rękę wskazując cel
Dziwne ciemne kamienie kusiły chłodem cienia
Tak bardzo nie na miejscu
Odwróciłem się ku schodom
Odszedłem


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 1 october 2022

Modlitwa wieczorna, wstępna, długa i bez słów

O Ty który posiadasz moc niezwyciężoną
W swojej radości
obym pamiętał
aby zapomnieć
o moim smutku

Ty który sam jesteś mądrością
I sam wszelką siłą
Pozwól mi pamiętać
i niechaj zapomnę
opuściwszy ręce puste i bez miecza
nie patrząc na krew
brukającą wciąż moje nadgarstki

Niech bezwolne pragnienie
nie poniża mnie dzisiaj
lecz daje siłę i życie
tak ciału jak duszy
w zgodzie i harmonii z Tobą

Niech moje ciało pełne będzie godności
I mój umysł czysty i wyzwolony z przywiązań
Nieskalany
Tak przed jak i wobec i Tronu i Panowania
Owoc mój niech będzie dojrzały i słodki
Gotowy do skosztowania

Ty sam w jedności z wszystkim
Niedościgniony i Wyzwalający
dzisiaj uwolnij mnie teraz
i pozwól temu zwierzęciu
zaznać wytchnienia od wszelkiej formy
bez skazy osądu
bez winy bez kary i bez śmierci strachu

Niechaj na chwilę wróci do Edenu
To co stając z pustymi rękoma
w czystej niezmąconej radości przed Tobą
trwać pragnie
W prostej prawdzie własnego istnienia
Uświęć go teraz niemą obecnością
przecież nie trzeba słów w ciszy
W której nie ma rozdarcia
I/bo nic nie jest dwoma
ofiaruj jemu tą chwilę niewinności
zanim nie powróci
by trwać na powrót w cieniu Twojej Mądrości
przed Tobą i Światem
Wobec Pokoju i Wojny
i wszelkiego Ciężaru

Niech rozdarta zasłona Świątyni
teraz na powrót stanie się jednością
i powróci żywe co życia nie znało
i powróci światłem co błądziło w mroku
i stanie się wonią przyjemną przed Tobą
Przed i Ponad Światem
i wobec wszystkich tych co nadal błądzą w ciemnościach
niech rozbłyśnie światłem
nim zwiędnie i skona
To co powołałeś do trwania przed Tobą

W tej oto krótkiej chwili
w której gasną gwiazdy
I rodzą nowe światy
Przed Twoim Obliczem
niech otoczy miłością
otrzymany od Ciebie
kielich swego istnienia
pijąc go aż do końca
a napój ów niech go orzeźwi
i wypełnij duszę jego
Twoją mocą
Amen


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 september 2022

Cuda

Co powiesz mi przyjacielu
teraz i tu świadomy Bezcelu
spójrz jakie śliczne światła igrają na spadających kroplach
Wejrzyj w serca miliardów mikroskopijnych tęcz
w ich słowa nie mieszczące się w słowach
w ich serca nie zamknięte w żadnych klatkach
Co powiesz mi przyjacielu
Kiedy posłyszysz nadchodzący wiatr
a może odwrócisz się plecami kwitując wzruszeniem ramion
przedwieczne góry pnące się pod katedry nieb
lśniące światłem tysięcy słońc globy
tańczące tak dostojnie w cichej wielkiej nie-pustce
Tak wielkie z tobą na czele cuda
Rzucisz mi być może z pogardą
To już było

I to zdumiewa mnie najbardziej


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 august 2022

Tajger

Witaj obłąkany przyjacielu
Te granice których nienawidzisz nadają ci formę
Te granice których się wstydzisz sprawiają że jesteś jaki jesteś
Te z których nauczyłeś się chlubić spełniają tą samą rolę
Tylko nauczyłeś się odbierać je różnie
Dlatego

Witaj w świecie szaleńców
z płonącymi brodami biegaczy w zaświaty
technokratów oddających swoje życie dla maszyn
fanatyków szaleństwa równowagi
i szaleństw skrajności w stopniu umiarkowanym
Wybierz własną wiarę
i wybierz swoje włości
Oto będą ci dane
i będziesz je zdobywał i zabiegał o nie
nie opuszczą one ciebie aż do śmierci
bowiem
klątwą takie oto bo oto z takiego
splątany zostałeś od dnia swych narodzin
I aż do śmierci ciała które twym więzieniem
granicami i klatką
a na równi z ciałem
mózg jelita nadnercza i reszta organów zmysłów członków
to człowiecze konsorcjum które ja mianem przywykłeś określać
na podobieństwo tobie podobnych milionów
To przez ich knowania
żyć będziesz odtąd w strachu przed utratą
oto jako swój własny niewolnik
do dnia aż zaczniesz staczać się czym prędzej
aż utracisz siebie
I wszystko czym jesteś


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 august 2022

Objawienie

Tysiące gardeł
Tysiące ust
to ich bezgłośny wrzask wbija swoje płomieniste ostrze
aż po rękojeść
w kolejny zachód słońca

Dłoń zaciśnięta w pięść
z której kapie posoka
wzniesiona tysiącem ramion
ku tysiącu słońc
które po raz tysięczny wyzywa na śmiertelną walkę

I łzawe twarze pełne obłędu
i nienazwanej grozy
lęku
i niezmierzonej mocy
błysk w gęstwinie nieprzebytego lasu

W ciszy tej najcichszy skowyt
rozdziera zasłonę Świątyni na poły
rozszarpuje serce i zagasza pamięć
zbyt ważną przecież by odejść

Nim w pył przeminie i niebyt
Na rozstajach pośrodku dwóch bagien
sycząc plując i włosy rwąc z głowy
nadbiegają ku tym co siedzą obojętni
w swojej bezwoli nieskończenie ciężcy
i w barwach swych szarzy
i próbują im dać słowa Prawdy


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 20 august 2022

Kantyczka dla nieumarłych

W hebanowo czarnej sali nieskończenie pełnej nieumarłych
co sprawia jednakże że jest całkiem pusta
stoją nieumarli

Nie wiedzą
co mają począć z dniem
który okazał się być ich ostatnim
Ani tym dzisiejszym
który po nim nastąpił

Zagubili duszę a tą małą resztkę miejsca po niej
dawno wyprzedali

To już nie ich są włości
obce są dla nich samych ręce ich i nogi
obce i złowrogie kości i wnętrzności
Tęsknią być może jeszcze powierzchownie
za możnością odczucia tej straty

Patrzą wciąż przez okno i wciąż wspominają
Jak ten wiar ich ranił
Jak to słońce ich rani
Jak ach ten świat ich rani

Lecz ten ból ich stał się tak nieważny dla nich samych
jak kropla deszczu w gwałtownej ulewie
A ich jedyną winą że patrzą przed siebie
a wszystko co widzą to własne odbicie
powtórzone tysiąckrotnie
i po tysiąckroć znienawidzone
nienawiścią bezbrzeżną bo niewyrażoną
i nieumarłą tak jak oni sami

Ja to treść każdej ich nieżywej myśli
Konstatują radość pełni do niej nienawiści
Do tego pustego alarmu w ich głowach
który im nie pozwala zapomnieć
że łatwiej im przyszło zabić siebie
niż nadzieję w sobie
I zamiast dać sobie pustkę i oddzielenie
zasypać w kurhanach i ból i rozdarcie
tkwią w rozdarciu i bólu nawet głębszym niż wtedy gdy
żyli
bez wiary w wygraną
wciąż stoją na starcie


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 june 2022

Meta-Insektoida

Oto jestem
Oto jesteś
Oto jesteśmy
zakrzyknąłem
zakrzyknąłeś
zakrzyknęli
Ja Wiem
Nie to Ja Wiem
Nie to On Wie
Nie to My Wiemy
Ja Jestem
To On Jest
To my Istniejemy

Kulka choć ciężka znów pchnięta mocą tylnych odnóży obróciła się nieco
Nowe idee przywarły niedbale do pozostałych resztek
Świadomość i życie potoczyły się zgodnie ubogacając nawzajem swoim aromatem
Żuk gnojarz spojrzał na piętrzącą się przed nim ciężką sferę z niechęcią
Po co to wszystko pomyślał
nim skonał


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 26 may 2022

Rozdarci

Mówisz mi że jesteś
Dlaczego więc tak wpatrujesz się w obce oczy
Skąd w twoim zranionym spojrzeniu
tyle rozpaczy nadziei i wiary
Mówisz mi że jesteś
Dlaczego powiedz proszę
tak trudno ci odwrócić się i odejść
skąd twoja zachłanność i i pragnienie zmiany

Tak wiele w tobie
tego co jak mówisz nie boli a ja widzę - rani
Mówisz mi że sam sobie wyznaczasz zasady
a plecy innych wciąż przed twoimi oczami
i stopy twoje innych wędrować chcą śladami

Mówimy tak samo nie kocham a jednak kochamy
mówimy nie trzeba a łakniemy w bólach
czarnej dziury głodem w przyszłość spoglądamy
bojąc się i pragnąc zarazem tego co przed nami
z całą mocą stajemy jakby zjednoczeni chociaż do głębi rozdarci
płoniemy zimnym czarnym ogniem co nic nie rozświetli
i nic nie rozgrzeje
tęsknimy za słońcem co u nas w pogardzie
i walczymy nie o to o co chcemy walczyć
zagubione dzieci na pustyni jesteśmy
a pustynia z natury swojej żadnego błędu nigdy nie wybacza
I my nocy wiecznej dzieci na świt wciąż czekamy
co przyniesie kres wszystkiej grafomanii


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 19 may 2022

Wojna

W nieczuły bat pragnień
który tnie skórę mojego bębna
wlewam kolejne pragnienia
oczekując spełnienia

w pustkę rozległych krain
wdmuchuje swoje natchnienia
zdziwiony że nic to nie zmienia
i tylko ja sam więcej krwawię

Niech mojej podróży towarzyszy światło
inne niż to co sam posklejałem
Niech mojej drodze towarzyszą znaki
inne niż te które sam ostrym narzędziem wyciąłem

Oto największe pragnienie
pragnienie przetrwania
oto jego pień korzenie gałęzie i liście
wiem że pragnienie to jest nie do spełnienia
lecz że będę zabijał i rabował aby je spełnić
wiem już także

że

wojna jest drogą świata
i świat rządzi się wojną
złudzenia dobrej woli są niezwykle kruche
nietrwałe i ulotne pragnienie nieranień

Sun Tzu naszym bogiem choć nikt go nie nazwie
i silniejsza armia naszym największym marzeniem
(nieudolnie czasami skrywanym)
I kiedy to nasz porządek zapanuje nad światem
przecież żadna wojna więcej nie powstanie

prawda?


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 19 february 2022

ewolucja okupacyjna

Jesteśmy owocami
Nasiono padło na zieloną trawę
Przetrwaliśmy burzę wojny
zimę okupacji
Nas nie wyrwały z ziemi
plutony egzekutorów
ani okrutna dłoń z widłami
nie przebiła naszych niedojrzałych serc i płuc
przykuwając je do drewnianej kołyski

Jesteśmy owocami
Ten z jabłoni jest jabłkiem
Ten z orzecha orzechem
tutaj brak zaskoczeń
Nosimy ślady biczów razów i głodów
jakie spadły na pomarszczone kory drzewa
z których pochodzimy
Spójrzmy też na drzewa jakie z nas wzrastają
Dając życie kolejnym owocom
bądźmy świadomi tych różnic
i tych ran które dołożymy od siebie
wbrew sobie
i w najlepszej wierze


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 14 february 2022

Wara od (mojego) kotleta

To nie wiersz
to krzyk
że nie jesteśmy lepsi od zwierząt
każdy mord krzyczy to nam w twarz
Nie jesteśmy wiele lepsi od zwierząt
każdy gwałt krzyczy to nam w twarz
Nie jesteśmy wiele lepsi od małp i nie-ssaków
każda zdrada krzyczy i każda kradzież
Każda armia krzyczy i każda wojna
dopóki pragniemy wyrwać serce innemu
że nie myśli po naszemu
że czuje inaczej
nie kocha a ma przecież obowiązek kochać
i dopóki wierzymy że zmusimy go do miłości
i wówczas zrozumie w jak wielkim był błędzie
do kiedy patrzeć będziemy z jakąkolwiek wyższością na drugiego
nie jesteśmy lepsi od zwierząt
a być może nawet jesteśmy gorsi od samych siebie


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 december 2021

Czas i wyzwanie

Drzewa płonące czarnym ogniem
drgnęły
poruszyły się i zachwiały
żółć zalała i zgasiła słońce
Mrok ciężkim okrywał go kocem
Posłańcy rozpierzchli się czym prędzej
aby pod osłoną ciemności dotrzeć
do królewskiego pałacu
Wtedy zastępy drgnęły
armie nieprzebrane
nieulękłe przed wszechpotężnym wrogiem
powoli ruszyły naprzód dłoń za dłonią
i krok za krokiem
Maszyna ogromna i grozą swoją i pięknem
potoczyła się w przepastnych kanionach rzeźbionych foremnie
powoli pokonując materialny opór przyczynę i źródło poruszeń
dźwigając się i unosząc zarazem
w górę i naprzód
ramie za ramieniem
i krok za krokiem
aż pobiegli wespół i wspólny ich okrzyk
grał ich forsownej kipieli
aż do granic
I wiatr chłodny zagrał na skalnych organach
Na lutni licznych jaskiń i grot ukrytych przed światłem
na wieżach kunsztownie zdobionych
warownych zamków zawieszonych nad pustką
a tam stanęli zgodnie i trwali jeden moment
patrząc wprost w otchłań
napełnieni po brzegi
i wdech zakończył swój bieg
czyniąc drogę dla wydechu


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 november 2021

Cień nadchodzącej bitwy

Wyszedłem na plac
dzieci bawiły się i śmiały
kobieta popychała huśtawkę
owionął mnie znikąd wiatr zimny
powiew nadchodzącej zagłady

Kanciaste bryły kamiennego chodnika
powiodły mnie wprost w objęcia bramy
pamiętam że oczy moje chciały płakać
i mdłości targnęły mym ciałem
Dzieci nadal się śmiały

Z zazdrością pomyślałem o jasnym dniu
pełnym ciepła i delikatnego wiatru
Jaki radując się sobą razem przeżywały
Zapragnąłem uciec i nie słyszeć ich głosów
a dzieci nadal się śmiały

Więc pójdę na plac
i kupię najpiękniejsze róże
Pociesze oczy ich widokiem i nasycę zapachem
Wręczę je potem najpiękniejszej kobiecie
Choć od zawsze chyba jestem nieśmiały

I chociaż wszystko to zwiędnie
w mgnieniu oka zszarzeje i zgaśnie
i strach za gardło chwyci nas pobladły
To przecież ważny jest ten śmiech małych dzieci
nawet w dniu nadchodzącej zagłady


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 21 november 2021

Ta chwila wieczorna

To wszystko czym jesteś
I to za czym stoisz
To wszystko co pragniesz
I czego się boisz
To słowa wiatru rzucone
To zimnego oddechu powiew
co przeminie bez wieści
Lodowatym wstrząsem dziś kości twoje pieści
A Ty zamarły w koszmarze

Otwierasz oczy i rozpraszasz cienie
Lecz puste jest twoje spojrzenie
Unosisz głowę i ręce
Lecz puste jest twoje serce

Gdzie jesteś
Gdzie byłeś
Dokąd powiedzie ciebie
Ten krok niepewny w zimny grudniowy poranek
I ten nieczuły marsz w styczniowej zamieci
Kto cię ku niebu powiedzie?

Ile razy patrzyłeś z żalem
Jak twoje sny umierały nad ranem
Jak każdy cel stawał się raną
To Ty jesteś łucznikiem i ty sam byłeś tarczą
twoja dusza - strzałą

I wolę już strzelać wokoło
Stojąc twarz w twarz z wrogą armią
i rzadziej ranić sam siebie
Wiem raczej nie znajdę swej strzały
na pustym brunatnym niebie
na chmurach ciężkich od gradu
na jasnych prętach błyskawic
nie znajdę swojej duszy początku czy końca
nie byłyby one sobą gdyby je posiadały

Więc patrzę w ogień i czekam
w ten zimny zimowy poranek
Z nadzieją wbrew wszelkiej nadziei
na wolność gdy tylko niewola
oznaczać przetrwanie się zdaje


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 19 november 2021

Wierni

Dopóki życie trwa
błądzi człowiek niczym ociemniały
Wyciąga swe dłonie ku celom udawanym
do zastępczych pragnień szepcze
swoje modlitwy pośpieszne
nie rozeznał on jeszcze bowiem
- być może nigdy się nie dowie
co wraz z jego ciałem legnie
w zimnym ziemnym grobie

Niczym przeklęty
Trwa demon zaklęty
w wewnętrznym kręgu pentagramu
na nagiej ziemi mu wyrysowanym
Zielone światło spowija mu lica
i gra swą marną rolę do kibica
uwięzionego w kręgu jak i on zamkniętym
wciąż słysząc gwizdy wciąż pragnąc pochwały
aż do litery ostatniej zawartej w swym zdaniu ostatnim
reszta jest milczeniem
ciszą złożoną
z milczenia milionów
a przez to właśnie najgłośniejszym tonem
podobnie spętanych
Tych którym już nigdy nikt nie odda racji
Nie każde życie można zwrócić światu
"Nie każdą łzę da się powtórzyć"
Dlatego sięgam
tam gdzie nikt dosięgnąć nie zdoła
wzbudzam pragnienia
których nikt nie zdoła spełnić
zanim entropia świata mnie pokona
zanim stwierdzimy razem głuchym głosem już jednego pewni
że kajdanom już tylko my wierni
my wierni


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 17 november 2021

Oto takie czasy

Nawet papież się ugiął pod ciężarem skały
I ciężar w końcu przygniótł go niepowstrzymany
Kiedy głosił do tęczowych wybrańców
swoje urbi et orbi
Zamknięte usta i oczy
otoczone wszechoceanem wód płodowych
krzyczały bezgłośnie o pomstę
nieświadome własnej niemocy
ręce swoje raz po raz wznosząc ku niebu bezwolnie
na próżno
Oto człowiek
Oto Produkt krzyczały reklamowe trzewia
I człowiek stał się Produktem
Innych tysiące i setki tysięcy
Codziennie go kupuje
W ryczałcie na kredyt na raty
Ciemność przemianowano na światło
tak przecież ciekawiej i znośniej
i taniej więc po co komu prawdziwe światło
ratując setki skazuje się tysiące
lecz wzbronić nikt nie ma odwagi
Jedną ręką zabija górnictwo
Drugą wypala się tropikalne lasy
i cnota stała się hańbą
A hańba najgorsza - zaletą
Anioł Albionu nie płonie słusznym gniewem
oparł się o bramę zaszczaną i drzemie
zaćpany nie widzi parady cyrkowej
i kobiety z brodą która już dawno nie dziwi nikogo
Oto takie czasy
I tylko pośród tłumu matni
I wymuszonego śmiechu z puszki
Jakaś się czai w kącie smutna nagość
o jeden mały krok za tym ostatnim


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 october 2021

comme ci come ca

Kwiaty upadały rzęsiście w powolne i ciche równania grządek
z ich płatków gwałtownie strząśnięte spadły lśniąc jak brylant najdroższy
krople rosy
to było kiedy przepytywałem ogród na okoliczność marzeń
z dłonią ułożoną w najsubtelniejszy symbol
lecz moje własne uszy własny głos mój rani
moje usta wypluwają wyłącznie suchych pestek kamienie bez ciała
i nie odnalazłem prawdy o szóstym wymiarze
jedynie lekko zanurzone w kawie obolałe neurony
leczę snem zbyt krótkim na okoliczność świtu
i w twarz posępną patrząc grafomańskim szeptem
szydzę tutaj sam z siebie
Póki co
Odprawiam swoje gusła
Przygładzam wciąż na nowo niezborne kroki i gesty myśli rozczochranych
niewydarzone wydarzenia co je tak bardzo chciałbym wreszcie pochwycić i chciałbym
aby się zaraz teraz wydarzyły skoro już tak wyraziście się zapowiedziały
umykają mi ich tony zbyt lekkimi będąc te ptasie przejrzyste płody poronione
nie chce żaden zasiedlić mej duszy i w niej dojrzeć pieśni jej nie rozpoznając
tak więc śpiewać im będę moją nową pieśń aby je na nowo oswoić
A czy ich owoc dojrzeje czy spadnie w me ręce
w usta wpółotwarte
tego nie wiem przecież jednego tylko jestem pewien
że nic wiedzieć na pewno nie można
Dlatego w śpiew swój zasłuchany pląsam
I kiedy mnie zapytasz
błądzę po parkiecie
tańczę
tańczę jeszcze


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 june 2021

Płatki wiosennych kwiatów

Przepraszamy cię duchu który jesteś wolnością
za wszelkie formy w których pragniemy zawrzeć cię i więzić
za tą tępą nieświadomość
że wraz z nami
to wszystko jest tylko mignięciem
potomstwem zjawisk
będących tylko ogólniejszych zjawisk efektem
Przepraszamy też że przepraszamy

za strach i wstyd nasz i obawy
że w chwili której już nas nie ma ciągle trwać pragniemy
zapominając nieustannie że nie żadnej rzeczy trwałej
że chociaż pięknym widok wodospadu nam się zdaje
nie ma w nim żadnej trwałości
ani najdrobniejszego śladu naszego chwytania

A my jak i on jesteśmy przecież tym samym
krążenie cieczy wyznacza formy naszej trwanie
Promienie umysłu i pragnień obłoki krążą nad nami nieustannie
Pogoda nastrojów jakby pory roku tutaj także
skuwa czasem lodem a czasem rozświetlając tęcze
kapryśna i zmienna niczym letnia burza

Wielbiąc trwałość w świecie wiecznej zmienności
gdzie to właśnie zmiana określa dalsze trwanie
wielbimy coś na kształt morskiej piany
ruchu oceanu zdając nie dostrzegać


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 june 2021

Owiański monolog

I jeszcze boję się słońca wschodów
w których grzmienie w górach odległych
i trzepotanie serca przelatującego gołębia
Nie zwiastują mi dzisiaj światła żadnego w sercu moim
I liście drzew co spaść muszą niebawem
szepczą do mnie nieustannie swoje ciche wyzwanie
Odnajdź skałę zanim z krawędzi
z rzeką spadniesz ku skałom na dole
znajdź skrzydła zanim tak jak my i ty polecisz
pochwycony przez wiatr i ścigany wiatrem
Lecz taka jest kolej tych spraw które tutaj widziałem
i natura rzeczy która nieustannie
pcha wodę i kamień z sercem Ziemi na ich spotkanie
wiecznie niedokonane
Gdzie jesteś białoskrzydła Istoto i czemu ciało twoje doskonałe
wskazuje nieustająco wielkie twe zafrasowanie
oderwij wreszcie dłoń od twarzy swojej
kiedy znieść już nic więcej nie mogę i biję głową w ścianę
wznieś się ponad ziemskie sprawy
Nic przecież tutaj nie jest wieczne
i nic przecież tutaj nie zostanie
sama natura gnie się przecież wciąż nowy znajdując kompromis
lub raczej go ślepo szukając
chociaż powoli jednak nieustannie
Wielki geometra wyznaczył zmian skalę
chociażby człowiek niechęć do tej zmiany
I zdefiniował sam siebie na nowo
choćby wzbudzał w najwyższym niechęć i odrazę
Jakie to ma znaczenie jeśli wewnętrzna natura
niezmienną zostaje
Jak ten ogień w oczach dawnego przyjaciela
uwięziony nadal w jego zniekształconym ciele
spotkanym po latach latami zmienianym
Natura wciąż inne przybierając formy
nieustannie zmienna niezmienną w swym rdzeniu zostaje
zamykając usta tym co naiwnie wierzą
że ich słowa i wiara coś naprawdę zmienią
Jedna tylko droga i ścieżka dla wszystkiego i wszystkich
Nieznośna i wroga wszystkiemu co żyje
przemijanie
I dusza bezbożnie wepchnięta do ciała
wolność uwięziona w ciele wolność swą odzyska
nieubłaganie


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 19 june 2021

Wycieczka

W ciężkiej opresji
w koleinach żyć wszelkich
pędzimy obcym metrem
w nieznane przystanki
Jak na ławce siądziesz
i zieleń parku otoczy cię
girlandami barw wszystkich
opadnie na oczy
pochwyci twe serce
fontann sztucznymi ogniami
mrocznymi witrażami przedwiecznych kaplic
pachnących wilgotnych kamieni
niemymi świadkami i sędziami krwi twojej
krążącej jeszcze w ciele żywym ogniem
jeszcze niesprzedanej
Poskręcanym czarnym metalem
zgrabnie młotem ręcznie formowanym
na podobieństwo pnączy i lilii
w momencie pełnej chwały swojego rozkwitu
oddech zjednoczysz z przelotnym zefirem
I plamki światła odnajdziesz
równocześnie zapragniesz je schwytać
Te zaraz obok ciebie
i te w twarzach które rozpoznajesz
I tej twarzy nieznanej niespodzianie spotkanej
pełnej magii niecodziennej
której pojąć nie zdołasz
przed czasem
O jednym pamiętaj
Ciesz się tym towarzyszeniem
zanim dzień się skończy
i to nieświadome siebie światło przeminie
i zgaśnie


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 11 may 2021

Wojna

Jaki owoc taki grzech
Jaki kamień taka śmierć
Jaka żądza taki czyn
Jakie ciało taka krew

tyle krwi

przerażenie zamyka usta najskuteczniej
nie pozwala ci się dziwić

szczęśliwcze
jesteś dzieckiem szczęścia
Jeżeli dziś kiedy wyjdziesz z domu
nikt nie zechce strzelić w twoje plecy
Jesteś wolnym człowiekiem
jeśli ratując cię przed całym złem świata
ktoś dzisiaj nie staje się twoim panem i władcą
A teraz
opowiedz mi twoje zmartwienia


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 11 may 2021

"Obey"

I posiadł ciało
Jedna z miliardów szumiących trzcin
Świadomay drogi wzrostu
mniej powstającej łodygi i gdzieś tam korony
W ukryciu jego korzenie
W wiecznie płynącej chłodnej wodzie rzeki
Tam gdzie powietrze cień i światło
Błąkają się bezbłędnie

Błądząc w nieustannym tańcu
Odwiecznej harmonii
Zginał je wiatr jak inne
Nieświadomy
Płynął z jego prądem
Pochylał wespół z innymi
Kłaniał dostojnie i równo
Tak jak setki obok
i jak innych tysiące
Odbijał od wodnej tafli
Dumny bo jednakowy
Tak samo przecież pochylony
A na skraju kępy
Sterczał ukośnie suchy badyl
Prosty bo pozbawiony wiechy
Nieczuły przez to na pchnięcia wiatru
Osamotniony i zdziczały
Brzydki swoją odmiennością
Niedopasowany
Prawdziwa zakała idealnego świata


number of comments: 6 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 2 may 2021

Spotkanie z obłąkanym mnichem

...
Potem powiedział

Jesteś całością zawsze nią przecież byłeś i będziesz
Twój każdy gest zdanie ruch myśl są zapisane
Lecz pozwoliłeś schwytać się w formy pozbawione ciała
W puste formuły i znaki jakich doświadczyłeś i nadałeś znaczenie
w niezliczonych nakazach zakazach i chęciach oplotły i uwiązały twe ręce myśli oczy żołądek i serce
Okłamały cię że to one są tobą i twoim życiem
I uwięziły cię one w sobie

Spójrz w siebie

Spójrz i jasne niech będzie Twoje spojrzenie
niech rozświetli ono
ciemność tych treści nawet
których nie chcesz światu za żadne skarby objawić
ani sam nie jesteś w stanie przypisać sobie wobec siebie
pozbieraj je w sobie niczym na plaży kamienie
Spójrz na nie i weź w swoje ręce
zważ je w nich oceń fakturę kształt i wszelką barwę
następnie mój bracie pozwól aby najgłębsze zrozumienie niczym nieugaszony ogień
wypełniło całego Ciebie
A wtedy stopisz je zrozumieniem i wykujesz z nich miecz
posłuży ci dobrze abyś jednym cięciem zabił swą ofiarę
Niechaj niczym najostrzejsze ostrze
w oznaczonej godzinie i na dźwięk trąby
rozetnie on świątyni kotarę
Tam wyjawi ci ona Twoją ostateczną prawdę
Oby w tej godzinie nie zadrżała ci ręka
gdyż inny sposób nie istnieje

Lecz najpierw
musisz odrzucić pierwsze odrzucenie
pierwszą odrazę i pierwsze wewnętrzne zgorszenie
oparte o zło i dobro o to że coś słuszne być może
a inne niesłuszne niegodne czy zbędne
bo nic nie jest dobre
jeśli nie wspiera tego dobra wola
i nic złym nie jest
jeśli czyjaś zła wola temu nie przewodzi i nie towarzyszy
A jeżeli odważysz się tak spojrzeć na siebie i świat cały zobaczysz tym jednym spojrzeniem
stwierdzisz że podwaliny ciebie
nie mają tak naprawdę źródeł w żadnej czy to złej czy to dobrej woli
To tam gdzie tkwią twoje źródła
tam też jest i prawda o tobie
i tylko Ty możesz po nią wyciągnąć swoje ręce
Ten Graal od zawsze czeka tam tylko na ciebie
Jak serca skarbu twego jest najjaśniejszym węzłem
tak prawda musi być jedna bo i ty sam jesteś jeden
chociaż oddzielony sam sobą w sobie i od siebie
...
Dlatego musisz umrzeć

To bolesne

Lecz żyć możesz naprawdę tylko jako martwy człowiek
Już bez zgody na splątanie uwiedzenie i związanie w sobie
żadną treścią czy to myślą uczuciem rzeczą pojęciem osobą emocją czy wolą
Tylko w takiej przestrzeni masz szansę być wolny
Wola wtedy w pełni objawia podwójną naturę
będąc zarazem źródłem cierpień i błogosławieństwem
Mógł będziesz błogosławić wrogom krępującym ci ręce
i troszczyć całym sercem o twojego oprawcę i twego mordercę
Tylko w takiej egzystencji stanie
gdy ani najwspanialsza radość ani największe cierpienie
same z siebie nie mają już mocy sięgnąć po Twą wolę
umysł zjednoczony nieustannie w pełni świadomy sam siebie
i wszystkiego czym jesteś co naprawdę jest w tobie
szansę masz wtedy jedynie mieć w pełni wolną wolę

Nie dojdziesz tam jednak inaczej jak przez śmierci spopielający płomień

To bolesne

Tylko zrywając wszystkie więzi masz szansę być prawdziwie sobą
dlatego też jedynie ty sam masz szansę złożyć się do grobu
z całą stanowczością miłością współczuciem zrozumieniem i sercem
to jedyna brama do prawdziwych narodzin i do wolnej drogi
Oto droga prawdziwej wolności
Gdy opuścisz mogiłę nie ty tworzysz potem lecz jedynie odkrywasz przed sobą samego siebie
nie tkasz lecz współdziałasz tworząc nowy gobelin
nie tańczysz lecz odkrywasz radość bycia tańcem bycia tańczonym
Stając nagi na deszczu nie drżysz targany tego czy innego lęku wiatrem
To co wcześniej niemożnością błahostką się dla ciebie stanie
I odkryjesz jak wyciągasz z radością ręce po więcej i więcej
bez uciążliwego pragnienia gromadzenia czegokolwiek
udowadniania czegokolwiek czy też konieczności jakiejkolwiek zmiany gdyż zmiana nastąpi w tym samym co potrzeba momencie
wzrastając w prawdziwej miłości współczuciu rozumie i woli
a kiedy to robisz nie wiesz także jak wielkie jest twoje szczęście
że każdy twój czyn jest w pełni twoim czynem
i oddasz nim siebie i wszystko czym jesteś
I dobre będzie cokolwiek uczynisz gdyż martwym będąc dla siebie
nic nie będziesz już czynił ponad to co z natury twej płynąć tylko będzie
jako wystarczające słuszne i konieczne
wszystko czyniąc z mądrością miłością i współczuciem
do tego kim jesteś na równi go ceniąc z tym kim nie jesteś
nie będąc nikim innym nic obcego
nie będzie już więcej przemawiać przez ciebie
ponieważ nic obcym już nie będzie
ani nie uczynisz niczego
inaczej jak ty tego zechcesz
A jeśli słowo jakieś pojawi się na Twoich wargach
to ponieważ oczekiwałeś z radością jego narodzin
zanim jeszcze wyszło ono od ciebie
I nie będzie w tobie gniewu złości żalu gdy odejdzie
Najlepszym najpiękniejszym Tobą będziesz
wolnym w każdej drodze kierunku i wizji
pełnią mocy będzie każdy Twój krok
ponieważ krok ten będzie miał całego ciebie
nie będąc niczym innym niż tobą
mocny w każdej chwili w pełni pełnią będąc siebie
najpotężniejszy i najlepszy bo jeden w jedności i jedyny będziesz
w takim właśnie rozświetlonym świecie
gdzie fala przemierza brzeg nieustanie
nieoddzielona od morza z którego nieustannie czerpie
nie będziesz ulegał rozproszeniom więcej
i nie ulegniesz słabościom
czasem jednak sam słabością będziesz
czasem smutkiem czy żalem
czasami staniesz się na chwilę samym rozproszeniem
mocny jednością w tym kim byłeś i jesteś
i tym kim dopiero będziesz
i już niczym więcej
ponieważ tylko tak możesz naprawdę istnieć
I żyć możesz w pełni i na prawdę
oddając światu złudzenia
w zamian za największą ofiarę
z siebie...

Spojrzał na mnie i zasmucony odszedł
widząc moje zasmucenie


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 28 april 2021

Nie pragnę pocałunków

Wypierdalać
Wy wszyscy co z pożogi serca i ludzkiej tragedii czynicie nędzną farsę ku uciesze gawiedzi
i ci co ludzkie nieszczęście przeliczacie każde na dolar lub franka
z bezdusznym skrupulanctwem
Wypierdalać
Wy co odgrywacie współczucie w głębi serca ciesząc się że nie was jakieś zło dotknęło
Wypierdalać
Wy wszyscy którzy w imię poprawności i doraźnego interesu głośno nie przyznacie kolorowi właściwej mu barwy
I ci którzy przemilczacie zło każde choć na waszych popełnione oczach ponieważ wiecie że nikt nie śmie was potem oskarżyć
Wypierdalać
Wy którzy tak miłe potraficie wkoło sprawiać wrażenie i czar swój roztaczać na wszystkich wokoło aby zaraz pobiec i donieść z głęboką z tego faktu czerpaną źle skrywaną satysfakcją niszcząc zaufanie najgłębsze
Wypierdalać
Stręczyciele prawdy dla których jest o tyle ważna o ile zysk dla was oznacza więc o innej milczycie
Wypierdalać
Prostytutki męskie i żeńskie które co gorsza nie tyle nawet ciało swoje bez oporu sprzedacie co coś na kształt duszy dla doraźnych zysków a tak naturalnie, jakby to było odzienie
Otaczam was teraz swoim gniewam, złą wolą i waszego cierpienia prawdziwym pragnieniem
dlatego w tej chwili taki jak wy i ja sam jestem
i jedno tylko słowo mam wobec tego dla siebie
Wypierdalaj


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 april 2021

Zatruta ziemia

On jest drzewem
wykorzenionym
Bez dostępu do tego co utwierdza w trwaniu nasz rodzaj
Bez woli uczynienia kolejnego kroku dobrego czy złego
Latorośla które przywiał wiatr wszczepiły się mocno wieki temu
w jego poskręcane skarłowaciałe konary
sięgając ku innym drzewom
I dlatego tylko trwa wyprostowany i boleśnie świadomy
własnego przemijania w przedziwnym trupim świetle
słońcu obcym i zimnym niczym mięso które kiedyś było ludzkim ciałem
Już nie umie opisać co czyni go żywym
jeżeli każdy oddech napełnia odrazą
tragedią wcieloną skrajnym poniżeniem
Nie wie także co daje mu spokój
skoro nie istnieje nic co by go uspokajało
co koi aż w niebyt rozedrgane nerwy
Zapytałem go o liście i obie korony
tą skierowaną ku śmierci łonu i tą co kieruje zarazem ku słońcu
co być musi za tymi stalowymi chmurami
Zaszumiał mi w odpowiedzi
Trwam jeszcze bo i inni trwają
Jak drzewo rozpięte pomiędzy drzewami
Szeleszczę bo mogę szeleścić i jeść potrafię i mogę i mogę oddychać
Trwam więc już bez smutku co mi się zagubił
już poza wszelkim smutkiem i poza rozpaczą
bez i poza wszelkim światłem także jakimkolwiek
czy to jasnego celu sensu czy nadziei
co pozwala wielu ciało swe wydawać na opał dla wielu
Patrząc ponieważ jeszcze trochę widzę
i ponieważ mam uszy słuchając
Moja forma trwa jednak nadal choć do niej uciekam
jaka rzeka na długo ucieknie z rzecznego koryta
rzeki tej natura sama już określa formę bez względu na jej szczególną
zawartość
i choć jej przezornie staram nie dotykać znam nazbyt dobrze jej brzegi
także ostrym szorstkim piachem staram się nie przemywać oczu pędząc bezprzytomnie ku źródłom strumieni
dozując ból i z wolna tonąc w niepamięci dostrzegam przecież
że często pełen jestem złej rozkoszy cierpienia
które tkwi we mnie głęboko jak narośl krwawiąca nieustannie
Zanim czas się zapadnie uwalniając nas od siebie i od formy każdej
nie gniewaj się na mnie za powyższe słowa gdyż czyny moje nie lepsze przecież bo niemal żadne
Żywię ostatnią być może nadzieję że miewasz się lepiej
Ja sam zdrowy jestem
Poznałem przecież choć pobieżnie twoją formę
jej słabości i moce bolączki i radości jasne w mule ukryte kryształy
dlatego raz jeszcze pozdrawiam cię całym sercem
Twój szczerze oddany
przyjaciel


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Deadbat

Deadbat, 15 april 2021

Wyrzutek

uśmiech wzleciał przez
poprzez
i w dal

chichot
i śmiech
aż w krzyk
w strumyk czerwieni
z nosa przez usta
poprzez brodę
krople purpurą znaczące bruk

To prawda
że szaleństwo rozerwało doskonałe fraktale
światów tak pełnych treści
że aż bezsensownych
niczym lampiony nie rozświetlające czerni
w której trwały w milczeniu
nie przeszkadzając swoją ciszą powracającemu nieustannie szumowi fal
poprzez przestrzeń sięgającym w wieczność
kruchymi palcami fal
sięgającymi aż do twarzy
płonącej od wstydu
to lęki wystrzeliły swoje pociski
w wieczorne nieboskłony
zanim rozpacz rozścieliła swoje łoże
zanim zbrukano ostatnią świątynię
zanim skończył zdanie starzec który
stał nachylony wprost do ucha objaśniając miękkim głosem pogrążający się już w mroku ogród
nie mogąc się ruszyć
i gwiazdy rozbłysły ponad morskim klifem
w który nieprzerwanie uderzał ocean białymi grzywami
i piękno zastygło w jednorodnej czerni
wrzucając wszystko do pełnej jedności
i zanim piekło wypuściło nagonkę rozpalonych żywym ogniem ogarów
i zanim od ich żaru zapalił się świat i spłonął
zalśnił i zagasł
srebrzysty blask
ujawniając sekretne przejście
które musiało być tam od zawsze
w sposób tak oczywisty
jak te spadające ziarnka piasku
usypujące niewielki stożek
u jego stóp


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 30 march 2021

Znaki entropii

Nie szukaj ciszy w krzyku nietoperza
Choć nic nie usłyszysz to on go prowadzi
z ciemności w ciemność jeszcze bardziej bezbrzeżną
wśród granic co znaczone śmiercią
prosto w wir zdarzeń których czas już minął

Nie szukaj światła tam gdzie światło nie bywa
i gdzie nie istnieje już światła formuła
ani barwa ani zapach ani żadna faktura
i nie ma racji bytu słowa kształt żaden
bo wszystkie umarły

Z nicości w nicość fala się przelewa
bez kształtu wrażenie rozpływa się w tej fali
bezpostaciowe monady bezsilne nie tworzą już skupisk
i granice pomiędzy nami wszelkie dawno się zatarły

Bez racji i sensu bez logiki
bo na cóż logika tam gdzie nic nie bywa
I wszystko co było i co mogło powstać
w jedno wszystko zlane wszędzie i nigdzie
teraz i zawsze posiada aforemną postać
znaku pożegnania

Nie ujmie tego umysł
bo i cóż tu ujmować
Z pustego nicość przelewać w próżne jeszcze bardziej
Oto koniec projekcji
i czas już wyjść z kina
żegnając choćby dwornym ukłonem nieboskłony wszystkie wszystkie horyzonty
z prędkością która czas zagina
pod bosymi stopami
pobiec truchtem pod drzewo
na nasze ostatnie spotkanie


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 14 march 2021

Dzieci iluzji

Dokąd idziesz
dziecię iluzji
Ty tego nie chcesz wiedzieć
gorąco zarazem tego pragnąc
Karmisz się iluzjami
siadasz nad ich sadzawką
i wyciągasz po nie swoje wątłe ręce
w wysokich górach nieraz
poszukujesz ich wodospadów
w trudem nasyconych grotach życia
z uporem wyszukujesz najwłaściwszych szlaków
one to twoje drogowskazy
potem uświęcasz je swoją wiarą
i świętą prawdą się stają
walczysz często o nie z innymi
robiącymi dokładnie to samo
spotkanymi zupełnym przypadkiem
na twojej ścieżce
kolejnej już i nowej nieraz
a tak dziwnie najczęściej wytartej

Dokąd idziesz niewidome dziecię iluzji
świadomie nieświadome
że świadoma iluzja to już kłamstwo
Potrzebujesz ich by oddychać
aby wstawać rano
z tą samą radością i motywacją
potrzebujesz ich tak bardzo
aby w pełni czerpać ze zdroju życia
potrzebna ci jak ta brudna szmata na twarzy
kiedy przeczuwasz że słońce może wypalić ci oczy do nagiej czaszki
potrzebna ci jest
fałszywa tożsamość


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 6 february 2021

Dom dla obłąkanych

W ciszy listopadowego wieczora
kiedy zaszły już wszystkie słońca
kroki po omszałych schodach
korytarze niegdyś jasne
teraz puste i groźne chore na łupież farb
ona tutaj była
jej ręka z łokciami dwoma
jej myśli przygniata mgła
oparu mdlące i duszne
z tysiąca lęków
jej myśli niczym czarny obsydian
gdzie nie gdzie tylko jaśniejsze żyły kwarcu
nieliczne jasne plamy na czerni
i szła tędy do swojej celi
bez wspomnień bez żadnej wiedzy

ta co nie znała radości

a wszyscy wydali jej się groźni
i obcy z dziwnym grymasem na twarzy

a oni się uśmiechali

Trafiła wreszcie do innych
w wieku tym samym co ona
głównie stali łykając kolorowe tabletki
i żelazna dzieliła od świata ich krata
i cisza dzieliła ich martwa
przetykana burzami krzyku
niemym oczekiwaniem rozdarta
samotna i wiecznie sama
Siostry nie były jej siostrami
straszyły ją ich czarne nakrycia głowy
ich czarne ubrania
Idziemy lecz wieki za późno
nie było tu dla nich ratunku
i tylko żal ściera serce na popiół


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 5 february 2021

Poranek kojota

Skazany na śmierć
za zwierzęce cało
ze zwierzęcych ciał
skazany na trwanie
w zwierzęcym rozdarciu
pomiędzy tym co mogę
a tym co naprawdę bym chciał
skazany na włóczęgę
zanim nie odkryję swojego
jedynego właściwego drogowskazu
odtąd
w świecie niewybranym
skazany na niewolę swojego znaku
Bez pana skazany na zagubienie
Bez dzieł wielkich skazany na zapomnienie
skazany na niebyt gdy byt niezagnieżdżony
skazany na wiarę
gdyż jest nią najmniejsze nawet oczekiwanie
skazany na bunt
niemoc gniew wściekłość
zaprzeczenie
targi
akceptację
integrację lub rozpad
zanim jeszcze ciało trafi w ziemię
kiedy na to wszystko naraz patrzę
chce mi się rzygać
widząc jak tłum
"szcza na zwłoki gryząc grdykę"
"k..wa ja p...olę...k...a"


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 january 2021

Rewolucja

Ziemia znów nabrzmiała łaknieniem krwi
i czujemy wzbierający w nas bunt
Strachu zapach ponownie przenika powietrze
i wiemy że nasze umieranie niebawem się rozpocznie
tak jest już blisko

To rewolucja
Głoszą je przepiękne bezpłciowe archanioły nieuchronnej zagłady
To rewolucja
którą wzniesiemy własnymi rękami

Obejmuje nas czule jej zew
miękko szepcze do naszych uszu jej śpiew
W jednej chwili
kiedy karma rozgorzeje ogniem
spojrzymy po sobie zaglądając sobie w dusze
i zobaczymy zjednoczony świat

To rewolucja
którą wznieca się nami i poprzez nas
To rewolucja

Ci którzy ją nam powierzyli
nie mieli ust
nie mają oczu
Ci którzy nam ją przykazali
głusi na wszelkie argumenty

W naszych żyłach tętni mocno jej zew
To rewolucja
to REWOLUCJA!
rewolucja
rewolucja
...
to
rewolucja...
to jej przepięknie nieludzkie anioły
jakże jest piękna
jakże jesteśmy jej głodni ...


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 15 january 2021

Autoportret dziecka

Moja trumna jest zbyt ciasna
Nie mieszczę się z wszystkim co uznałem za swoje
Moja trumna jest zbyt chropawa
źle obrobiona kalecze o nią moje kurczowo zaciśnięte dłonie
Zadry wnikają głęboko raniąc moje serce
Moja trumna jest niedbale pozbijana
deski odpadają z jej dna wieka i boków
nie nadążam z ich chwytaniem
w swoim ostatnim locie ponad pustym gniazdem
Moja trumna jest zbyt obszerna
czasem nie mogę się w niej odnaleźć
i kiedy marzę o chłodzie ziemi
który nie ukoi już żadnej gorączki
wygrzebuje z niej skrawki i ścieram na farby
moja prymitywna odrapana trumna
stojąca bez sensu na środku ogrodu
nie nabrała jeszcze właściwych kolorów


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 14 january 2021

Ogniste kuchenne legiony

Pary butów nie do pary
To samo skarpetki
Wstałem tylko po to by usłyszeć
Cichy szelest w ciszy
szeptem dźwięczny szelest
Starożytna oto stoi przede mną kolumna
która przecież jeszcze jakoś wspiera
jeszcze starsze niebo
I obydwa upadną obydwoma gasnąc
I ponownie strzaskają kruchość wielu światów
o zimną bytu posadzkę
cios za cios
I płatki do mleka
tak być musi
i warga krwawiąca
za pocałunku wargę
Oto jedyne prawo
To jest takie jasne
W ciszy szept przecież to krzyk najgłośniejszy
I płomień świecy w ciemności musi świecić najjaśniej
Kiedy zrozumieją to ci co bezustannie krzyczą tak strasznie
Kiedy wreszcie zwiędną im ręce i wyschną ostatecznie krtanie
O uczyń to najsilniejszy
Największa mrówko
Niepodzielny władco
Największego Najwyższego mrowiska
Niech umrą niech przepadną
Usłysz moje złorzeczenie
I znajdź je drogim myślom Twoim
rozszczep ich mózgi i odwłoki
odbierz im liście i truchła targane
aby karmić larwy i grzybnie ich smutku
Zanim założę kaptur
i na ulicę wyjść będę musiał
zabij je o Królu
zabij je po dwakroć!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 8 january 2021

Samoakceptacja

Pewnego dnia doszedłem do przekonania, że muszę siebie polubić. Nie mogę przecież zamknąć w zakładzie jedynego człowieka na którego towarzystwo jestem skazany aż do śmierci.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 7 december 2020

Sadhu I

Idzie przez połacie pustych krajobrazów
poprzez skwar i suchość i ból stawów
poprzez ciszę i chłód poranków
poprzez rozpalony gwar i harmider dnia
poprzez ulgę chłodniejszych wieczorów
cisza gór go przyzywa
chłodnych potoków obiecując strumienie
lecz to ludzkie osiedla go karmią
i ciało jego niosą obce ręce
świątynie krzepią jego serce
i czasem radością jest każdy krok
i z rezygnacją akceptuję tą radość
tak samo jak obojętnie akceptuje smutki
kolorowa szmata zwisa na nagim ciele
nie jego
jak to ciało
to tylko
kolejna rzecz do dźwigania
bez końca bo bez początku
Błogosławi porządek
błogosławi chaos
wznosi swoje dłonie ku bezgłośnym bogom
wznosi do nich swe serce i bezgłośną modlitwę
szuka świętej wody i świętego pokarmu
wypatruje świętych domów
aby temu ciału w dalszej drodze pomóc
ciesząc się szczerze każdym starym nowym krokiem
idzie poprzez ulice rzęsiście oświetlone
do świętych miejsc którym przynależy jego bycie
mija płonące stosy i płonące pochodnie
w odwiecznej gorączkowej drodze do prochu popękanej ziemi
tej pod jego bosymi stopami
i do świętej życia rzeki
do światła wszystkich gwiazd
ponad pustynią którą przemierza bez celu przez wieki
ponad głową opartą o długi kij
jego jedynego przyjaciela
idzie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 28 november 2020

Moja grafomania

Nie piszę słów
składam tylko wyrazy
wyrazy myśli uczuć znaczeń
upadłych i zamkniętych w sobie
jak ja sam
wyrazy gniewu żalu i ubolewania
czasami przekornej radości sprzeciwu na rytm i rym i formę
na świat a w nim na siebie
na to co mogę zmienić a czego nie mogę
nie aspiruję do żadnej etykiety
nawet ta człowiek zda mi się za dużo
jak każdy milczeniem jestem wpatrzonym w ogień
niekiedy wpadam w tory życia znużony przydługą podróżą
spopiela mnie czas zabijają myśli
i gniew niestrawiony

Wszystko to złudzenie
prawdziwe życie czasem mi się przyśni
Lecz ileż będzie można jeszcze śnić na jawie
przecież kimś innym pragnąc sobą jestem właśnie
dlatego prawda każda jest zarazem fałszem
Wzór gubi się i rozpada w chaos
Upadłe anioły nie zbierają poziomek
Świtu różany przedświt podsuwa marzenia
Nadzieja w barłogu agonii ciągle nie chce skonać
może odnajdę kiedyś siłę by skrócić jej cierpienia
Oto czemu trwać tak muszę
jak wpatrzony w przyczynę skutek
obserwując beznamiętnie
pożerającą mnie niczym wstydu płomień
te chwilę


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 14 november 2020

Monte Blanco

Co robisz
Kiedy najjaśniejsze słońce
poraża cię największą rozpaczą
Kiedy to wszystko co dobre
wczoraj radością samą dzisiaj samym płaczem
Kiedy zrozumiesz nieuchronną cenę każdej radości
Czy sens jakiś zachowają jej spróchniałe kości
Czy smak mieć może tysiąc razy przeżute wspomnienie
tak dalekie od prawdy jak ważne dla ciebie
Oszukany
co uczynisz
winnego ukarzesz
czy nowej poszukasz prawdy
wypalonej w wątpliwości żarze
zahartowanej w ogniu wrogości
schłodzonej rozumem
Czy stwierdzisz że pomóc nie da się nikomu
i wzmożesz swoje siły aby pomóc sobie
Czy też schowasz do schowka na szczotki
z ulubioną książką
udając że świat nie toczy się obok bezlitośnie
udawać będziesz że tak oto trwać możesz
choć wszystko przeminie
czy może gniewem zapalony rzucisz się na niego
aby kopać gryźć i szarpać czyniąc rozpaczliwe znaki
zanim zatoniesz przytłoczony jarzmem
bez szans na jakąkolwiek prawdziwą odpowiedź
bez wiary w szansę najmniejszą
na jej czy twoją prawą niepodległość
Czy też staczając się ku dnie grawitacyjnej studni
bezwzględnie i bez szansy na ciętą ripostę wobec losu
milcząc wobec przeznaczeń i bytów
skierujesz wzrok na zewnątrz ku wewnętrznej górze
i zaczniesz się wspinać


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 2 november 2020

Zamek Urojeń

Usiadłem na ziemi i spojrzałem w jej trzewia
Ujrzałem zamek mroczny wznosił się do nieba
Przemierzałem samotnie puste puste komnaty
dźwięk mnie nie dobiegał żaden ani światło poza moim własnym
Kiedy już minąć miałem sztaby bramy grube
Na tle kamiennej ściany ciemnej i obskurnej
Twarz Strażnika dostrzegłem złą podłą obmierzłą okrutną
Pchnąłem ciało w paniczną ucieczkę oddech jego wciąż czując
Do zamku ponownie wbiegłszy pędziłem bez miary
Lecz nagle po raz drugi stanął przede mną smutny zmęczony i stary
Z całą mocą lęku i gniewu głową go uderzyłem
Krew mnie naraz zalała przecięta szkłem lustra które zbiłem
Teraz krążę krwawy po wielkim zamczysku obłędnym wciąż pchany tym pragnieniem
I ostatniej pochodni oświetlam swoją drogę płomieniem
pokonam Strażnika i ucieknę z zamczyska w którym się zagubiłem
Czarne róże pięknie kwitną na krwistej mokrej ziemi w zamkowych ogrodach
Ktoś cały czas w nich rozwiesza i zapala lampiony świeżo dziwne pachną zioła
Lecz te drobne gwiazdki nie są w stanie rozświetlić mroków Wiecznej Nocy
I modlitwa bezsilna na ustach zamiera świadoma boleśnie swej własnej niemocy
I każda moja chwila jest nie-Niebem
Na błędnej wędrówce ucieczki myślą opętany jestem
uciekam też od wiary w nadzieję w której zalękniona
każda myśl niczym pęd młody zanim wykiełkuje już bez światła kona
Wiem tylko to jedno na pewno a świadomość ta straszna jest nieznośnie
Strażnik mi wciąż po piętach depcze słyszy wszystko co powiem do siebie a nawet pomyślę bezgłośnie
W każdej chwili swoje żelazne argumenty mi do ucha szepcze
w tej chwili także czuje jego oddech przecież
Nawet jeśli obejrzawszy się nikogo nigdy nie dostrzegłem
wiem po prostu wiem czuję że po piętach mi depcze
i tylko śmiech jego brzmiący obmierźle i podle
(raz po raz wyrywa się z mojego gardła)
Zanim go nie odnajdę i nie zwyciężę jaśniejący w bieli
Będę błądził nadal jak po tej wielkiej zimnej celi
Szukając swojej rewolucji i swojej gilotyny
Oprawcy narzędzi i własnej by ich użyć siły
I osiągnę pokój i wolności pełnię
(W taki oto sposób nagrodę dosięgnę)


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Deadbat

Deadbat, 29 september 2020

Podróż

Usiadłem i spojrzałem przed siebie
Góra była harmonią białej mgły
przechodzącej w zieleń drzew i krzewów uczepionych skały
skrywała w swoich niedostępnych ścianach skalne groty
do których idące pielgrzymki mijałem

Wspinaczka i marsz zostały gdzieś za nami
choć jeszcze tkwiły we mnie pośpiesznym oddechem
i bólem
Przede mną był już tylko widok szczytu
pokrytego mgłami
Zaśpiew buddyjskiej modlitwy
wypełniał przepięknie
budynek i plac świątynny z jego kolorowymi trójkątami
Kształt strzeżonej przez wielobarwne demony bramy
Dźwięk ten nie zakłócał ciszy
lecz ją dopełniał w sposób doskonały
wracając i zanikając niczym morskie fale
Kamienny posąg chłodnym wkoło patrzył
niewidomym spojrzeniem
widząc wszystko
to co jest
i to czego nie ma
czyniąc to wszystko jednym i tym samym

pustka


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 26 september 2020

Marsz Nie-równości

Kiedy przyjdą pod twój dom
Rozhisteryzowani i nadzy
Z topornie wybazgranymi hasłami
Z wulgarnymi słowami na wydepilowanych twarzach
Zamaskowani barwami i słusznymi celami
Z żądaniem oddania im wszystkiego co posiadasz
na podstawie walki o Równość i Historyczną Rację
kiedy naznaczą twój dom
pisząc faszysta na twoich drzwiach
co uczynisz
Kiedy zaczną niszczyć rabować i bić
nie rozumiejąc że wkrótce nie będzie chleba
który można za te pieniądze kupić
Kiedy podejdą do ciebie w biały dzień
i przytkną lufę do głowy
z pytaniem na kogo głosujesz
i ty wiesz że nie zadrży mu ręka
Kiedy telefon na policję pozostanie głuchy
kiedy nikt nie odpowie po drugiej stronie
co uczynisz

Czy zamkniesz się w swoim lęku
Czy z godnością umrzesz
w godność tą wierząc samotnie
Czy z płaczem tłumaczyć zaczniesz
że nie nienawidzisz nikogo
że ta przemoc wobec ciebie to pomyłka
że popierasz i pójdziesz wraz z nimi
okraść kolejny sklep
spalić kolejne auto
rozbić kolejny bankomat
siać terror
A kiedy stwierdzisz że to ich nie przekona
czy żałować będziesz tej chwili słabości
w chwili swojej męki
Jak te miliony przed tobą
Jak te miliony po tobie

I tylko ten śmiech Stalina
zduszony jakby spod ziemi


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 september 2020

Kierunek (lęki nocne)

Widziałem trupy ich palców wyciągnięte
kości obeschnięte wymierzone niczym nieme oskarżenie
w kierunku celu którego sens obumarł wieki temu
podobnie jak oni

Wyszedłem więc z mroku i poszedłem dalej
na światło dzienne
jak oni wyciągając ręce
ku powierzchni

I widziałem wbite w ziemie twarze obciągnięte uśmiechu grymasem
uczepione kurczowo pełnych pociętych gazet
skórzanych portfeli


Kłamią i oszukują nie ma dla nich grozy ani śmierci
ani wszelkiego dobra miłości szczerej wiary czy nadziei
której nie potraktują jak zwykłych narzędzi
w drodze do własnego pustego bogactwa
Ich twarze malowane w najmodniejsze kłamstwa
Ich ciała obłóczone w jaśniejące szmaty zdobne w znaki
najpotężniejszych światowych kompanii
Każdy pragnie pragnieniem palącym go dniem i nocą
po ciałach najbliższych nawet do najwyższej przebić mocy
wybić ponad wszystkich
i stamtąd pokazywać im całą swoją pogardę i wasalną władzę
i całą skrywaną głęboko nienawiść
dzień za dniem i chwila po chwili
to sprzedawcy miłości

to fałszywi prorocy

Sami świadomie własnego kłamstwa nie poznawszy
szydzą i drwią teraz z wszelkiej prawdy
Oto liderzy na miarę tych czasów
Derwisze fałszywego boga
Oblizują już wargi swoje z nieskrywanego łakomstwa
Bestie w skórach baranków które jemu dziś pragną składać ofiary
na równi ze swojego i twojego potomstwa
Wyczuli bowiem ze swądu płonącej ulicy
Wyczytali ze znaków na niebie i ziemi
że oto ich czasy nadeszły
oto się policzyli i nieufnie łączą
Wyją już coraz bardziej zgodnie zadarłszy pełne kłów paszczęki
Obszczekują posągi
obsikują ognie latarni by zgasły światła nienawistne
Aby dyktować mogli trasy wszelkim statkom sami
wyznaczać kierunek jedyny właściwy
A kto go nie wybierze ten będzie ich wrogiem
uświęconą ofiarą i łupem należnym zwycięzcy i władcy

Oto Sfora na smyczach których nie zobaczysz
I czas na Polowanie jest już coraz bliższy
Pościg ruszy nieubłaganie
Czy to haniebny znak ich ofiary
na twoim czole płonie skrytym ogniem
czy uznają że dość jesteś im lojalny
żeby tym razem ujść z życiem
zanim twój statek w zderzeniu z żywiołem zatonie
Jeśli w świątyni przodków stwierdzisz że nie masz tej szansy
Kiedy usłyszysz trąby wzywające wiernych
Wybierz właściwy kierunek
I biegnij
zanim sił nie zabraknie i wyczerpany nie padniesz
Albo ukryjesz w skrytym dobrze
schronie
jednym z tych ostatnich
Kiedy zaś dopadną cię
i w imię większego dobra i (ich) lepszego życia
będziesz musiał umrzeć
I dołączysz do tych co ostatkiem woli
dawno martwego ciała ku niebu wyciągają palce
do celu który tak dawno przecież stracił wszelki sens
i rację

wskazując kierunek


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 17 september 2020

Przesilenie

Miliony świateł widziałem
Lśniły w głębi mych oczu
Wstąpiłem do nefrytowej kaplicy
Do diamentowego pokoju
aż ujrzałem kaplicę z witraży
z czerni czystej grobowcem na środku
Najpierw zaśmiałem się z kolorowych szkiełek
kiczowatych groteskowych posągów
Lecz wtedy poraziło mnie światło
Teraz jestem jak jeden z tych licznych co na kolanach
wpatrują się w swoje małe szkiełko
Błagając rozpaczliwie z wyciągniętą dłonią
przez szkiełko zabarwione patrzą
barwą
o której zapomnieć nie mogą
ich ukochaną i ich znienawidzoną
każdy skłębiony na zewnątrz z wykręconą ręką

Nie dla pustego oczodołu prawdziwe światło
nie dla kawałka mięsa zawieszonego na bladym kośćcu
Filary kręgosłupa wiodą wprost do mózgu wiązki prądu
Kamień miażdży nożyce choć papier go spowił
Tygrys miażdży kobietę której syn nie zdążył
W fladze wszystko zawarte lecz nic to nie mówi nikomu
i tylko rani mnie jego milczenie
milczenie
które odbijać się od ścian będzie dopóki plon nie wzejdzie
dopóki nie dojrzeją kłosy
słowa rzucone na stos ognia czernią w jasne niebo dymiący
wzejdzie znak nieposkromiony i niepokonany
Pojawi nadzieja naprawy
i wtedy świat się skończy


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 13 september 2020

MIzantrop

Żyje zgorszeniem
Zgorszeniem księciem rycerzem który ratuje księżniczkę
aby następnie sprzedać za grosze do niemieckiego burdelu
Zgorszeniem ludźmi z ustami pełnymi wzniosłych ideałów
pozwalającymi innym umierać z głodu na rogu tej samej ulicy
Zgorszeniem zakamuflowaną merkantylizacją wszelkich postaw
bytów i wartości poza najbardziej podstawowymi
zgorszeniem fanatyczną religią przeróżnych stronnictw politycznych od prawej do lewej
- tych chyba nawet bardziej obłudnych lub programowo głupich
bez cienia współczucia skazujących na cierpienie całe grupy
Zgorszeniem żyję naszą faktyczna zgodą na cierpienie
o ile nie można z nim bezpośrednio połączyć mnie czy ciebie
Żyję także zgorszeniem sobą
Swoją bezczynnością rozwlekłością niemocą
i ucieczką w słodką beztroskę
chętnym zamykaniem oczu
kiedy nie mam już sił i chęci wciąż patrzeć na ludzkie poniżenie
Kiedy co raz ktoś krzyczy mi do ucha
co już wolno a co nie robić myśleć czy powiedzieć
Wiem że jeżeli się nie podniosę
Wiem że jeżeli nie zacznę walczyć
sam w sobie
o prawdę siebie i prawdę ciebie
Jeżeli tego nie zrobię
I jeśli ty nie zrobisz nic więcej
Jak odróżnimy ciemności od świateł
Jak połączymy przeciwne żywioły
Jak kiedykolwiek miałoby być lepiej?.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 11 september 2020

Ślepota patrzenia wstecz

Miło jest mknąć przez chłodny mrok
Wilgoć wiecznego wieczora rozcinać bezgłośnie
Rwać cicho pajęcze sieci wydarzeń rzeczy zjawisk ludzi
One niestrudzenie próbują cię schwytać zatrzymać spowolnić
Ich dotyk zabawnie łaskocze twoje oczy
powodując śmiech lub w twarz uderzając
łzy z nich wyciskają

lecz od teraz wiesz już że nic one nie znaczą
Wiesz przecież
To tylko świetliki na drodze do prawdziwego światła
Oszukańcze światła które muszą przeminąć
Udające wieczne światło fałszywe latarnie
Nie pozwól im się schwytać
W dniu w którym to zrobią
uwiężą cię w sobie
Karmiąc twoim cierpieniem
Siebie nieprawdziwe wspomnienie
Ponieważ jest to jedyne istnienie
jakie możesz im ofiarować


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 11 september 2020

Poznaj Prawdziwą Poezję

Młoteczek uderza w bębenek
. Młoteczek uderza w bębenek
Młoteczek uderza w bębenek
. Młoteczek uderza w bębenek
Miedziane naczynie zaczyna wibrować intensywnie
Dźwięk nasyca całe powietrze
Wszystko zatrzymuje się nasączone tym drżeniem
Wibruje intensywnie
Cichnie powoli
Cichnie powoli
Cichnie

Setki płomyków
Setki bytów
Setki drzew
Setki modlitw bezgłośnych
Pośród stromych gór porywistych podmuchów
Szumiącej wody skalistych strumieni
Głazów niestrudzenie nieporuszonych
Zwyczajnie rodzi się Prawdziwa Poezja
opisana dokładnie poniżej
...


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 6 september 2020

Czy przyjdzie oświecenie?

Światło i ciemność w wiecznym wirują pędzie
zderzają się z sobą i z ich czułych objęć
Z ich nieświadomego pełnego gracji tańca
pył czasu przenika w światy
gdzie zdarza się życie
Nie jest niczym innym niż to z czego jest złożone
ma składniki te same jednak połączone
tworzą nową jakość stapiając się w chwile trwania
Oto bieżąca miejscowa entropii anomalia
układ próbujący zatrzymać nieuniknioną
utratę wszelkiego światła ciepła energii

Oto strumień życia wielki
Niczym potężna fala złożona z fal tysiąca
lub przedwieczny huragan spleciony z milionów zefirów
Piramida w której każda cegły okruch najdrobniejszy
z mocy wszystkich i każdą dostępną mu siłą
walczy z nieuniknionym
czasem i przemijaniem
aby w domu jego razem trwać mógł i działać
jeszcze tą chwilę
i jeszcze tą następną
rodzić się i umierać dla siebie nawzajem
Jeżeli to nie jest miłość
To nie wiem czym jest wcale

Jakże krucha jest jego konstrukcja
Jakże delikatna równowaga tkwi u podstaw trwania
jego świętej komunii nieustannej
Ten cud życia człowiek który choć go nie rozumie
śmie traktować niczym przedmiot by użyć dla siebie
dawnymi czasy pochłaniał by sam przetrwać
lecz teraz
pożera dla miłych mu doznań z samej jego konsumpcji

Brak wyżej stojącego niż ja organizmu
pozwala mi sądzić że mam prawo do czyjegoś ciała
sami je sobie przyznaliśmy wieki temu
bez żadnej refleksji co znaczy w istocie
zgoda na śmierć uznanych na wstępie
za mniej rozumne istot
(nie osądzi nikt przecież zwycięzcy)

Tak myśleć może jedynie życie które samo siebie nazwie
Koroną Wszelkiego Życia
Człowiekiem
Ostatecznym Drapieżnikiem

Jakże więc tolerować moglibyśmy inną
równą sobie istotę lub stojącą wyżej

Jakie jeszcze prawa nadamy sobie sami
nawet wbrew samej naturze materii ciała jaźni
jak daleko zbłądzimy w samookreśleniu
zanim rozpadniemy w nicość i chaos bezwładny
na żadnej prawdzie poza chęcią użycia nie oparty

Popatrz na człowieka
spójrz jak szamocze się warczy i gryzie
walcząc o samozbawienie samouwolnienie
Kiedy ze ślepego zwierzęcia jest w nim wciąż tak dużo
i zysk chwilowy przekłada tak wielu ponad sens każdy
Kiedy już zwątpiwszy we wszelką nadzieję
Nieoczekiwanie i wbrew wszelkim planom
z chwilą gdy zawieszonego w pustce znajdzie siebie
samozagłada jedynym pozostanie celem
czy znajdzie ucieczkę
pomiędzy samopodpaleniem
a chwilą nim spłonie niczym cienki skrawek siebie
W tej chwili dla jego bytu sensu najważniejszej
nie mogąc już w żaden sposób liczyć na siebie
czy będzie ratunek
Czy nadejdzie Boskie oświecenie
Czy niebyt okaże się prawdziwie jedynym słusznym i właściwym celem

Ziemia jest tylko jedną małą kroplą błękitu
Lecz ludzie są ślepi i nic tego nie zmieni


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 26 august 2020

Antyapokalipsa ver.1

Więżą nas słowa pojęcia i czyny
Zmieniamy słowa budując nowe lepsze klatki
zmieniamy definicje niczym rękawiczki
ta pasuje do masowego mordu
tamta do kosmetyki twarzy

Czyny

Czyny są decydujące
oraz ich znaczenia i interpretacje
budują nam wczoraj dziś i jutro
konstruują bieżący mechanizm przemijania

Patrzę zdumiony
jak każde przekonanie można zmienić w rewolucje
jak bezwzględną mogą z obu stron dobre chęci
wykrzesać nienawiść
każdą śmierć i życie każdego można wszakże użyć
Wszystko co istnieje jest po to żeby czemuś służyć
Zwycięzcy nikt przecież przed sądem nie postawi

Nie ma formy dla samej formy w najczystszej postaci
ani treści będącej pełnia samą w sobie
planeta wszystko pomieści lecz jest układem zamkniętym
dlatego organy nieużyteczne czeka wyginięcie
Udajemy że wieczność jest teatrem
szepcząc śmierć bezgłośnie z każdym kolejnym oddechem
inaczej nikt nie pozwoliłby się naprawdę zranić
(dużo tworów kultury wskazuje to wyraźnie
Im więcej śmierci pcha nam się przed oczy
tym bardziej jej realność w widmo przemienia się i niepoważne blaknie)

Poszukujemy znaczenia siebie miłości i szczęścia
Pragniemy posiadania potęgi i władzy
Tworzymy wartości i niszczymy lub giniemy broniąc
Największym każdy pragnie życiem być i najważniejszym
w odwiecznym piękności konkursie na trasie ludzkiego maratonu
na naszej prywatnej mecie czeka baner co śmierć wyraża
i koniec podróży
I nie ma znaczenia czego dokonamy
Znikąd zmierzać musimy donikąd
To obieg zamknięty jednoplanetarny

Gdzieś z wolna neoczłowiek z fabryki poczęty
nadchodzi wyprany ze zbędnych emocji
krystalicznie czysty
bezpłciowy
wielopostaciowy więc też i bezkształtny
ideologicznie niezaangażowany
z zwierzęco-darwinowskiego drzewa
bezpiecznie wyrwany

Praczłowiek przeminie
tak jak dinozaury


W końcu i ten zginie
(na własną zagładę w najlepszy możliwy sposób przygotowany)
jak bluźnierstwo rzucone w twarz
samego Boga
I czas stanie
zlewając z powrotem w wieczność wszystkie
rzeczywiste i te urojone wymiary


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 august 2020

Wieczorny wypad na zamek

Patrzę teraz na tą ulicę
szaleństwo krąży bezgłośnie
Patrzę na brukowany chodnik
szaleństwo patrzy wraz ze mną
Patrzę na kamienny sześcian chodnika
szaleństwo ciąży w moich myślach
w głowie tętni cicho nadzieją że być może
wieczór swoim chłodem ugasi upał
oszalałych i zdziczałych myśli
Lecz szaleńczy bieg serca jedynie
każe cisnąć brukiem

Wkoło miliony spokojnie umierających ciał
wokół tysiące rozjaśnionych lamp
aktualnie nie świecą nikomu
niemo służąc wszystkim
Kiedy wchodzę w cichą śmierdzącą ciemność
łuk kamiennej bramy pochylony nade mną
trwa
na złość czasowi bez pamięci czasów
I oto jestem
na zamku
Już mogę
Podejść do kamiennej ławy na środku ogrodu
podnieść z ziemi rozsypane myśli
i w kalejdoskopie co miga prawdą tak zabawnie
czasem tak zwodniczo lecz nigdy naprawdę
ułożyć kolejny plan kolejne równanie
potem go niczym magiczne zaklęcie całą mocą
nasycić wzbudzając ostatnią nadzieję i wiarę


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 august 2020

Prawdziwa opowieść

Iskry wędrują przez ciemność nie gasnąc
one przechodzą do innego wszechświata
Motyle białe to czyste dusze prawych i poczciwych
Czerwone ćmy to głodne duchy co wciąż światła łakną
Lecz nie ma pokarmu co zapcha czeluści ich krtani
i nie ma takiej jego ilości co ich głód nakarmi
Możesz to wyobrazić sobie jako pokój pogrążony w mroku
chociaż nie ma tu ścian żadnych ani nie ma ciemności

To tylko
Sto miliardów motyli wszelkich barw i kształtów
Płynie ku wieczności
I szczelina w ziemi jest ich najszerszą bramą
bezznaczenia
słowa co znaczy w dwójnasób
nic zarazem nie znacząc

Iskry w trzasku wybuchają w nieme konstelacje
wędrują przez ciemność nigdy nie gasnąc
One przechodzą do innego świata
Napełniając moje myśli prawdziwą baśnią


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 10 august 2020

To co jest - ?!

Nie ma takiego miejsca które nie można opuścić
Nie ma takiej prawdy której nie możesz porzucić
Nie ma takiej drogi którą nie możesz nie pójść
Nie ma takiej ciszy której nie można zakłócić

Nie ma takiego piękna którego nie można zohydzić
Nie ma takiej wartości której nie można podeptać
Nie ma takiej słodyczy której nie można goryczy pełną uczynić
Nie ma takiego światła którego nie można przed oczami zakryć

Nie ma takiej muzyki której nie można wyciszyć
Nie ma takiego smaku którego nie można odebrać
Nie ma takiego celu który nie można porzucić
Nie ma takiej świętości której nie można zbezcześcić

Nie ma takiego życia którego nie można pozbawić
Nie ma takiego sensu którego nie można bezsensownym zrobić
Nie ma takiej odwagi której nie można lękiem i strachem napełnić
Nie ma takiej łagodności której nie można przemocą zniszczyć

...
Nie ma takiej pustki której nie można wypełnić
Nie ma takiej ciemności której nie można rozświetlić
Nie ma takiej ciszy której nie można piękną muzyką nasycić
Nie ma takiej brzydoty której nie można rozświetlić pięknem tak jawnym choć przecież ukrytym


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Deadbat

Deadbat, 10 august 2020

Klątwa czasu

Czas uderza w tętnice
niczym skryty zabójca
Ulica tętni ruchem
Pulsujące światła lamp
kolor migocze
pulsuje rytmicznie

Dnie wieczory poranki
przemijają bez skargi

Spójrz
Wokół odwiecznym cyklem
toczy się życie

Cień zastępuje światło
Światła zastępują cienie
Pulsujący dźwięk
napełnia i wzrasta
Wypełnia po brzegi aż przepełni
Niewidoczne naczynie

Narasta falami pieszczącymi bezgłośnie
cichy brzeg

Narasta poza czasem

Szaleńcze wzrasta tempo

Szaleńczy bieg

Nagła cisza wnosi ciepło
Nagły bezruch tworzy

jedność

Wieczną i trwać tak można przez chwilę

Znikam bezpiecznie
poza lękiem i gniewem
wolny od wszelkich uniesień


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 7 august 2020

Milczenie

Milczysz
I ja milczę
Ja w swoim więzieniu
Ty siedzisz u siebie
Wpuszczasz przez uchylone okno
świeże powietrze

I jeszcze
Milczymy czasem do siebie
To nic wielkiego
To wszystko co mamy
Ty masz mnie
Ja nie mam ciebie
i obwoźna pamięć
płata figle nim zgaśnie
jak przedwcześnie zdmuchnięty płomyk
przyłożony do chłodnej poduszki
w domu z białych kartek
Macham ci skrzydłami dłoni jak nietoperz
jak wiatrem niesione długie warkocze płaczącej wierzby
dobrze że jesteś skrzypi
dobrze że jesteś

Wszystko co jest wyrazić można już tylko milczeniem
dlatego dobrze że czasem milczymy do siebie


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Deadbat

Deadbat, 4 august 2020

Refleksja po wyborach


Żyjąc w publicznym świecie
tym który tworzą politycy
Każą jednych kochać
Innych nienawidzić

Tu zdrajcy

Tam ciemnota

Tutaj Silny prezydent
słaby w zarządzaniu

Tam prezydent spraw polskich
chyba tak dla odmiany

Co jednemu moc w serce wlewa i otuchę
to drugiego mierzi i mu mocno cuchnie

Nie chcą na siebie patrzeć
nie widzą wzajemnie
Jeden drugiemu wilkiem
nie człowiekiem

Każdy siebie wybiela szkalując co inne
A ja siedzę i o tym co zapewnić szczęście
każdemu ma z osobna szansę sobie myślę

Nie wiem jeszcze lecz jest jedno dla mnie pewne
Systemy które próbowały nazwaliśmy totalitaryzmem

Kłamstwo użyteczne społecznie
że każdy żyje w takim samym świecie
Podnosi łeb odrodzony kolejny raz
i nikt już teraz hydry tej nie zetnie

Jedno pytanie pozostaje tylko
Zanim jeszcze wszystkie "stare kurwy wymrą"
Która w szale historii szala na świat spadnie
Komu tego piekła drugich przypadnie urządzanie


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Deadbat

Deadbat, 30 july 2020

"Jak przestałem się martwić i pokochałem bombę"

Blade odblaski eksplodujących bomb
na obrzeżach świadomości

To płonie rodzinny dom

To płonie rodzinne miasto

To płonie ukochany świat

Pędzę przed siebie nie czując łez
łez szczęścia co zraszają obficie moją kurtę
Wreszcie wszystko będzie miało sens
nareszcie jutro stanie się prawdziwym jutrem

Sięgam i wiem że nareszcie
jej dłoń jest już w mojej i będzie tam
wiecznie

nie patrzę na jej ciała popioły i prochy
co żarzą się za moimi plecami
miliardami gwiazd w niebo lecą iskier snopy
Kiedy mijam płonące domy
beznamiętnie

Pęd rozmywa ból każdy
kruszy i rozpada i cokół i pomnik
na nim przecież płoną wszystkie koszmary
Patrzę i cieszę jak dziecko
Pan Gniew teraz żałośnie szczekający jamnik

Wciąż pędzę przed siebie
oczy moje drogowskazy
jedyne latarnie
Zanim paliwo się skończy i żałośnie padnę na twardą ulicę
Zobacz jak pędzę przed siebie wolności pełne mając wciąż tętnice
...


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 30 july 2020

Unarzędowienie

Nazwij czarne czarnym
A zielone zielonym
Nazwij mięso mięsem
Zepsucie zepsuciem
Zło złem a nie kompromisem
Życie życiem
Śmierć śmiercią
Światło światłem
Gniew gniewem
Rozpacz rozpaczą
Nadzieją nadzieję

A ciemność brakiem światła - ciemnością
i niczym więcej

Tak wiem
to niełatwe
Kiedy dajesz im nad sobą jakąkolwiek władzę
gdy wszyscy twierdzą inaczej
Tak wiem
serce w rozterce zaspokoić pragnie
cudze potrzeby by wygrać coś w zamian
Cokolwiek dostaniesz jedno musisz wiedzieć
Nie warto

Dlatego masz prawo czuć ten gniew
Dlatego masz prawo ten gniew wyrzucić z siebie
Niech ze strachu zadrżą

Ty
Nie sprzedawaj duszy na ich targu
Nie ucz grać w ich grę
Jak wtedy mógłbyś krzyczeć widząc że cię gwałcą
kiedy zapanują już nad duszą całą
Wybiją "lepszą" kopię ciebie w miejsce ciebie
abyś stał się odpowiednim
ich doskonałym
narzędziem

Zanim porzucą ostatecznie
jak zepsutą zabawkę
Bądź tylko i aż sobą
dla świata
dla siebie


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 29 july 2020

Nienawiść I

Jakim prawem szepczesz
Superior Superior
Krwawy starcze
swoimi zeschniętymi rozkwaszonymi ustami
Superior Superior
Międlisz w ustach bezzębnych

Kto jak nie ty sam sobie nadałeś prawo i znaczenie
Świadomie zapominając O Tym Który Istnieje
Nie wierzysz już w żadnego Boga
Nie pamiętasz wciąż jeszcze
Że jedna chwila i Jego skinienie
I nie będzie śladu po całym twym rodzaju
na tej biednej planecie

Oto twoi biedni
Ludzie-śmieci i proch Ziemi
postanawiają przestać nim być dłużej
Policzyli się już i w moc uwierzyli
Naoglądali się bogactwa które wciąż skapuje
pomiędzy ustami twoich bogaczy
i z ich tłustych karków
Mają już dosyć całożyciowej harówki
zlizywania z podłogi tych ochłapów
Nie drżysz przed nimi starcze
Spójrz ich jest tak wiele
Strach powinien przywrócić ci zmysły
Czy policję wyprowadzisz na ulicę
Czy wojsko pomoże ci ocaleć
Czy nikt nie kiwnie palcem
kiedy ich zębate ostrze wstrząśnie Twoim gardłem
będą się patrzeć gdzie indziej
I z ludzkiego piekła
podźwignie się nowy porządek
W ów szczęśliwy poranek
Nowi nam zajaśnieją bogacze


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 29 july 2020

Anhedonia

Poprzez rozerwane poły zasłony w świątyni
na pył i kurz dróg naszych patrzymy
Wokół przemijają dni noce i światy
Nie ma drogowskazów poza tymi
w które my sami uwierzymy

Wielobarwne dyliżanse mkną po pustych drogach
Czasem weselne białe
czasem żałobne czarne
I ranić oczy potrafią doskonale
wszystkie te barwy pomiędzy tymi

Czy któryś ma cel naprawdę konieczny
niezbędny i prawdziwy

Nie wiem przecież nic
Poza tym jednym
teraz jest prawdziwym

Oto czas kiedy widzę w środku światło
które pulsuje czerwienią
czy to bóg słowo prawda czy miłość
a może światło przeciwatomowego alarmu

Skąd mam to wiedzieć
W moim przypadku
jakie to ma znaczenie

Przepraszam
Że czasami nie czuję niczego
śmierć i życie jednym są w sobie wówczas obojętnie
Milczą jednakowo zamiast krzyczeć sercem

Oto kurz czasu destrukcja i entropia bytów
degrengolada życia
grzech
niewybaczalny
Jedyny prawdziwy


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 july 2020

Widok z mostu

"view from a bridge, can't take anymore..." - Ricki Wilde

Znów jestem na tym moście
Znów patrzę w dół na ludzi i dziejący się świat
Tak wiem to tylko chwile
Tak wiem mogę jedynie próbować chwytać
muskające moją twarz idącą od rzeki bryzą
okrawki życia
Jestem tutaj niedoskonale
Jestem tylko przechodnim wtrąceniem
Wiatr mnie przywiał
niczym ciało obce w nie-moim oku
niczym dziki kaktus na środku ogrodu
nie pasuję
lecz wciąż tkwię jeszcze
sprawdzając elastyczność chwili na nie-trwanie
i swojej duszy na ból zarazem
Przenoszę siebie dlatego jestem tu inny
nawet nagi byłbym zbyt ubrany
zbyt ciasny na wszystko to co nie potrzebuje przestrzeni
żeby się bez reszty pomieścić
Patrzę na łodzie
niedługo otoczą je gołębie
dym z płonących stosów
cisza przetykana dźwiękiem wioseł szukających po raz kolejny oparcia
w wodzie
Patrzę na piasek i dzieci kąpiące się pomiędzy łodziami
Patrzę na stado łabędzi z młodymi pomiędzy nimi
Na harmonię Gangesu
Niezauważaną doskonale obojętną
Chwilę zanim przejdę dalej


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 10 july 2020

Czasu młyńskie koło

Kłamstwo zamilknie speszone
w obliczu śmierci
Radość zakwitnie ponownie
ptak znów w niebo wzleci
Kamień ma trwać przecież a drzewo rosnąć ma zadanie
Takie są tu zasady i nikt ich nie złamie
Tak i ja istnieć muszę
aż co początek miało się skończy podobnie
bez słowa

czy w cieniu czy w słońcu pełnym
Czy szczęścia symfonia
czy bólu kurz i rdza żalu wypełnia moją duszę
trwać muszę

Patrzę więc na kamień drzewo i na słońce
rozkładam swoje ręce
Próbuję pochwycić powietrze
w płucach uwięzić raz jeszcze
Lękam się przeklinając cały strach na świecie
ślizgam na tafli szkła
próbuję prosto stać
próbuję iść naprzód
do nie tutaj
przed siebie
Wyciągam ślepe ręce
potykając biegnę

Spójrz ja mucha marna
w czarną dziurę schwytana kręgu plamy światła
gdzie mistrz gdzie uczeń gdzie wiedza gdzie wiara
Słów mur między nami zrozumieć nam się nie pozwala
Już tylko mrok ciszy z gwiazd setek iskrami
mówi prawdę tym milczeniem co pomiędzy nami
I pamięć umarła już tak nie cierpi
nieświadoma straty
I tylko drogie sercu blizny
mają jakieś znaczenie
jeszcze


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 june 2020

Dlaczego życie jest piekłem

Drogie dziecię podaj dłoń
Przed pieniążkiem główkę skłoń
Poprowadzę cię po świecie
w końcu moim ty dziecięciem

Przyjacielu podaj rękę
Szykuj się na chorób mękę
Poznaj zawiść żal i ból
Poznaj co to strach i głód

Towarzyszu podaj ramie
razem iść jest znacznie łatwiej
Nie patrz jeszcze śmierci w oczy
Jeszcze przyjdzie zauroczy

Niech pan zrobi mi tą łaskę
I dziadkowi poda laskę
Nie-wolności nadszedł czas
mózg nie ten i sił już brak

To co zyskać stracić muszę
Obojętność pożre duszę
Ostatnie marzenie umrze
Moje ciało złożą w trumnie


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 june 2020

Dlaczego życie jest pięknem

"Ciągle jutro, jutro i znów jutro
Kręci się w ciasnym kole dzień po dniu
aż po ostatnią głoskę czas-okresu
a wszystkie wczoraj to płomyki liche
które głupocie naszej przyświecają
w drodze do śmierci...

Życie jest tylko przechodnim półcieniem
Nędznym aktorem, który swoją rolę
przez parę godzin wygrawszy na scenie w nicość przepada
- powieścią idioty,
głośną, wrzaskliwą a nic nie znaczącą"
Z: W. Shakespeare "Makbet"



Piękne jest życie
Kiedy serce jest wolne
Od wszelkiej ideologii
Wtedy gdy można wziąć każdy oddech

Niewinny własną nieświadomością
że składa się z wdechu pełnego nadziei i życia
i śmierci-wydechu po nieważkości bezdechu na szczycie
aż do grobu-bezdechu na dnie samym tuż przed
czyniącym swym trudem miejsce na nowy świat i nowe życie kolejnym wdechem
Już poprzez to samo ciało wprowadza harmonię w istnienie smutku i radości
W swoim pięknie skończonym
ponieważ prawdziwym
Przedziwny tka taniec sprzeczności

Światło i ciemność tworzą wszelki obraz
Dźwięk i cisza każdą splatają melodię
(Aiua natomiast je wszystkie splata w fantazyjne wzory
- kosmiczne ultrafraktale w czasie który jest prosty choć złożony)
Lecz nadal wszystkie są jednym i z jednego
zanurzone bezgranicznie w pełnej jedności

Głupiec i mędrzec jednakowi są w różnorodności
Inne części gobelinu który tka się gdzieś ponad w i obok
Nieistotne jacy aktorzy grają aktualnie
Przedstawienie trwać musi

Oto jest sens jego ostateczny
nudny jak flaki z olejem

W tej krótkiej chwili uświadamianej nieświadomości tak pełnej
W chwili która wciąż umyka i mija choć wiem że musi trwać wiecznie
Kiedy ścieżki życia pozwalają się dojrzeć
pragnę biec nimi wszystkimi naraz w dzikim pędzie
Życie jest radością i już niczym więcej

Niczym skowyt do księżyca sama w sobie celem
(Sztuki każdej ostatecznym też uzasadnieniem)


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 22 june 2020

Jeżeli jesteś

Upadłem
Nikt nie podnosił
Wzleciałem
Nikt nie odpowiedział
Myślałem
Lecz tylko wydawało mi się że myślę

Otacza mnie świat w którym prawda
to mozolnie produkowany szkielet
obleka się go w ciało doktryn
i robi makijaż
mniej więcej dokładnie

trzeba przecież coś rzucić i sępom

Żyję w świecie w którym najwyższa władza
To ten co kieruje największym biznesem
Jak dawniej równi są słabi nieświadomi bezradni
i w większości
Równiejsi patrzą na nich z lękiem wyższością i pogardą
O ile w ogóle patrzą w tym kierunku

Jak zawsze silniejszy pomiata słabszym bo taka jest kolej dziejów
Taka jest naturalna konieczność
a my poza tym przecież chcemy też być eko

Prowizoryczne życia trzymają się przez chwilę wątłej gałązki
zanim spadną wprost w ogrody nicości
i w groby otwarte niczym dzioby żarłocznych kruków
Spójrz tylko jak się wiją, jak toczą swój dom
w walce o przetrwanie w trosce bezustannej
w tej czy innej nieswojej betonowej dżungli

Nie dla nas światło gwiazd radości bezczasu
Nie dla nas skrzydła wolności wolność nas przeraża
Nawet krzycząc za nią tak naprawdę jej nie chcę
Przecież
Nadmiar wyborów zabija na najlepszy możliwy nadzieję
A ileż pożądań zniszczy zrozumienie
I jasnym naraz przestaje być światło które mi zawsze świeciło
Pozostajemy w ciemności choć otoczeni blaskiem
którego chłód nas rani mimo swego żaru
Zostajemy zwierzęcy otoczeni kulturą

I choć mamy oczy
nie umiemy patrzeć
Wmawiamy sobie
z tępym uporem
że siła wystarczy
aby wsiąść to wszystko
co nie da się siłą

Pozostaje nadzieja że za obłudy chmurą
Ktoś przecież z miliardów kamień szczęścia odnajdzie
nim bezzwrotnie zgaśnie

To moja modlitwa
przyjmij ją
Jeżeli jesteś

A jesteś bo wątpię


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 12 june 2020

katastrofizm nieznośnej lekkości bytu

Przez kosmiczny bezkres
mkną cząstki najmniejsze
Pustka nie jest pusta i nigdy nie była
Usiłuję widzieć lecz ślepy jestem od urodzenia
Moje uszy mnie zawodzą i już nic nie słyszę
Nie usłyszę już przyjaciela który za mną woła
Chciałbym wrócić do stanu pierwotnego zwierzęcia
i bezkarnie rzucać kupą w ludzi
łamiąc każdą możliwą zasadę
w jego nieskończonej niewinności

W moim statku

Jest tyle nienawiści która mnie obrzydza
tak wiele obrzydzenia odstręcza mnie od istnienia
widzę zło a dobro wydaje się powierzchownym efektem
płynącym z nieświadomości świadomej chemiczno-używkowej
Smutny jest dla mnie błazen który wyłupił sobie oczy by już nie widzieć smutku
nie chce widzieć brzydoty i móc śmiać się pragnie
choćby obłąkańczo
w ciągłym zmaganiu o lejce szaleństwa
umysłu co poniósł i ani myśli stanąć

Tak wiem
Ktoś przecież śmiać się musi

Smutną jest czystość wyrwana z realiów, by pozostać nieskalaną
i pogodną jak bezchmurne niebo
Czy naprawdę by zostać normalnym muszę wciąż wybierać szaleństwo
jak my wszyscy?

Niebezpiecznymi szaleńcami zdają mi się najbardziej
ci co przekonują mnie dziś że świat nie jest szalony
Ile krwi jeszcze przelejemy w imię tego boga obłędu
który już dawno wyrósł poza wszelką religię
i do każdej religii rości sobie prawa tak bezwzględnie
że nauką nazwał kult własny a inne kulty ciemnotą zwie
i bałwochwalstwem

Czy naprawdę wciąż kłamać muszę by trwale stać na straży prawdy
Czy Ty złodzieju prawdy kłamco i oszuście
znasz choć jedną właściwą odpowiedź
w którą tak do końca wierzysz bez tej wiary wewnętrznego przymusu
strażnika który z toporem i szafotem czyha na twoje najmniejsze duchowe potknięcie
tylko po to aby jeszcze raz
po raz kolejny
potwierdzić że jesteś skończonym zwierzęciem
Czy boleśnie świadomy jak łatwo można by ją obalić mniejsze zło wybierać jesteś tak zwykłym i tak jest naturalnym
że sumienia w jedyny słuszny sposób nastrojona harfa
nie zadrży nawet najciszej ani jedną najlżejszą struną jako odpowiedź dysharmonią dźwięku
i czy wobec tego ma ona jeszcze wartość jakąkolwiek
czy tylko błądzimy ślepcy głuchoniemi
kurczowo swoim słabym umysłem chwyciwszy się swego
rozpaczliwie łatając swoje żagle
nienawidzimy wszystkich co czynią tak samo
świadomie ignorując tratwy przez nich uchwycone równie kurczowo jak my własnej
nadajemy im epitety po to tylko by nie nazwać ludźmi
lżymy aby dać upust falom potężnej nienawiści bezsilnej wściekłości która szuka ujścia
lecz zabić nie mogąc i to nie przynosi ulgi

Spójrzmy dziś na siebie
stanowczo twierdzimy że tą naszą tratwa to świat cały
i poza naszą prawdą nie ma już niczego
i gromadzimy współwyznawców aby krzyczeli wraz z nami
odgrywając nawzajem przed sobą że wspólnie wierzymy
w tą jedną tratwę a nie każdy we własną
zastraszając manipulując i uwodząc innych aby też wierzyli w nasze prawdy przenosząc je ponad własne
wspólnie ostrząc przeciw innym ciężkie słów topory
staramy nie widzieć
rozkoszując myślą o zbliżającym zwycięstwie
smakując krew naszych wrogów swoim podniebieniem
widząc oczami duszy ich nieuniknioną nieodległą klęskę
staramy nie słyszeć

zbliżającego się nieubłaganie wodospadu


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 29 may 2020

Indie

Gdzie jesteś przyjacielu
Odjechałeś
Opuściłeś nas i nasz kraj
Czy jeszcze pamiętasz?

O jakże piękny jesteś odległy kraju
o jakże piękne są twoje krajobrazy
Zbyt dużo słońca i susza zostały daleko
i teraz już nic nigdy nie ugasi we mnie tego pragnienia

Drżę o was przyjaciele moi
O waszym świecie wolności myślę z obawą
Najsłabszy tutaj najbardziej jest kruchy
Najsłabszy jest zarazem najwytrzymalszy
Zniewolenie umysłu pragnieniem pieniądza
Zalęgło się w waszych miastach także
toczy je zaraza i kłamstwa

(I piękno i brzydota wszystko razem
i każda przeciwność zdaje się tylko
drugą stroną medalu
w tym nieziemsko pięknym wymiarze)

Lecz wszędzie są dobrzy ludzie
Których pomoc jest skarbem bez ceny
Jakże mógłbym opuścić was bez reszty
Jakże miałbym oderwać całkiem swoje serce

Nie potrafię tego uczynić
Dlatego dziś drżę o was nawet bardziej
dlatego morze wzbiera falami łez

Modlitwą serca myślę was przyjaciele
i pamiętam to nasze spotkanie


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 7 may 2020

Pałac - sala pierwsza

Między nami zaległa cisza
Tysiąca słów niewypowiedzianych
żelazną sztabą ciąży na naszych bramach
zakutych w ostre kolce przeciw bojowym słoniom
Nasze niezdobyte twierdze niebosiężne
przenika cisza ciepłego wieczoru
i cicha muzyka z oddali
kruszy skały

setki gniazd nietoperzy u powały

O wy czarne luf ciężkich dział otwory
Dodajcie nam sił i przyspórzcie wiary

Latarnie nie świecą
dziś żywi umarli
może to wiatr został jedynym władcą tych przestrzeni
wskazując absurd pokoju zdobienia i ściany
Wieczne zanika w otchłani
co dopiero żywi
lękający się cieni
teraz będący jednością z cieniami


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 8 april 2020

kondycja człowieka

Nieśmiało patrzy na twarze
milczy wpatrzony w puste miejsce
Nie widząc czym z wolna sie staje
nie słysząc jak wzywa go przestrzeń

coraz głośniej

Opada liściem na trawnik bezwładnie
i jesiennym zimnym słońcem 
oświetla nieswoje twarze
nasyca barwą tła szare bezbarwne

skleca szarość i szarość zagniata
z ciasta poranków i zmierzchów 
wstaje po to by upaść i by wstać upada
niepamiętając przez tą chwilę o nieuchronnym końcu

i o tym trawniku naprzeciw kościoła
o tym naprzeciw drzwi stygnącym wieczornym kamieniu
jego palec od dawna już nieba nie wzywa
na odczytanie zarzutów 

Anioły już nie stają na ławie przysięgłych
nie świadczą ani za ani przeciw
naiwność dotarła do swych kresów
i nie śpiewa wiejskich pieśni lecz łka w niepocieszeniu

W Sądzie Przedwiecznym  zakurzone ławy
i nikogo nie wzrusza kara sens czy wina
życie śmiercią się przecież karmi a śmierć życiem
może nic nigdy tak naprawdę się nie kończy nic nie rozpoczyna

O tak

Wartość dawno obłupiono z wartości wszelkiej
(i nawet nie bardzo jest na co się gniewać)
Wolności wolność wykradziona zaraz z poczęciem 
(Tak to i straty żadnej nie ma)
Czy jest światłość czy jej nie ma także obojętne
wszyscy i tak są ślepcami
wszyscy brną w ciemności

wyciągając chciwe ręce szukają kostura


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 28 february 2020

Spojrzenie wstecz

Wpadam w małe formy
Jak piasek w foremkę
Siedzę jak dziecko małe
i patrzę przed siebie

Tam złote pałace
Tam zabawki cudne
Tutaj nic nie cieszy
tu szarość i smutek

Tam

Czerwone jeszcze palce 
w weselnej hennnie
Czarny furkocze warkocz
Płynnie przecina powietrze

Z pełnym Wdziękiem

Patrzę na żywioł tańca
objawiany tancerzem
milczę niesiony radością i rytmem
Zdumiony widzeniem

Tańczę

Złote wstęgi ognia 
panują nad pustynią
jej ciemnością i chłodem
Obcością jakże bliską 
(I jak dziwnie znajomą)

Jestem Wdzięczny


Tutaj
Jestem takim sobą
który nic nie zna
nic nie wie
nie mieści

Gdzie Twoje atrubuty
Bożku z pragnień wyzuty
Zagubione wota zniszczone i stare
potężniejsze od ciebie
Zaginione bramy dawno trawą porośnięte
sczezną

Oto Wiatr niesie twą karę 
za twoje winy dawno zapomniene
i właśnie wtedy kiedy pragniesz mówić
Milczeć musisz

I tańczyć


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 february 2020

Kamień

Czystą jesteś szarością
Szukasz wciąż barwy dla swojej substancji
Faktura inna co dzień przygniata cię do ziemi
Lub sprawia wrażenie że wzlecieć potrafisz 
A planety i światy mkną po niebie nad tobą
A ciemności i światła gasną i migoczą
Chłód mrozi do głębi a słońce rozgrzewa
Trwasz nietrwały
i zamieniasz w piasek

A wokół ludzie chodzą 
bez celu w bąblach nie-światła
ogrzewani słońcami światów własnych 
Przystają na moment
ruszają gwałtownie
nie dostrzegając kwiatów co pod ich stopami
giną bez skargi
Bez Boga i racji


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 february 2020

Powiedz

Jaką trzeba mieć odwagę
Żeby ludziom mówić prawdę
Jaką trzeba mieć w sobie siłę
Aby za skarb największy brać swoją największą porażkę

Wielki Potężny i Godzien
Jak nisko jeszcze upadnę

Światłości Wieczny i Mądrości Panie
Podaj mi dłoń gdy to się stanie

Lecz niechaj nie słowa mówią lecz mówi powietrze
Nie słowa lecz lód i ogień
Niech Ziemia lawą brocząc bezustannie szepcze
Przytul moje serce
zanurz dłonie w jej chłodne wnętrze
Zanim w jedność czas złączy się
i przestrzeń
Może ostatni raz raz jeszcze
Życia wygłoś płomienne uwielbienie

Niech w dzień jasny zawirują wszystkie gwiazdy na niebie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 february 2020

Przeterminowany

Wydłubuje skrawki 
Wciskam zapałki w kasztany
Szepczę monotonnie i cicho o zapomnianym
Marzą dłonie rozmazując barwną plamę wspomnień
Nie było drogi a rowerek opada na niebo bezgłośnie
Nie boję się już milczeć
Kiedy o tym myślę
Śmiech płaczem odbija się od ściany 
i grzęźnie pomiędzy dusznymi korytarzami
Czekam w nich ja w niepamięć zamarły 
Na szepczącą słodko zieloność trawy
Na porannej modlitwy pieszczące palce 
Ciepłą smugę światła na środku pokoju
(w niej uwięzione cząstki kurzu
odbywają swój rytualny taniec)
Na wszystko co niczym jest
wobec zabawy


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 february 2020

Głód

Jem swój chleb
Pragnę więcej
Jem swój chleb
Niewystarczający
Głodny wciąż jestem
Jem swój chleb
Po twój z boską ochotą wyciągnę ręce
jeśli spuścisz go z oka
kiedy stracisz czujność
albo zmylę ciebie

Jem swój chleb
Lecz pragnę więcej
Za każdy wysiłek
Za każdą cenę


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 february 2020

Oparcia

Okruch spadł 
To początek lawiny 
Zacieram ręce w zimny poranek
Nie dostrzegam twarzy tak bardzo się śpieszą
Tu była droga
Tego mogę być pewien
Usiłuję nią iść
Lecz okruch już spadł
I lawiną ciąży gorzkie brzemię
Przysypany
Zamieram
Nie wiem
To dopiero koniec
Czy już początek


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 5 january 2020

"Pewnego razu w kawiarni"

Siedzę
i ty siedzisz przecież
Wokół cicha knajpa, przytłumione światła i dźwięki
i tylko twoja twarz jest mi coraz bliższa
Chociaż nie znam ciebie
ani twojego zapachu
Wiem co myślisz
chociaż nigdy dotąd się nie widzieliśmy

Ja tylko pomagam koledze
który usiłuje się z tobą porozumieć
Siedzi obok mnie zaraz tam o całe lata świetlne
I tylko dlaczego biegną do siebie nasze ręce
nie mogę zrozumieć
Kiedy kończę za ciebie każde twoje zdanie
radosną zdumieniem ciągle drży powietrze
i choć wiem że rozstanie przerwie nasze szczęście
to niepojęte

Co jest dniem 
a co nocy kosmosem 
ja nie wiem

nie chcę już wiedzieć

Jestem i jesteś
Patrzymy na siebie i w siebie

Czy spotkam cię znowu
Czy nasze ręce nigdy nie spotkają się więcej
Nie pójdziemy nigdy więcej ręka w rękę
jakie to ma znaczenie
kiedy ja to już wiem i ty to wiesz że jesteśmy
że zawsze byliśmy
połączeni
Wiecznie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 december 2019

Przybyłem milczeć

Przybyłem milczeć
a głos zabieram choć szeptem
Przybyłem aby być posłuszny
a czasem idę za swoim sercem

Miałem być ślepy na prawdę
a patrzę i widzę naszą brzydotę
Świat mówi codziennie patrząc prosto w moje oczy
Tu nic już nie może się wydarzyć
A ja się śmieje do łez
Wiem dobrze
Nie jestem doskonały

Nie jestem dojrzały ani nawet dobry
Jestem krzywym brudnym paluchem
skierowanym gdzieś indziej (na księżyc na słońce?)
Dumny jestem że istnienie mnie wezwało
dlatego z szacunkiem odmawiam bycia tobą
Nie czuję tak jak ty
Nie rozumiem ciebie i nie zrozumiem
jak ty jestem wiecznie zmiennym fenomenem
Jedynie teraz siebie mogę poznać
i niewiele zrozumiem zanim przeminę
Ale kwiat wzrasta nim zwiędnie
i nie zna przyczyny
Nie potrzeba rozumieć by się cieszyć
radować się i kochać to stany
nie rzeczowniki

Uczyć się pragnę żyć w zgodzie z sobą
nie depcząc kwiatów swej duszy
nie nienawidząc i nie będąc chciwym
ani się niczym nie niewoląc

Po to
żeby nie deptać
i nie zabijać
ciebie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 24 december 2019

Zimowa Eucharystia

I naraz spadły łuski z ich oczu
jak drobne płatki śniegu z nieba
Otwarły się niebiosa

Te nagle zamilkłe 
przerażone własną ciszą
teraz w niemym zachwycie

Ciemność nocy rozświetliło
nieziemskie światło
I choć nic się nie zmieniło
zdarzyło się naraz wszystko

Ciepło wybuchło radością
w samym środku zimy
Płomienisty żywioł 
rozświetlił ich
wypełnił z wielką mocą
zmieniając samą rzeczywistość

Stali
jakby stali zawsze
tutaj i teraz tak samo
zarazem jakby na kolanach

jakby wiecznie
tacy właśnie byli

Nie mogąc pojąć tego co się stało
nie mogąc zrozumieć jak tak długo bez siebie przeżyli

W tym jednym wiecznym teraz
nie pamiętali już nic poza tą chwilą
rozpaczliwie łaknąc kolejnej tak pięknej
wciąż zmiennych emocji witrażem
Przepełnieni drżącą energią jedności
nic więcej już w sobie zmieść nie umieli 
słowami milczenia mówili 
jezykiem bezbrzeżnego szczęścia
przynależnym najwyższym niebom
językiem aniołów
unosił się ku niebu
niczym woń Bogu przyjemna

okna dusz rozświetlone
uchylone na oścież ku sobie
zlały je naraz w nieustającą najwyższą komunię
Obłoki dawniej tak odległe
tuż pod ich stopami
kiedy teraz muskane łągodnie
osadzały rosę na ich palcach nagich
napełniając radością
naraz nieczułych na chłód zimowej nocy

I tylko trzeszczenie śniegu
spod stóp mijających ich przechodniów
zadawała kłam ich wieczności
wprowadzając herezję czasu
w ich najświętszy sakrament


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 december 2019

Miejsce kaźni jako źródło wolności

Wrzaskiem milczę do ciebie 
Błagam ciebie bezgłośnie
proszę
nieprzerwanie krzyczę wgłąb siebie 

Oto ja ja jestem
odrażający jestem sam dla siebie
Zmiażdżone skruszone są moje oczy usta wnętrzności i serce

Unikam twego wzroku
Unikam myślenia o tobie
uciekam przed tobą kryję w mroku
bez żadnej nadziei na schronienie
bez szansy nawet najmniejszej
płynie ciche skomlenie
płynie nieśmiała skarga

Nie rozmawiamy ze sobą
Nigdy nie rozmawiamy
Ty tylko patrzysz srogo
Ty tylko oceniasz z tą swoją
racjonalną chłodną wrogością
i wiem

Nie dość dobry 

Takie mi imie nadałeś dawno temu
Krwawy aniele
Ty którego nazwać nigdy się nie ośmielę
Nienawidzę cię kochać
I nie mam wyboru
jesteś przecież mną
a ja jestem tobą

w jednym jesteśmy uwiezieni ciele

Gniew mój przy twoim jest niczym
płatek śniegu w środku lata naprzeciw lodowej zamieci
Twoja wrogość przerywa mój sen
Twoja nienawiść poucza o śmierci 
Dzień po dniu i chwila po chwili

Boję się ciebie
podziwiając szczerze bezmiar twej potęgi
Twoje nienazwane słowo zapiera mi dech
zabiera moc nogom nie otworzę swych ust nie uniosę ręki

Przecież wiem nie ucieknę
nie jestem w stanie na dłuzej
Nie mogę porzucić cię w lesie tysiąca idoli
ani przybić do krzyża na rozstajach dróg
ani rozstrzelać na czerwonym murze
nawet nienawidzieć siebie nie mogę
nienawiść mimo twoich nieustannych jej lekcji
obca jest mojej naturze

Czemu zabijasz natychmiast wszystko w co uwierzę
każdą przelotną radość i każdą nadzieję
uśmiercasz pustym spojrzeniem
zimnym bez radości wszelkiej
czarnym jak noc ostatecznej śmierci
antyśmiechem

Bestio w gęstwinie
Ostateczny wrogu ukryty najlepiej

Znów spotkałem ciebie
Tak wiem że by istnieć chcesz mojej rozpaczy
I dlatego ze współczuciem odmówić pragnę ci tej karmy
 

Dziś znowu u stóp twych
muszę się na ziemi wić 
pełen nienawiści frustracji i gniewu
w najwyższym możliwym poniżeniu
Jak długo jeszcze
pytając sam siebie 

sam w sobie ja najgorszy niewolnik schorowany i słaby
sam sobie najwymyślniejszym katem 
najskuteczniejszym bewzględnym oprawcą

ostatecznym kaleką
(i jedynym zbawcą)

Cóż jeszcze możesz zrobić mi ty
obcy
dlatego idąc na nasze spotkanie

jestem od lęku wolny


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 december 2019

Nie lękajcie się

Bohaterom Życia
Niech będzie Chwała

Bohaterom Ludzkości i Człowieczeństwa
Niech będzie Chwała

Bohaterom Wolności
Tym którzy w broń ostrą i lemiesze przekuli własne kajdany
lecz aby uwalniać i ziemię płodną czynić
nie aby zabijać i nie aby ranić
Niech będzie Chwała

Bohaterom Rodzicielstwa 
Chwała zawsze i Błogosławieństwo 

Wszystkim którzy odeszli
i materię swoją nam ofiarowali 

Tym wszystkim niezliczonym istotom
i tym z nas co życia na Ziemi zaznali
którzy jak wierzymy powrócą do nas z oddali
Niech będzie Chwała

Dzisiaj wszyscy stajemy im wdzięczni
W tym dniu szczęśliwym  modlić możemy się za nich
tu i teraz czynić swoje Dziady

My wszyscy którzy idziemy za Wami
Nie było nam dane tej zmienić zasady

Lecz życie potrzebuje śmierci
Kiedy umiera w nas dziecko dorosłe życie się rodzi

Jak z wolna umiera dorosły tak wolno zaczyna żyć starzec

Nic naprawdę się nie kończy w jedności
Wszystko co istnieje żąda nieustannej zmiany

Hańba tym niesprawiedliwym  
którzy kradną życie innym
którzy do życia i innych a więc i do siebie
pełni są nieuświadamianej pogardy
którzy przyznają sami sobie prawo aby zabić
ponieważ od dzikich zwierząt ich nie odróżnisz 
I gorzej czynią niż te najokrutniejsze tysiąc razy
...
Jednakże

Nie śmierć jest wrogiem lecz cierpienie ich i nasze
(Tak Pusta musi być najpierw filiżanka
aby można było w nią nalać herbaty) 

Pustka śmierci jest więc życia domem leżem i wytchnieniem

Musi i pragnie zaistnieć co żyje
Zaistnieć ani trwać już nie może to co nie ma już drogi przemiany

A sens i wina ludzkim są wymysłem
tradycją i językiem naszego życia i naszej walki

W przestrzeni nieznanej bo niepoznawalnej
W przestrzeni której obce są przyczyny i skutki
W przestrzeni do której zaistnienia wystarczy odrobiny wiary

Nie ma zła ani dobra

Tak jak nie ma nagrody
Nie może być i kary

(Nie pytaj zatem kto jest Odpowiedzialnym
ponieważ ty sam jesteś za nią (i za Wielkie Litery))


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 16 december 2019

Zasadniczy cel

Po co mierzyć 
dźwigać
rozwijać

Po co rozpychać
odrywać
zabijać

Po co pochłaniać
przemieniać
i trawić

Po co szukać
ulepszać
poznawać się bawić

Po co jest to pragnienie
Jeżeli już jutro wszystko stanie się cieniem
Dlaczego wiem że oddasz wszystko
zapłacisz każdą cenę
za najmarniejszą i złudną nadzieję

Kwiat ku słońcu unosi swoje ciało
jego  liść każdy łaknie zwilżenia  
Tygrys w ciemność patrzy z tęsknotą
wypatruje gdyż krew go wzywa do dzieła

Każdy organizm na Ziemi
Pochłania by wzrastać
Aby przetrwać rośnie
Zabij i przeżyj lub daj Żyć innemu kosztem siebie
I módl aby Śmierć nie sięgnęła wszystkich jednocześnie

Przetrwanie jest w ten sposób samym w sobie celem

Dziełem ostatecznym najwyższą nadzieją
nawet jeśli płonną wartą każdej ceny
Wszechbiom jest tej odwiecznej gry źródłem i przestrzenią
każdego nawet najlichszego dziecka matki Ziemi
 

Jeśli przestanie się bać kuli co je zabija kła noża co je rani
Rozleje się obficie świadomość bezsilności brak chęci do walki zmiany
Brak postępu
Radości życia
Nadziei płynącej z wiary

Droga to najprostsza do samozagłady


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 15 december 2019

Oto ja: niewierny

Stwarzaj świat proszę

Stwarzaj świat raz jeszcze
(czy nie widzisz?)
Pragnieniem istnienia płonę
(nie czujesz?)
Chłód nocy przejmuje mnie dreszczem

Dzisiaj
Teraz
W Tej chwili Twoją obecnością świętej

Stwórz mnie także
Niechaj nowy z otchłani przybędę
Niech to co mgnieniem w wieczności
Raz wzrośnie w nieskończoność w jedności
chwila zaledwie wiecznym zaś stanie się płomieniem
tańcem wymownym milczeniem

Ognistą burzą pali twój oddech moje wnętrze
Ciemność przenika Jasność
i oto jestem
i raz jeszcze
nasycam pragnienie

Tajemnico Stworzycielu światów wielorakich nieskończenie
Pozwól niech smak nowej ziemi zaznają moje korzenie
Światło obcych gwiazd niechaj mnie ogrzeje

Stwarzaj świat dla mnie na nowo
dzień po dniu i chwila po chwili
Gdyż mój własny by się zrodzić i trwać wiecznie
                             wciąż nie ma siły

Pozwól trwać

Dopóki słodyczą napełnia moje usta i serce
nasze współ-istnienie
raz jeszcze
Stwórz dla mnie świat
(pozwól oddychać jego powietrzem)

Daj mi ocalenie


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 12 december 2019

Podróż

Niejasne są drogi życia
A śmierć napełnia nas lękiem
I to pytanie na ścianie namiotu
Czy zrobiłeś już co należy

Nie ja piszę lecz słowa krzyczą milczeniem
(niczym przytłaczający swoją brzydotą fragment zawalonego muru)
To niesprawiedliwość woła o zemstę
Czy byt mój jest prawidłowy
Czy to co należy zrobiłem

nieustający refren

Czy but zbyt duży usiłuję włożyć
na zbyt drobną stopę
Na wątłe ciało człowiecze
nazbyt ciężką powgniataną zbroję

Nie ma tu dla mnie spokoju
nieświadomy jestem i chciwy zarazem
chociaż przecież nie pragnę
nienawiści widzę naokół płomienie
czasem także gdy patrzę wgłąb siebie 

Lśnią światłem ciemnością i cieniem
ja wpatrzony w ciemność zastygam
z odciśniętym na twarzy jak rana bolesnym
zdumieniem

Napełniony lękiem 
zgorzkniały przeszłości mlekiem
Powiedz mi Najwyższy w tej chwili 
jak mam teraz bez strachu
patrzeć na ciebie

(Gdzie ten raj nam obiecany)

Liść upada bez lęku na ziemię
I życie każde zakończy się śmiercią
I kiedy patrzę na kwiatów kwitnienie
wiem że tuż za mną milionami więdną

Oto jedyne
Oto święte miejsce
jedyne nieświęte

Czy to piękno przetrwa
czy umrze wraz z ostatnim drgnieniem
serca ostatniego człowieka
wraz z czyjąś ostatnią nadzieją


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 4 december 2019

Myśl o przetrwaniu

"Istoty ludzkie są w stanie stworzyć i przekazać przyszłym pokoleniom świat, który jest naprawdę ludzki, w którym wszystkie istoty kwitną w wolności i bez strachu, ale ignorancja, chciwość i nienawiść stoją na ścieżce takiego osiągnięcia, a sam świat jest zagrożony przez te elementy" Hikshu Tenzin Giayso r. 2537 EB


Nie śmiem powiedzieć
kontestuję
Nie śmiem twierdzić 
że Bóg się pomylił
Nie znam Prawdziwych Nazw i Imion
ani Prawdziwych Słów brzmienia nie słyszłem
Nie znam drogi do Prawdy Świątyni
nie wiem czy i gdzie szukać jej nawet

To tylko ślady pamięci w mojej głowie marnej
 
Widzę jednak upadek

Nadzieja istnieje
lecz przepełnia mnie lęk
Zawsze jest szansa
aż do tej chwili ostatniej
lecz kto wie która z nich okaże się tą ostatnią

Tak łatwo walczyć jest o wolność i słuszną sprawę
dźwigać ją jednak już jest inaczej
Tak łatwo krzyczeć o sprawiedliwość
gorzej kiedy jest się katem
którego króla król wygnał
zabił i złożył w rowie
Idolom swym na ofiarę

Jest radość i smutek w każdej rzeczy
łza ze śmiechem łączy się przecież tak łatwo i naturalnie
Lecz ja sądzę krzyczeć należy
zanim moment triumfu
chwilą największej porażki się okaże

Oto nadchodzą zmiany 
i cierpieć będą miliony
i ginąć marnie
...

nie każcie mi tworzyć pozytywnych zakończeń
optymizmem tchnących zapewnień
i rumianych radością
subtelnych estetycznych wzruszeń
wyszukanych metafor nie ma we mnie
w tej chwili
kiedy czuję całym rozedrganym sercem  
że krzyczeć krzyczeć muszę
i że krzyczeć musimy razem

jesteśmy tylko kolejną formą trwania
kolejną cywilizacją kolejną ludzką gromadą
opamiętajcie się lub wyginiecie
a Ziemia ledwo zauważy wasze zniknięcie
tylko hałdy plastiku 
tylko szklane "kamienie"


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 4 december 2019

Litania do mojego pracodawcy

"WOJNA TO POKÓJ
WOLNOŚĆ TO NIEWOLA
IGNORANCJA TO SIŁA"
                   Orwell "Rok 1984"


Na twoje warunki 
które tak śmiało stawiasz bez żadnej głębszej refleksji 
nie zgadzam się

Na bycie narzędziem
bez znamion człowieka
nie zgadzam się

Na nazywanie prawa lewem i na odwrót
dla twojego zysku i bez prawa racji
nie zgadzam się 

Na twoją agresję i moralną ślepotę
na nieuczciwość tylko w jedną stronę 
nie zgadzam się

Nie zgadzam się że masz do mnie prawo
że mnie kupiłeś
w całości i na zawsze

Ze sznurowaniem mi ust
z krępowaniem rąk i zasłanianiem oczu
Nie zgadzam się 

Nie zgadzam się
Nie zgadzam się

Kiedy widzę jak naciągasz wszelkie prawa
kiedy je naginasz i kiedy obchodzisz
nie zgadzam się

Kiedy widzę jak poniżasz innych
jak nigdy nie bierzesz ich strony
nie zgadzam się

Kiedy skłócasz nas ze sobą
aby lżej ci było panować i niepodzielnie rządzić
nie zgadzam się

Kiedy widzę jak wykorzystujesz słabość
aby sam stać się silniejszy
nie zgadzam się

Kiedy ciągle kluczysz
i unikasz ważnych odpowiedzi
nie zgadzam się

Kiedy kłamiesz wprost w oczy
aby i tak wszystko potem zmienić
nie zgadzam się

Nie zgadzam się
Nie zgadzam się
...
Nie zgadzam się
Na świat w którym mam milczeć
Kiedy narasta we mnie krzyk albo śmiech
jako jedyna właściwa reakcja

Na miliony posłusznych bezrefleksyjnych mrówek
produkujących w pocie czoła dla siebie swoich dzieci i świata truciznę
Nie zgadzam się

Nawet jeśli usiłujesz tego nie usłyszeć
Nie zgadzam się


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 27 november 2019

Być człowiekiem

Kiedyś byłem dumny
z polskiej gościnności
dopóki nie spotkałem gościnności koreańskiej

Kiedyś byłem dumny 
z bycia człowiekiem
Dopóki nie zobaczyłem co dziś robią ludzie ludziom
i dlaczego

(Kiedyś byłem rycerzem w lśniącej zbroi
Pełnym szczytnych idei
wtedy nie marzyłem sobie nawet rodzących
w brudzie i smrodzie kobiet na skraju drogi 

i płakałem kiedy ujrzałem płaczącą kobietę
czy głodne dziecko

Kiedyś czułem się pełniejszy
wypełniony i potężny poczuciem słuszności
cieszyłem się dobrym samopoczuciem jakie mi zapewniały 

Dzisiaj wiem że wolnym można być tylko w tej jednej chwili
W której zaprę się siebie

Lecz po co mi taka wolność
Dlatego jak i ty jestem niewolnikiem)

Być człowiekiem to mieć odwagę wciąż wierzyć we własne człowieczeństwo
naprzekór skórzanym niemieckim abażurom i wojskowemu mydłu
naprzekór ciągłym totalitarnym na ludzkiej duszy eksperymentom
w przeszłych i obecnych obozach masowej zagłady

naprzekór ludzkim nieludzkim testom
ponad rozdarte niebiosa wykrzyczanemu
nowej ludzkiej jakości zezwierzęceniu
które ze zwierzętami dawno już nie ma nic wspólnego
osiągnowszy niebo samego piekła 
poza ostatecznym celom
(Oto jak daleko zaszliśmy oto co czyni nas innymi)

naprzekór zjedzonym całym pokoleniom
...
ponad Piekłem na ziemi które uwolnisz
gdy zwolnisz z najmrocznierjszych otchłani Tartaru Głód Śmierć Wojnę czy Zarazę
ponad złem ludzkim o którym już milknę
które samą  o nim wiedzą 
wydaje się czynić tobie krzywdę kolejną
czyniąc przy tym samym Piekłu przepyszną  ofiarę

Wierzę 

Musi gdzieś poza tym obłędem i żądz rozpasaniem
kiedyś wznieść się ku niebu jakieś rozświetlone czoło jakiś zdrowy rozsądek
nawet jeśli zostanie za to rozstrzelany
jakiś kolejny bezimienny naiwny "szubrawiec"


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 25 november 2019

Kim jestem

Nie wiem kim jesteś
Może moim sumieniem
Morze jedynie wybujałym drzewem
pochylonym z zatroskaniem
Nad świadomości strumieniem

Nie wiem kim jesteś
Nie słyszę słów kiedy mówisz coś we mnie
do siebie

Teraz myśli i rzeczy przepłynąwszy rzekę
czuje jedynie przyjemne zmęczenie
Lecz czy trud ten naprawdę był słuszny
czy też wszystko to jedynie puste wspomnienie
skarb mój ostatni i pierwszy zarazem
piętnujący pamięć wspomnień gorącym żelazem
jako swoją własność

Podziwiam kaskady twoich wodospadów
podziwiam wodne słupy fontann i kipieli piękno
Zadziwiony trwam codziennie
Jak wiecznie zmienna jest moja niezmienność

Nie wiem kim jesteś
Lecz wiem że gdy cię zgadnę
nie sobą już będziesz lecz moim wyrazem
utkanym z kolorowych skrawków puzli
które nigdy do siebie nie pasują
nie tak naprawdę


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 18 november 2019

Oto życie człowieka

Oto życie człowieka

Otwórz swój umysł i uświadom sobie

Otwórz scieżki zmysłów i spostrzeż prawdę tych słów
aby je odrzucić następnie

Niczym dziecko co porzuca zabawkę precz od siebie 
kiedy jasnym już stanie się dlań jej przesłanie
i pustka rozrywki jaką z sobą niesie
Czyż nie to właśnie nazywamy w pierwszej mierze dorastaniem?

Nie ma innego sensu poza sensem objawionym twojemu umysłowi w tej świętej chwili

ponieważ inna chwila nie istnieje

Nie ma innej wartości poza tą która jest w tobie obecnie
Którą nieraz z całym twym trudem i cierpieniem niesiesz
Nie ma innej wartości poza tą jaką w tej chwili stanowię dla siebie

I wszystko co się we mnie dzieje dzieje się przeze mnie
Ponieważ beze mnie nic się we mnie nie dzieje
Zrozum że beze mnie nic nigdy nie stało się we mnie
Woda łez czy śmiechu bowiem wypełnia taki kształt w jaki ją wlejesz

Nie ma innej prawdy poza tą która teraz skryta jest we mnie

To taka forma tego dzbana sprawia że zła zawartość naczynia mu szkodzi

To taka forma tego dzbana sprawia, że dobra zawartość naczynia błogosławieństwo mu niesie

Tak bowiem działa forma tym jest na tym opiera ona swoje istnienie

(I sama jak wszystko inne jest ona pustką
Chociaż rodzi przyczyny i skutki bezwzględnie)

Nie ma jednego sensu bo ten zmienia się niezmiennie
Dlatego zmiana jest jedynym co pewne

Im pośpieszniej będziesz go szukał tym szybciej skuteczniej ucieknie
Nie ma jednej wartości lecz są one jak fale na wzburzonym morzu
Dlatego jest ona sztormem chwili obecnej
i oślepiony nadmiarem próbuję wymacać obecny kształt siebie
lecz jak ja sam tak i sens tego co czuję jest zmienny
zmienne też niesie lecz pewne dla mnie konsekwencje

Nieuciszony wciąż umysł sprawia że ciągle w środku sztormu tkwię jeszcze

Oto prawda teraz 
Minęła cię i uciekła
Była/jest niebytem kiedy przeminęła
Niebyła nie jest
nie była
nie będzie

Jeśli nawet wydaje się tobie że na nowo ją w sobie rozpoznałeś
Ona jest już inna a ty jesteś w błędzie
i żyjesz wspomnieniem

To tylko ślady na śniegu który wciąż topnieje
Lecz spójrz oto nowe błyszczące śniegu płatki przynosi powietrze

To tylko ślady sensu które słowa zostawiają w twoim umyśle
Jedne są wyrazistrze i bliższe prawdy dla ciebie
Inne błądzą niczym gromady obłąkanych ślepców szukających schronienia
w krainach stwarzanych przez ciebie
Lecz takie schronienie trwale nie istnieje 
zanim już ich nie było
zanim już ich nie będzie
zaginione

W słowach ograniczonych semantyką gramatyką i sensem 
tkwi pewna konsekwencja pewne zagrożenie
Dlaczego wydaje ci się że bez nich nie pomyślisz siebie?

Dlatego raz chociaż
skoro już tutaj jesteś
zanim odejdziesz
właśnie teraz

zobacz prawdę 

...

I wybacz fałszywo brzmiące tych słów spisanych przeze mnie zadęcie
Lecz w ten prosty sposób uczynić je pragnąłęm użytecznym narzędziem
Abyś wykuł swe skrzydła i uwolnił siebie
Abyś porzucił tą cierpienia pełną ziemię ostatecznie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Prawdziwy sen, Dosyt, Ecce mortuus, Napomnienie, Zdobycie zamku Ego, Proroctwo, nieuchronność, Słodkie cytryny kwaśne winogrona, Wspomnienie pierwsze, Jak działa wojna, Naprzód! Naprzód!, Ranny pyszny ptaszek, DeadBat, Myśl o wyginięciu, Wiara, Na kamiennych schodach, Modlitwa wieczorna, wstępna, długa i bez słów, Cuda, Tajger, Objawienie, Kantyczka dla nieumarłych, Meta-Insektoida, Rozdarci, Wojna, ewolucja okupacyjna, Wara od (mojego) kotleta, Czas i wyzwanie, Cień nadchodzącej bitwy, Ta chwila wieczorna, Wierni, Oto takie czasy, comme ci come ca, Płatki wiosennych kwiatów, Owiański monolog, Wycieczka, Wojna, "Obey", Spotkanie z obłąkanym mnichem, Nie pragnę pocałunków, Zatruta ziemia, Wyrzutek, Znaki entropii, Dzieci iluzji, Dom dla obłąkanych, Poranek kojota, Rewolucja, Autoportret dziecka, Ogniste kuchenne legiony, Samoakceptacja, Sadhu I, Moja grafomania, Monte Blanco, Zamek Urojeń, Podróż, Marsz Nie-równości, Kierunek (lęki nocne), Przesilenie, MIzantrop, Ślepota patrzenia wstecz, Poznaj Prawdziwą Poezję, Czy przyjdzie oświecenie?, Antyapokalipsa ver.1, Wieczorny wypad na zamek, Prawdziwa opowieść, To co jest - ?!, Klątwa czasu, Milczenie, Refleksja po wyborach, "Jak przestałem się martwić i pokochałem bombę", Unarzędowienie, Nienawiść I, Anhedonia, Widok z mostu, Czasu młyńskie koło, Dlaczego życie jest piekłem, Dlaczego życie jest pięknem, Jeżeli jesteś, katastrofizm nieznośnej lekkości bytu, Indie, Pałac - sala pierwsza, kondycja człowieka, Spojrzenie wstecz, Kamień, Powiedz, Przeterminowany, Głód, Oparcia, "Pewnego razu w kawiarni", Przybyłem milczeć, Zimowa Eucharystia, Miejsce kaźni jako źródło wolności, Nie lękajcie się, Zasadniczy cel, Oto ja: niewierny, Podróż, Myśl o przetrwaniu, Litania do mojego pracodawcy, Być człowiekiem, Kim jestem, Oto życie człowieka, Myśl, Nowa liturgia, Myśl o potrzebie, "Pierwszy wykład", "Czegoś szukamy jeszcze?", "Dzisiejsze wojny religijne -epitafium", "Rzeźnie", "Witaj skarbie", "Mój mały lęk", "Mrugałeś", "tak trudno chodzić w świetle", Szczęście - rozmowa z Szefem, "niewiersz", "Wybieram niewiarę", "Życie na kredyt" - z: rozważania, "Ona on ono Tańczy", "Pomiędzy głosami", "jeszcze próbuję", "Moje wspomnienie trwać będzie", "Zobaczyłem Twoją twarz", Plama, "Ikar zażegnany", "Kamień na kamieniu", Miazmaty, Rezurekcja i zdumienie, do mojego wewnętrznego dziecka, Biel, Nie musisz pamiętać, Słowo od mizantropa, Kolejny kiczowaty dzień, Nic właściwie nie czynię - rozmyślanie 2, "rewolucja I", „Postęp”, Usłysz ciepły deszcz w bambusowym gaju, Kosmiczna kuźnia, Kosmita w dojo, Dojo I, Oda do przemocy, Gigantomachia, koraliki gniewu, "Zabawa z czasem" z: "Aforyzmy", Z: "Aforyzmy" cz.2 -"Życie", Upadłe anioły nie robią pizzy, Aforyzm 21/10/16, Kintoki, Iluzje, Ucieczka od sumienia, Lustro, Czas Apokalipsy, Quo vadis Homo - grafomania I,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1