Istar | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (84) Forum (3) Poezja (425) Proza (10) Grafika (3) Pocztówka poetycka (17) Dziennik (159) |
Istar, 21 lipca 2014
leżymy na trawie, ziemia jeszcze daleko.
lipiec gorący, szczenięcy, oszalały z młodości.
słońce jak dobry człowiek, bliskość wystarczy
za rozmowę. bo usta - cóż one
powiedzieć mogą w takiej chwili.
jesteśmy wolni tak, że nie trzeba wybierać.
nie dotykasz a czuję,
jakbym w żyłach płynęła tobą.
aż w końcu przyjdzie noc, powiesi płaszcz przy oknie.
- co ty tu tak, z dala od wszystkiego.
pogładzi jak matka. uśpi.
trawa będzie brukiem, latarnia słońcem.
lipec chłodny, dom bez ciebie.
obecność tylko w być może.
Istar, 10 lipca 2014
wszystkim kobietom mówię dobranoc.
i tym co zwijają się ze straganów,
i tym obcym w łóżkach ich mężów,
i tym o napiętych mięśniach
kiedy dźwigają dwie zgrzewki wody
wysoko zmineralizowanej
kobietom zaduszonym w ogrodach,
czerpiącym łaski z dóbr ziemi.
pochylonym nad wózkiem z odsłonięta piersią,
nierozważnie emanując ciepłem i miłością -
w świecie szałowych kurtek, stringów na
kościstych biodrach, kolorowych pomadek
na zamkniętych ustach, bo cóż powiedzieć
kiedy ziemia ciężką i rodzą się grudy.
piekielne słowa w samym środku gorączki
kobietom przy nadziei i pełnym ich tak,
że bycie kimś bliskim mnoży ją na wiele.
kobietom o rzęsach długich, sztucznych,
o włosach upiętych ze zbóż dalekich wiosek.
kochanych na chwilę utraty świadomości,
że wszędzie jest tuż tuż, i bliżej. że nie warto
miłości zataić, nie trzeba po cichu, nawet nie
trzeba umawiać się na spotkanie człowieka.
kobietom pijanym, kiedy inne oceniają
ich życie. spod wygładzonych plis spódnic
długie nogi paradują jakby osobne od rozumu.
a później każda na swojej spowiedzi mówi
zgrzeszyłam. nie ma mniejszych i większych
przewinień skoro wybaczenie jest jedno.
kobiety, kiedy zmyją makijaż są tylko połową.
kiedy wytrzeźwieją znają prawdę, czego nie
można bo się stało, a co jeszcze zdążą.
nawet chwile budują w nas dobro.
kobietom, które za nic w świecie nie przejdą
na drugą stronę udając nieznajomość. do dzieci
mówi się łagodnie. zawsze jest się, i czujnym i
odwróconym. kiedy pukają, odchodzi się od
zmartwień jak pełnego stołu, który trzeba
uprzątnąć. nakryć. powiedzieć usiądź i wysłuchać,
kiedy i im chciałoby się tyle powiedzieć. słuchać.
kobietom, które przeżyły swoje ciało. teraz leżą
po trochę na każdym boku. dotykają je ręce i
nie mogą powiedzieć: żadnych nieczułości,
dopóki oddycham. a ktoś kiedyś pieścił te
miejsca. całował i nazwał swoimi krainami.
pełne były obecności. przeplatało się z deszczem
gorąco i chłód rozstań. niebywale plastyczne.
nie prawda że samo dojrzało, on je wyrzeźbił.
kobietom podobnym. które już w nic nie wierzą,
i we wszystko. szukają wspólnego. kiedy kładą
się do łóżek, boli je żołądek. czytają o masturbacji
tłumacząc sobie, że to nie koniec. w drogeriach
zatrzymują się na męskim dziale. zapach to
coś czego nie wolno wyzbyć się ze złudzeń.
marzenia rosną w nich, a głowy ścinają im
przypadki bądź konsekwencje. najbardziej
lubią wschody, wtedy wszystko wydaje się
pełne nadziei.
piszę do kobiet, bo zadziwiające ile noszą
w sobie odpowiedzi. a nikt ich nie pyta.
wszystkim kobietom mówię dobranoc
i tym
Istar, 9 lipca 2014
nie grzebię motyli,
tak samo nic pięknego.
pozwalam temu zniknąć
jednym dniem albo nocą
wszystko można zataić
nawet odblask szczęścia
płochliwego jak ów motyl,
co śpieszy do nieba
wierzę, że Bóg dał duszę każdemu,
rzeczy która przemienia się
i drzewu co zostaje po nas
(od początku przecież wiadomo
owoce nie będą tylko moje)
jakie to dziecinnie naiwne
i tłumaczy sentyment
Istar, 7 lipca 2014
najgorsza śmierć
kiedy nikt nie umiera,
a już go nie ma.
zakładasz zieloną koszulę,
marynarkę w zupełnym niestylu,
wygodnie stare buty.
poznaję, odchodzisz.
i jak to w umieraniu bywa
nie odprowadzam cię na dworzec
nie pozwalasz mi się rozstać.
wrócę
ale tego już nie słychać
w żadnych myślach
jesteś z daleka
pewnie masz już bliskich
psa, kogoś do kochania
nie, nie mówię o miłości
nie jest kobietą,
ani dzieckiem do zaopiekowania
w ciągłym powtarzaniu
dobranoc, też cię kocham
najgorsza śmierć to ta
którą żyjesz
Istar, 29 czerwca 2014
jest po niej cicho tak
jakby nic się nie stało,
bo on
nie odgradzał się
od niczego do nikogo
a Bóg swoje.
Istar, 27 czerwca 2014
odkryła w końcu czułe miejsce. powieki.
długo nie pozwalała ich sobie zamknąć.
była wtedy jakby obecna. źrenice kolorowały się
odbijając światło zza okien. leżała bowiem blisko
ściany, twarzą do słońca. księżyc nie starał się
ani mniej ani więcej.
tuż przed zapadnięciem, składała dłonie do modlitwy.
czyniła to długo tak, aż pająki przeszyły ciemność.
z tych nici udało zapleść się zapomnienie.
nie rozczesywała go. jedynie obecność głupich much,
które ciagnęło do niej, a później okazywało się że to pułpaka,
jedynie to świadczyło wszystkiego koniec. powoli, tak bardzo,
że nudziła się umrzeć - a nie mogąc strząsnąć żadnej - mówiła
do nich. żeby odróżnić rzeczywistość od tego co nie dzieje się.
wiedziała, to głupie przywiązywać się do wpół martwych,
ale to nie jej była ta nić. nie ona ją na sobie powiła.
jeszcze słyszała jak spadają jabłka. soczyste, bo uderzając
o ziemię nie były nieme. trzęsła się wtedy, wydawała dźwięki.
ogród był tak bliski. wtedy podchodził ktoś. zatrzymywał ją,
mówił, że to już koniec, próbując zamknąć w niej jedyny
widok na wszystko. na plamkę sufitu. na przelatujący promień
światła. na żywe muchy, nieświadome pokusy. na dym z papierosa.
wszystko wiedziała już i słyszała. pozwoliła dotknąć się.
czułością nad czułościami.
Istar, 26 czerwca 2014
pomyślałabym człowiek.
gdybym potrafiła latać
co by o mnie pomyślał
ten ptak
co przysiadł na ramieniu
próbując odnaleźć sens,
doszukując się miejsca
jeśli jestem drzewem
usiłując zrozumieć
wolę i niemożliwość
doszukując się miejsca
jeśli jestem drzewem
jeśli miałam złudzenia
Istar, 26 czerwca 2014
pali nałogowo, a obiecała rzucić
ubiera się w byle kiecki
ust nie maluje, żadnej kreski
żadnych cieni w kolorze
przez nią kobiety ścinają włosy
zakładają marynarki z kieszeniami
na kwiaty i drobne
będą dzwonić i błagać nie odchodź
już się tak nie śpieszy jak kiedyś,
owija w bawełnę, posyła uśmiech
każdego omija zapach gardeni
z ogordu obrazu
dokąd, nie pyta. idą, nie mówią.
może lepiej nie wiedzieć gdzie
kończą kobiety po wszystkim
Istar, 23 czerwca 2014
jakoś mnie samo nachodzi.
ból w piersiach, pewnie od zmartwień,
robię się nerwowa i wtedy
ta śmierć co o niej piszą,
że przeleciała nad miastem,
nigdy nie ma pewności
nigdy nie ma pewności,
może te chmury nade mną
niedeszczowe
może hukanie
niesowy
Istar, 23 czerwca 2014
wolno mi założyć wygodne buty,
ciepły niemodny sweter.
myśleć bez zobowiązań,
pisać i uchylać się od odpowiedzi.
na każde lato mam inne imię,
a ci sami ludzie zapominają.
ile tych pór jeszcze będzie.
czy można przeczuć koniec wiosny.
jesień, czy można dogonić jesień,
zanim minie czerwiec, nie chcę więcej
chłodnych nocy, nie wiem co zrobić z dłońmi.
otwarte niebo i wieczne kolejki,
kiedyś ta popularność minie.
spotkasz mnie, hej dziewczyno,
a nie będziemy już młodzi.
wszędzie przeszłość
zapachem, spojrzeniem. tylko,
nie można dotknąć się w miłości.
Istar, 19 czerwca 2014
jak się czujesz? bo wierszy nie widać, albo je piszesz
ukrywając przede mną. nie, nie myślę, że jestem
kimś wszystkim dla nich. lecz wiem, że od kochania
czas długi upłynął i z tą miłością nic się złego nie stało.
słyszysz jak tupią mrówki, widzisz jak drzewa dokonują
cudów, przemieniają niedojrzałe w owoc żywota swego.
jak wiatr rozpędza się nad stawem i donosi na tatarak.
rzecz która mnie martwi - nie umiem pływać.
bo już bym była i dnem, i brzegiem, i taflą spokoju.
ryb pod dostatkiem, jakiś człowiek, w piasku szuka
tego kamienia by przemienić w daję słowo.
albo wyrzuca, a świst przypomina odgłos:
ptak rozwija gniazdo, zaplątuje w trzcinach,
odpędza młode. tak szybko, że nawet nie wiesz.
jakby nie było ptaków wśród ciebie.
jak się czujesz. napisz. nie możemy rozmawiać.
dotąd nikt nas sobie nie przedstawił. a nam się mogło wydawać,
że czułość to poukładane słowa. tak, że czytając mnie czy ciebie,
słyszymy: głos się układa, może dotknąć. nie każdego.
o tym piszę. jesteś moją osobą.
Istar, 18 czerwca 2014
spłonąłbyś dla mnie?
pytam, bo lubię wiedzieć
na ile mogę sobie pozwolić.
żaden tam deszcz
czekanie do lata,
bo wtedy rozwiązują się domy
i można wygnać człowieka
na wszystkie strony, mówiąc
- teraz świat należy do ciebie.
życie nie ma tylu ulic.
Istar, 17 czerwca 2014
umarły dla mnie. nosiłam je w kieszeniach,
jak odpustowe pierścionki. przebierałam,
zawsze w mroku. nikt nie wiedział co
mam w środku zaciśniętych dłoni.
nie pytał.
jeszcze tylko zbiorę te,
które wypchnęłam na drogę
- powróciły odgubione.
może komuś przyda się
książka jak drzewo
usiądzie pod nim,
da cień
da i słowo
będziemy pamietać
17.06.2014
Istar, 16 czerwca 2014
ale nie czas rozmawiać.
dopóki jest odległość
nie, nie opowiadaj.
za szybko nam wiedzieć,
że dzieje się, nie wyobraża.
i trzymaj mnie za rękę,
żeby nie dzielić na twoje,
moje i co teraz
Istar, 14 czerwca 2014
dużo w nas miejsc zapamiętanych.
spacery do rana, widok starej gruszy,
zapach czekolady na moście długim.
wnętrze dłoni mam teraz zajęte.
ciągle coś robię żeby było lepiej.
znoszę i komplikuję, jak nie idzie
na dobre, gniewam się na siebie.
a ty przykładasz policzek do szyby.
widać, to tylko cienie przybliżają
się do nas. ludzi tam nie ma.
Istar, 14 czerwca 2014
smutni ludzie w kolejce, smutno liczą złotówki i odkładają na jutro.
smutni ludzie wsiadają do autobusu, ciężkie głowy zwieszają w dół,
nawet nie widać kobieta to czy mężczyzna. smutni ludzie zamawiają
w barach "to co zwykle". każdy dźwiga i liczy kamienie. szlifuje.
jak już nie ma kogo, winą obarcza się niebo.
bo wysoko, bo nie odpowie.
ludzie smutni pracują w niedzielę.
ludzie smutni idą do kościoła, płaczą, ksiądz im błogosławi.
ludzie smutni piszą listy do siebie, czytaj - wiersze.
Istar, 14 czerwca 2014
owija je wokół palca i ma
ten swój środek gniazda,
w którym kwili. wiedzie
pobożne życie wszelkiego dobra
wokół siebie. nie potrzebuje cudu.
zmięty w jesienny liść, z dala
od domu, drzew, matki której
nie ma.
a ona teraz - na miły Bóg -
bez ojców plewi, przesiewa.
dźwiga śruby i lewituje.
sen odbiera jej mowę,
miejsce przy stole
i głód.
miłość robi swoje,
a szykuje się jak na odpust.
im bardziej, tym trudniej
będzie uwierzyć, że do niej.
niech więc będzie czułością,
której nie widać
Istar, 11 czerwca 2014
ludzie mówią, że smutek ma dno.
kończy się wyłowieniem, albo śmiercią.
a ja pływam
nie spieram się z Bogiem co dla mnie,
a czego nie daje mi spróbować.
oglądam Tatarak. wtedy myślę,
wiodę beztroskie życie. wokół tego co
widzę, co mogę pisać patrząc na zegar
odwrócony do ściany. wystarczy, że czas
pulsuje, bez względu na rozładowane baterie.
jeszcze będzie dobrze. czasami degustuję
przynętę, chociaż nie powinno się ruszać
z miejsca, czekając na miłość.
mam dylemat, podobny do dylematu dziecka
dostało zadanie streszczenia ulubionej
książki i podania jej autora. siedzi w kuchni,
na wysokim stołku, tak, że nie muszę się do niej
schylać. piekę właśnie biszkopty, a ona pyta
czy wiem kto napisał Atlas, to jej ulubiona książka.
Istar, 10 czerwca 2014
zabawne, ile można wiedzieć i nie wiedzieć nic,
o tym co się rozumie. chleb, najjaśniejsza
z gwiazd. kto wymyślił konstelację dobrze
wiedział, że człowiek potrzebuje nazywać.
kiedy znudzą nas ludzie i okaże się,
że wcale nie byli wielcy, zacieramy
ślad po nich. najadm się łapczywie
wszystkim - w czasie gdy dobro krąży,
nie gubiąc dróg i ludzi.
ustawiam półki na wysokości dłoni.
mówią - schyl się po książki. ukłoń.
od dziesięcu lat jestem na trzecim
rozdziale, bo nie wiem jakie imię
nadać dziewczynie.
nic nie wiem, chociaż mówię.
lubię opowiadać, że zdarzyło
się komuś czego nie powtórzy.
dlatego warto. przyglądać się ludziom.
powtarzają nas. albo innych. są w odbiciach
marmurów. nad głowami mas, przywykłych
do wojen. czy ten dszcz, to tylko zjawisko
czy coś więcej.
Istar, 9 czerwca 2014
tęsknię, nawet ptaki tęsknią.
nie przenoszą gniazd.
tylko rzeka płynie, też samotna.
chociaż pełno w niej ryb.
na co nam nadzieja kiedy mamy siebie.
nawet chleb rozmnaża się i nie potrzeba
więcej. a jeśli, odda się ludziom.
dom ma małe okna, przez które nie
można zaglądać z ciekawością. ale my,
prze te okna widzimy jak się zmnienia.
siedzimy przy stole, jak przystało na ludzi
wspólnych. opowiadamy, albo nic nie mówimy.
łapiesz mnie za rękę, jakby było inaczej,
nie chcesz wiedzieć.
zapalamy światła na wieczór. wpuszczamy
zwierzęta na noc. otwieramy te dwa maleńkie
okna na wschód. latem więcej się czuwa.
przemieniasz mnie, lubię czuć.
a samotność?
też dotyka, ale nie ma twoich dłoni.
Istar, 4 czerwca 2014
wybacz Polsko, zapomniałam.
przechodziłam ulicą, stróż wywieszał flagę.
późno, ale z demonstracją. zabolało.
że mnie nie znasz Polsko i nie chcesz wiedzieć
dokąd idę, skąd przychodzę.
usiadłaś z nimi do stołu. ilu z nas nie było, nie wiesz.
polewali ci Polsko, karmili obficie. nawet bili
brawo. Janda przyniosła zdjęcia, jak ci było
w tych szarych sukienkach, którym przyglądały
się dziewczyny młode. dziś pełne życia. pamiętam
z dzieciństwa rozmowę, że chyba czas wyjechać.
tylko matka mimochodem wspomniała o grobach.
kto się będzie zajmował.
i ty bardziej wolisz historię, od tego co się dzieje.
a więc świętujcie. ja nie mogę. o piątej wstaję do pracy,
na osiemnastą mam drugą fuchę. i wiesz, to zawsze
za mało, aby usiąść do stołu przy którym świętujecie.
moją wolność.
Istar, 4 czerwca 2014
kobiety mówią nie ma miłości. w ogrodach
nie kwitną kwiaty. ogrody trzeba zamknąć,
niech zrosną się z ziemią.
nie ozdabiam już ust, nie pachnę nowością
- to woń, która przechodzi mężczyznę od
stóp do wyrzeczenia siebie. niedobrze.
kiedy człowiek patrzy tylko w dół.
śni się, za każdą tęsknotą.
na koniec snu odchodzi. a przecież bliskość
jest na zawsze. o ile na zawsze nie znaczy tyle,
ile chce się.
nie ma tak, że dotykasz stopami dna,
a łeb wystawisz do słońca.
nie uwierzysz ale mam nadzieję.
on to wie, i idzie do mnie.
Istar, 2 czerwca 2014
znamy się tylko z istnienia.
osobni tak by tęskniąc,
nie czekać na powrót.
kiedyś słyszałam śmiech
chociaż tylko było widać,
że nam ze sobą dobrze.
po cichu, nie raz pod włos
ale jakoś tak, dobrze.
pod tekstami zbierał się tłum,
rzadko kiedy pisaliśmy wiersze.
a teraz myślimy inaczej,
myśli umierają w nas
jakby nie było miejsc
i czasu
a przecież są jeszcze
takie miejsca
Istar, 1 czerwca 2014
odeszłam na chwilę,
dłuższą jak spóźnione szczęście
nie ma was przy mnie
/albo mnie przy was/.
muszę nie słyszeć,
nie widzieć dokąd poszłyście,
skąd przyjdzie mi wracać po was
czuwam
to prawie jak modlitwa
o tyle się wtedy prosi i za wiele
trzeba dziękować
ale was nie ma,
a ja już jestem
matką
Istar, 31 maja 2014
opuściłam kołyskę zaraz po przebudzeniu
już wtedy myślałam jak dorosły
człowiek pełen trocin z drzew
tego ogrodu
kupili mi rodzinę
posadzili trupa pod oknem.
pamiętam setki wdów
zebrały się nad jego głową
jest jeszcze dzieckiem
niech płacze
- nawet nie umiałam
śmiać się w chwili radości
Istar, 29 maja 2014
siadaliśmy na schodach, przed domem.
mówiłeś, wystarczy wspomnieć
jak było się dzieckiem i czekało na deszcz.
przed tą chwilą, czereda ptaków niepokoiła
noc. nie baliśmy się jak teraz
mówimy o sobie w słowach.
opowiadamy historie, które mogłyby się
zdarzyć, ale wyglądamy inaczej i nie ma
pewności, że rozpoznamy się po twarzach.
w ulubionych miejscach wyrósł las, a przecież
drzewa zawsze były dla nas dobre.
wiem, jesteś blisko. widziałam fotografię.
ty i twój brat. o nim mówiliśmy, że będzie tak i tak
na pewno, nie pozwolisz mu się zapomnieć.
a ty, oczy masz takie smutne. gdybyś mógł
usłyszeć jak kocham cię jeszcze. nie mniej.
dobrze mieć w sobie chwile jaśniejsze
od tych, które dzieją się jutro.
Istar, 28 maja 2014
może to umartwianie sprawiło
żadna z pór cię nie przypomina
ale ta późna jesień moich dłoni,
moje wśród wspomnień obcowanie
zdarza się, że płaczę
nikt nie wie, że za tobą
we snach biorę cię na ręce
nie wiem czy wszystko będzie dobrze,
ale już nie tęsknię, jak kiedy w moich
ramionach, nigdy już cię nie będzie
Istar, 25 maja 2014
to nie może być trudne, niespełnione,
bo śni się, a sny wracają na odwrót.
nie wierzę w czarne koty, to znaczy są,
ale niech sobie biegają w tą i z powrotem
a ja pójdę dalej i wcale nie splunę za siebie
ani nie klasnę. wracam się po kilka razy
żeby nie zapomnieć, że wyszłam z domu.
lubię gwizdać, nucić melodie, szczególnie
kolędy i nie wydaje mi się to dziwne. Bóg
się rodzi każdemu o różnej porze, mnie
akurat częściej jak raz do roku.
dlatego nie pytam już, czy to jeszcze
nie koniec, czy zapomnieć jak to jest
kiedy pachnie się drugim człowiekiem.
nie wyglądam jak kiedyś.
jestem pewna, że umrę, ale nie przestaję
wierzyć. odkąd wiem, że to co warto mieć,
mam w sobie.
Istar, 24 maja 2014
teraz kiedy jest tak i tak, chciałabym żeby i tobie
było lepiej. mogłabyś przypłynąć zamiast śnić
że latasz. ciągle ten strach i strach. czego się boisz.
wszystko to wina człowieka. czyż to nie on sprowadził
cię, dał dom i zasłonił okna, żeby nie wpadało światło.
a kiedy wyjechał zostawił ci kota. dlatego jesteś spokojna.
zwierzęta przywiązują się do miejsc, nie ludzi.
a u mnie, wszystko do góry nogami. czuję, jakbym
znów miała dziesięć lat i wisiała na trzepaku głową
w dół. matka krzyczy - zejdź bo spadniesz, a mi tak
dobrze z jej troską i moją wyobraźnią. chciałabym,
żebyś była tam ze mną.
Istar, 15 maja 2014
a wydawało się, że i ja wiem więcej. poznaję po ludziach
dokąd byłam gotowa pójść, a teraz nic mnie tam nie obchodzi.
może lekki jak słowa puch - lubię tak o nim mówić, nawet
jeśli uznasz, że to banał i nie powinno się wypowiadać o nim
w wierszu.
ale to nie wiersz. nie dla niego tu przyszłam. to spowiedź
ducha, choć nie brzmi rozpaczliwie, a powinna, bo przecież
wszyscy w środku nosimy jakieś przeklęcia. powiem obcym
bardziej ode mnie, że tęsknię za słowem ciężkim, którego
zaraz chciałoby się pozbyć, wypowiedzieć jak rzucić kamieniem
i wtedy trafić albo rozbić taflę, która szybko zapomina rozbicia.
/w tym miejscu jeszcze kilka godzin temu był fragment o dłoniach.
kto czytał, pamięta. nie mógł zostać. po prostu nie mógł, bo jeśli
mnie spotkasz, zamiast słuchać będziesz chciał poczuć jak bardzo
jestem twarda./
chcę tylko powiedzieć czytałam, że kochasz. tak.
cieszy mnie zawsze, że ktoś kogoś spotkał, dotknął,
i został. albo nie odszedł. przecież to wszystko jedno
jak było, skoro teraz jesteście razem.
Istar, 14 maja 2014
uczciwie byłoby powiedzieć
mijanego nie żal
mierzymy się z ogniem,
ten nie oczekuje pochwał.
sięga nieba, gdzieś między
drogą a światłem, zostawia
w nas ciepło.
co mogą uczynić mniejsi, których
trudno zauważyć przez siebie.
płótno cierpliwe znosi krzyk
każdą z barw przyjmie, ułoży,
pod stopami kiedy śni się śni
że dokąd idziesz, jesteś coraz
bliżej.
Istar, 8 maja 2014
zmieniła się, widać po kapeluszach.
w słomkowym zamieszkał pająk, miły dom.
zasypia siedząc na schodach, wsparta
o wiadro deszczówki. naraz wszystko
odczarowuje się. ludzie często mówią
że ich boli, nie wiadomo czy coś ponad
czują. chodzę do niej zmyć podłogę,
nastawić rosół i dopilnować, żeby pies
wrócił
nie uznaje nocy, za dnia czas mija
we śnie. kiedy pytam co tam, mówi
że szkoda wracać. zapach, dotyk
starej wełny, szorstkiej i znoszonej.
z czułością nakłada ją na palce,
jakby przędła na nowo.
uśmiecha się przy tym nie wiadomo
do kogo. coś stuka w kuchni, przewraca
się w pokoju. piec zimny a dycha, pewnie
zimuje wiosnę.
ludzie nie przychodzą. pisze listy,
odpowiadają modlitwą. karmią młode,
chociaż te nigdy nie urosną.
grabią liście, jakby nie miało znaczenia
zapomnieć. tak się boją umarłych.
Istar, 8 maja 2014
dzieci mają swoje sny, w których rzadko
kiedy są takie, małe jak ziarenko fasoli
na dnie brzucha. kiełkuje kiedy spodziewasz
się, że już nie
motyle, za którymi goni się
nie chwyta
życie
przypomina
szare płótno
można stać
i gapić się
w pochmurne niebo
albo
Istar, 3 maja 2014
niewiele trzeba do szczęścia, jeżeli nie miało
się nic wystarczy okno z widokiem na niebo.
zaczyna się żyć od chwili, gdy to życie upływa.
pozbawia złudzeń, że wieczór jeszcze nie tak
blisko.
dlaczego nie możemy spotkać się o jednej
porze. błądzimy, jakby nie było miejsc.
ludzie starzeją się ze sobą, nie widać
po nich, że starość prowadzi do śmierci.
chcę ten uśmiech, kiedy ból każe krzyczeć,
a strach niepokoić. więc milczysz. i on mija.
Istar, 3 maja 2014
nie żyję.
a jakby życia mniej w każdej chwili.
noc nie chce zaprzyjaźnić się z ludźmi.
czekam, a tylko chłód przejmujący.
w słowach nie czuję otuchy. nie słychać
tych słów kiedy piszę. strach mówić,
bo może się okazać, że samotność
nie jest głucha.
Istar, 1 maja 2014
nie wiem jak to jest kiedy wojna.
wiem jak to jest bać się człowieka,
że strach spojrzeć w oczy.
a przecież taki sam z krwi i kości.
nie ma takiej broni co dodaje odwagi.
drzewa - uchylone drzwi do nieba,
w oczach dziewczyny drobiazgi,
drzemie w obięciach chłopca,
jakby chciała skonać,
nie kochać.
Istar, 1 maja 2014
bliskość. związek między ćmą a nocą.
nie wracają na stałe. tak długo pieszczą,
aż zmienią się w popiół. wiatr nie pyta
czyje to wspomnienia. nie lubi wiedzieć,
umarłby z głodu, gdyby przejął się chwilą.
i mi nie daje spać drozd śpiewak, szum
świeżych traw z piekarni lasu kusi tak,
że błąkam się po okolicy czując.
a drzew tu nie ma. wracam usnąć.
komu powiedzieć, już jestem.
Istar, 24 kwietnia 2014
jedna mroźna noc,
a jabłoń straci młode.
i pan odszedł,
jakby nic się nie stało,
dokąd - pan nie zapytał,
że daleko - cóż, podróże
nie kończą się na świecie
Istar, 23 kwietnia 2014
ożywiają miejsca tak, że wspomnienia
nie mogą wrócić do przeszłości. stąd ten kamyk.
powinnam znać datę, a pamiętam tylko plażę i
krzyk mew ponad płacz dziecka. po co trzymać
wypłowiałe listy. wiem jak pachną puste koperty.
słyszysz, ptak śpiewa. jak ładnie. tego nie można
pamiętać. tym trzeba się napełnić. najważniejsze
chwile nie mają po sobie pamiątek. zatrzymują
w nas szczęście, którego nie da się zamknąć
w pudełkach.
Istar, 23 kwietnia 2014
zdaje się nie wierzyć w obojętność. nie obejmujemy się,
nie witamy. obchodzisz mnie, a nie mogę ruszyć z miejsca.
później - nadchodzi bardzo szybko - każde z nich nazywam
poczekalnią. ma swoje drzewo i ławkę pod nim.
nadal tu jestem, świadczą słowa. można je zakotwiczyć.
nauczę się znosić kołysanie.
skąd fale jeśli nikt nie przepływa. nad brzegiem otchłań.
skaczę, i nie boję się jeszcze. serce wali jak oszalałe.
lekarz przepisał mi na to tabletki.
Istar, 19 kwietnia 2014
ze wspomnień ludzie mówią:
tu płynęła rzeka, a oni ją przerwali.
nocą szumią drzewa jak ona,
a jej już nie ma.
na tej ulicy to jedyny dom,
który pamięta. zatrzymują
się auta niemieckich turystów,
z okna woła do nich matka,
aż chce się wrócić do domu.
odjeżdżają, to chyba ich
ostatnia wola bo nie spieszą się
i nie dlatego, że droga garbowana,
ale tak trudno rozstać się wiedząc,
że żyjemy.
Istar, 19 kwietnia 2014
dokąd chcesz pójść,
nie znasz drogi
z kim, jeśli ludzie odchodzą
do spraw pilniejszych.
proszą cię do stołu. idź.
raduj się sytością.
już go nie bolą
rany zastygłe w czasie
a kiedy znów wróci
wskazać drogę
może nie ominie cię
cud Wielkiejnocy
Istar, 18 kwietnia 2014
Jedynym bólem jaki przeraża mnie w śmierci, jest to,
że można umrzeć nie z miłości.
Gabriel Garcia Marquez
mówić do nikogo,
to jak czynić znak krzyża
wierząc, że Bóg słyszy
bicie serca.
jakby mniej oddechów,
już się nie zachłysnę,
coraz płyciej, ze wspomnień,
gdy dotyk zbliżał potajemnie
nie by ukryć lecz wzruszyć
co mówisz
to echo, na powrót wszystkie
wykrzyczane słowa, wiersze
spowiadane ludziom a nieczytelne.
jestem. gdzie jest ktoś jeszcze
Istar, 17 kwietnia 2014
nauczyłam się dobra,
każde zasłyszane czynię gestem,
uczynkiem nie zaniedbuję
pochylam się, uniżam, modlę,
po cichu, żeby nie spłoszyć piskląt
co się wykluły w zakamarkach duszy.
mówią, nie wiadomo skąd w człowieku sny
o lataniu. a stąd, że od skrzydlatej duszy.
Istar, 16 kwietnia 2014
bywa, że ciało odmawia duchowi.
boję się bać a lekceważyć nie mogę.
wiele lat zmagań, teraz zbieram kamienie.
czy warto było, patrzę na dzieci - warto
patrzę w lustro, nieważne.
cichy dom wokoło próżni się odgłos ulicy.
taka noc za mną, i taki dzień przede mną,
boję się bać a lekceważyć nie mogę
Istar, 15 kwietnia 2014
jeszcze nie wiedzą że są moje.
na razie dzieją się różne sprawy
bolą, mniej bolą albo dotyczą
zupełnie innych ludzi. a jednak
dzwonią i chcą być ze mną.
tak się cieszę
i lękam
czy zdążę
obudzić ich przed sobą.
Istar, 14 kwietnia 2014
wszystkie postaci,
sytuacje, zdarzenia,
zostały zmyślone
jakakolwiek zbieżność
z rzeczywistością jest
przypadkowa
Istar, 13 kwietnia 2014
upijam się, więc będzie o tobie.
o nas nie powiem, kogo obchodzi
histeria kobiety. kobiety o dłoniach
pianistki
upiłam się, towarzyszy mi
pani o zmiennym nastroju,
używam męskich perfum
by nie oddalić się od ciebie
nawet na sto jej ról.
ubiorę się i wyjdę przed siebie,
może cię tam spotkam, zawsze
jesteś za wcześnie albo spóźniony,
a ja upijam się żeby jakkolwiek zdążyć
stół mnie boli, od nóg
przestawię go, ciekawe
czy poznasz to miejsce,
do którego nie przywykła
żadna twoja myśl, żadna
z tęsknot
upiłam się, wiem co powiesz
nie wiem tylko - a raczej nie,
nie obiecuję pamiętać
dokąd poszłam szukać cię.
jutro będę płakać. teraz czekaj.
Istar, 13 kwietnia 2014
wschód, zachód, między nimi
pora na istnienie dla innych.
w samym środku kosmosu
jeśli wszechświat ma środek
znajduje się przystań -
dla mnie i ciebie godziny
rozłąki są jak puls gwiazd,
które nie umierają w dzień,
słońce jest tylko kryjówką.
ale to nic nie znaczy,
nie znaczy, że nas nie ma
Istar, 13 kwietnia 2014
możemy dla siebie istnieć
nie istniejąc na prawdę blisko.
ławka, którą ci opowiem, ma korzenie.
możemy spotykać się w tym samym miejscu.
nie zgubią nas te, o których wiemy, że istnieją,
a nie możemy się tam wybrać.
twoja żona, mój mąż, niech będą.
wracamy niespóźnieni, o ich porze.
miłość nie może istnieć bez siebie.
Istar, 13 kwietnia 2014
dlaczego kościoły są tak ogromne,
głuche na szepty,
światło w nich nie zatrzymuje cieni.
konfesjonał ukryty, jakby grzesznicy
przychoddzili nadzy. są tylko smutni,
że im Bóg wybaczy, a oni i tak wrócą.
do małej kaplicy u szczytu przyszli,
udają że się modlą. Bóg siada
obok, i cieszy się jak dziecko,
które zabrano w nowe miejsce.
nic nie wie o nim, ale jest mu dobrze.
Obejmuje człowieka, szeptem uśmiecha.
rozumiem Boże, i jest mi z tą wiedzą dobrze.
ksiądz błogosławi przybyłych,
odchodzi. młody chłopak gasi
świece, wcale nie robi się
ciemniej. każdy w coś wierzy.
Istar, 9 kwietnia 2014
ze wszystkim mi dobrze, w czerni najpewniej
przebieram się za wdowę - miasto płacze,
że opuszczam je na zawsze,
tęsknię teatralnie. akt pierwszy rozpacz, akt
drugi wspomnienie, trzeci - nie ma wątpliwości
przeszłość lubi pieścić moimi ustami,
słowa, słowa, słowa, którz ich nie zna, na tyle
by opowiedzieć historię, która się nie zdarzyła,
a tylko o niej słychać.
kobieta nad brzegiem, to jeszcze dziecko.
wianki plecione z wodorostów ucina, bliżej
końców dno wabi, tam woda nie upływa.
umarła i pogrzebana.
ojciec powiedział, zostań i czekaj.
nie urosłam więcej.
Istar, 8 kwietnia 2014
nie poddaję się, chociaż każdy dzień jest wczoraj.
dobrze wiedzieć co się zdarzy. a dzieje się.
jeszcze nie świta, a już ptaki ogłuszają trelem.
myślę - to nic nie znaczy, one żyją dla siebie,
nieświadome. wtedy śnię, że jestem ich gniazdem.
obejmuję, czulę się, i budzę. znów dzień, który był.
łzy matki, na otarcie tylko wzdycham,
albo modlę się. cóż wiara czyni z nami.
ośmielam się wierzyć.
Istar, 6 kwietnia 2014
trzeba będzie wszystko od nowa.
urodzić się, pozwolić o siebie zatroszczyć,
nadać imię - jaka wygoda, nazwane nie ginie w tłumie.
pierwsze kroki, nie można odejść. pierwsze słowa - zrozumieć.
płacz tylko po to by zaistnieć. radość, krótka jak chwile, których
nie zdołasz zapamiętać. szkoła, po szkole podwórko, w między
czasie oni pozbawiający się uczuć. i ty niczym ramka na zdjęcie.
dostaniesz swój pokój, żeby się nie chować pod stołem.
radio, zagłuszy ciszę. nic tak nie krzyczy jak wspomnienia.
komputer, żeby wyjść do ludzi, nie siedzieć między nimi.
dorośnij, powiedzą.
i trzeba będzie wszystko od nowa.
urodzić, zatroszczyć się o nie, nadać imię.
jaka wygoda, nienazwane ginie w tłumie.
pierwsze kroki. jszcze nie może odejść, pierwsze słowa,
nie rozumiesz. radość, krótka jak chwile, których
nie zdołasz zapamiętać. szkoła, po szkole podwórko, w między
czasie wy pozbawieni uczuć. i ono, niczym ramka na zdjęcie.
z przyszłości.
Istar, 5 kwietnia 2014
wszystko jest teraz inaczej. ja jestem matką.
ramieniem dla ptaków, na którym wysiadują.
nawet wiatr nie siłuje się z liśćmi. którą to już
wiosnę ubrana w tą samą suknię odchodzę
z ogrodu. obojętność wygodna jak stary fotel.
na moim śpią koty, nie potrzebują wychodzić.
dbać o ziemię. nie mają poukładanych ścieżek.
dlatego co raz przysypuje je wiatr czymkolwiek.
a ja się gubię. wypatruję dokąd idą ludzie
i zmierzam tym samym krokiem. nie moje ślady
prowadzą donikąd, mogę wrócić i wybrać inną osobę.
albo być sobą. gubić się i odnajdywać w najprostszy
sposób. szukając.
Istar, 24 marca 2014
i mnie coś w środku pali. popieleje. skóra usycha,
kiedy nabieram wody, dłonie łapczywe a jak sita.
co raz wracam bo zapominam. tędy była ścieżka,
dokąd nie powie. idą ludzie, idą. zadzieram głowę.
dzikie te gęsi, nawet nie spojrzą, nieba im wolno
ile chcą, a od ziemi z daleka. za to wróbli
pełno wokoło. w zakątku, najcichszej.
zdziczała warkocz rozpuszcza, mgli się wokoło,
nie ściemnia, a widać usypia.
da się zapomnieć.
Istar, 23 marca 2014
nie wolno krzywić się, powiedzieć nie będę tego jadła.
może to wczesna starość, a może płytki sen. nie czuję.
duszno, i tam gdzie mnie wołasz. jak odejść. dopiero rosną
mi stopy. dłonie wykształcają się od ramion jestem pusta.
ludzie wyją, nie psy. w taką ciszę boję się mowić nie,
nie ma cudów. cuda stały się, i nie proszę o więcej. wiara. cóż,
na wiarę można przejść życie. nie dziwić się bezdomnym. wina.
napić się wina i zapomnieć.
noc jak matka wychodzi przed dom. zapala światło. siada
na ławce, głaszcze psa. czekanie jest kluczem, który chowa
w kieszeni fartucha. pachnie słomą, tartym jabłkiem. polem
i plackiem z kruszonką. obracam się na drugi brzeg.
powinien być wschód, a jest ściana.
Istar, 16 marca 2014
ze wszystkich szczęść najszybciej wyrasta się z czerwonych trzewików,
na pasku i srebrnej klamerce, podobnej do babcinej broszki. nosiła ją
pół wieku, aż wylągł się motyl i odleciał zabierając babcię. uwierzyłam.
i wyrosłam na źdźbło, lichą trawę. ledwo wschodzę po zimie. łzy mnie
łamią. deszcz żłobi w ziemi studnię, a mnie pływać nie nauczono.
ojciec raz wrzucił do wody zieloną, kiedy ujrzałam z ilu jeszcze
szczęść wyrosnę, nie chciałam wrócić. ale mnie wyłowił, jak rybę
ciężko oddycham
lekarz mówi, że to serce. myślę, że to kolejne szczęście odeszło
przeze mnie. moje córki mają oczy pełne łąki. jak to możliwe,
z jednego źdźbła tyle kwiatów. tyle życia i dźwięków, zapachów
i szczęść, z których się nie wyrosło. a one gładzą moje suche,
szorstkie od wiatru dłonie. i boję się odłożyć tę chwilę na jutro.
opowiadam o trzewikach. dorosły, a noszą takie. czerwone.
na pasku i srebrnej klamerce, podobnej do broszki na mojej
sukience.
Istar, 15 marca 2014
boję się wojny, też się bój.
nie mam komu zwierzyć
tego strachu. modlę się
i ty się módl, z niewiary
bierzemy lęki *
a drzewa obejdzie ten strach
nie strącą gniazd, zakwitną,
nie emigrują w świat
bez korzeni, ścięte
kobiety strojne w czerwień
jakby ziemia oddała ślad
niebu, a tylko płacze
ten strach, ach ten strach
chłopcy. już dali im znać,
przebierają się na wojnę
supermen, batman -
śmieje się świat,
nie jest bohaterem
matki wrastają w ziemię,
przy grobach korzenne
ramiona uciszają wycie
nocnych mar
ziemia robi im miejsce
odchyla łąki w prześwity
pozwala zapomnieć,
i nie trafi nikt,
nikogo już nie będzie
* ja
Istar, 13 marca 2014
w życiu piękne są tylko chwile
a gdyby tak poranki nastawały po sobie
wieczne wschody słońca w ramce okien
dzieci swobodnie biegające po domu,
nieświadome czasu. gdyby tylko zwilżyć
usta i nie czuć pragnienia, pocałunkiem
zapominać przeszłość, nie istnieć
i być jednocześnie, gdyby żyć jak
żyją ptak z drzewem, nieznajomo,
a wiedząc o sobie przez bliskość,
gdyby, gdyby. teraz jest jak gdyby
nigdy nie było
Istar, 11 marca 2014
dziad stary i baba niemłoda, a w rękach
cały zaświat - pięć świń, naście kur, krowa
bezimienny pies, kotów więcej jak mleka,
żywy kwiat w wazonie, pająk, wróble
za oknem, oswojone, starzy nie gonią,
gniazda przepełne, a i deszczu nie trzeba
siedzą blisko na osobności, bezsłowem,
mrużą oczy nasiąknięte, gdy płaczą
jakby w środku napełnia się studnia,
a dna nie ma
łodzi pełno, a oni wpław, wbrew sobie
ale w zgodzie, drzew im szkoda, nie ludzi
/dlatego palą węglem/
stół też ma nogi, dokąd pójdzie, donikąd
stary obiecuje nie usnąć, nie znurzyć się
łupnią
a w tych kołyskach ułożą dzieci pełna okolica
nikt nie pyta skąd tyle, chodzą boso gdy świta
już ich pełno w ogrodzie czekają, aż im się z
ptakami okazja nadarzy i okruch przypadnie.
wiarę mają w obcych, swoje ich nie karmią,
nie ma z czego, a jak jest, sami jedzą
starość lubi mieszać w głowach, ale się nie dają,
drzwi ten dom nie ma, ścieżka prosta, do nieba
idą stara i starzec, a piór wszędzie, choć aniołów
nie widać, a dzieci
Istar, 10 marca 2014
wiśnia przemienia ogród w pastwisko dla piskląt.
jeszcze drobne na rzęsach, a już wracają z zaświatów.
w oknie na zachód nie widać słońca. obnażona przez
słowa, próbuję zachować się instynktownie. wychodzę
na idiotkę pełną niepotrzebnych wrażeń.
tylko Bóg rozumie, dlatego wracam do Boga.
nie klęczę /nie musisz/, siedzę na parapecie,
wydycham powietrze domu. pełne kurzu, usta,
nozdrza i oczy. jakiś człowiek spieszy na pociąg.
czas oznajmia piątą dziesięć. nie powinnam tu być,
na sen muszę łykać mocniejsze tabletki, inaczej
nie odróżnię dnia od nocy.
spotykam ciebie. czuję się rozczarowana, że tak
późno. ledwo unoszę powieki z końca końców.
myślałam, że na starość nie będzie miał kto
podać herbaty. a ty zaparzasz całe garście liści,
pachnie hosanną. i jesienią, a więc to życie dobiega.
umiera mi człowiek na rękach. nie wiem gdzie
się podziać, odbiec od śmierci. nikt nie czuwa,
nie zachęca odejdź. cierpienie uszlachetnia ludzi
wokół. próbuję nie boleć cudzego. nie garbić się
nad łóżkiem. gdzie zachodzi słońce.
Istar, 4 marca 2014
mówię do drzew. drżą.
obejmuję delikatne chrząstki
obleczone suchą skórą, pąki
niecierpliwią się, w ramionach
matki kwilą, nie spieszy ich,
jeszcze chce być senną.
teraz ma w piersiach kamienie,
z odleżyn, tak się dzieje kiedy
człowiek przestaje mówić
podobnie umiera drzewo
odtrąca je ptak, coraz ciszej.
jakby wiatr w miejscu.
kłosy do ramion, ale to już
popiół. drzewo można ściąć,
człowiek musi odejść.
Istar, 2 marca 2014
spójrz mamo. ptaki przypływają,
chmurne fale, widok jak brzeg,
nad którym stoisz i spodziewasz się
kamieni, a to deszcz w kawałkach luster
ziemia rdzawa od niego, zapomniana,
wygrzebuje się spod zeszłorocznych pędów.
ziarn, które wiatr pogubił w drodze.
kobieta niesie dziecko, mężczyzna
wmalował je w obraz jej ramion,
na zawsze
spójrz mamo - nic nie widzi w nieustannym
próbowaniu, ogród zmienia się, potrzebuje
nie cudu a dłoni, spokoju obecności,
wtedy staje się gniazdem ziemi.
śnij, nie wracaj zanim słońce
nie podpowie drogi
Istar, 26 lutego 2014
tytuł
ciało
publikuj
deklaruję, że mam prawa autorskie
i że podlegam karze w razie gdyby
okazał się kłamstwem
a na końcu, czy warta była końca
ta znajomość, pościelimy hotelowe
łóżko, zamówisz kawę do pokoju
ja ubiorę lustra, zepnę włosy,
ty zapalisz papierosa, podasz
mi sukienkę jak bukiet w moje
dłonie wilgotne i drżące
odprowadzisz na dworzec
będzie niezręcznie, bo co powiesz,
zostań?
uznasz te lata za epizod
a ja wrócę na niebo
dodaj
Istar, 23 lutego 2014
góra z której wypływa źródło omszała,
pola straciły kolor, ptaki samotność,
noce nie zapadają wcale. trwa wieczność.
mieszkam tu. mój kąt to drzewo, wrosło w
sam środek domu, albo dom oplótł się wokół.
nie wie kim jestem, tak mało zostaje,
okruchy po które przylecą ptaki
w noc bezsenną.
Istar, 21 lutego 2014
pociągi, puste pociągi, nie zatrzymują się
na stacjach o których mówią, że zawsze
ktoś czeka na peronie
gwałt z miłości kiedy nie boli serce
a dotyk sprawcą, zakochuję się
zapach podpowiada imię
we śnie rodzę dziecko, samotnie
ma niewykształcone dłonie
pociąg spóźnia się, odjeżdżam,
dwóch mężczyzn wybiera z nas
na egzekucję pana z dzieckiem,
zabijają oboje. kogoś muszą, taki sen.
wracamy na wzgórza oddech przyspiesza
w miarę nagości domagam się później
jakiejś czułostki, pociąg mija stację
babcię w hotelowym oknie, woła -
wysiądź, to tutaj
jeszcze nie mogę
jeszcze go szukam
nawet piosenka Foga, który
je z nami pierwszy w tym
śnie posiłek, nie słucha
co do niego mówi starszy pan
uśmiecha się jak ojciec
nie wolno z takim pragnieniem
śnić o miłości, można utonąć
w kropli
Istar, 14 lutego 2014
miłość znaczy wszystkiego po trochu
jak w dobrej zupie
nie wolno przesadzić z solą
ale i cukru tyle o ile - widział kto cukier w zupie?
z warzyw wybieramy twarde, żeby się nie rozeszły
zielone - jak nadzieja i czerwone jak krew
ponoć te dwie rzeczy bez siebie istnieć nie mogą
gotujemy na małym ogniu ciągle mieszając
tylko tak przejdzie smakiem
niech sobie bulgoce, niech woła zjedz mnie
ale lepiej nie dać się skusić, czasu dopilnować
niech dojdzie, a wtedy rozkosz
miłość znaczy mówienie sobie i innym jak nam dobrze
a nie jak źle być może, rozumienie tego co od słów
trzyma się daleko - dotyku, ciepła, zapachu mężczyzny
kark to najczulsze miejsce - kumuluje woń
w pigułce. łatwo się przez to dobrać.
miłość nie mija kiedy odchodzi
ona się tylko pogubiła
warto wtedy takiej miłości
nie prosić - zostań
pewnie wróci z kimś innym
Istar, 13 lutego 2014
dotyka mojej głowy w najczulszym
miejscu gdzie zaplatam warkocze
chudej dziewczynce
pola są barwy jesieni, nawet gdy kwitną
nawet kiedy ludzie śpieszą im pomóc
narodzić się ich dzieciom
a gdzieś między jedną a drugą ziemią
przestrzeń zapełnia powietrze mdłe
i szare od westchnień
wystarczy otworzyć oczy mamo
żeby zapomnieć
nowonarodzone dziecko pachnie chlebem
Istar, 12 lutego 2014
sam ból to za mało żeby cierpieć
trzeba umierać w bólu dzień po
dniu żeby umieranie było
ich nieprzeżytym życiem
jeśli jest niebo, a przecież widzę że jest,
jeśli idzie się do tego nieba życiem, jeśli
jest Bóg, przecież widzę że nie ma, jeśli
się mylę, bo jestem zła i nie tak wyobra
żałam sobie teraz, jeśli boję się a strach
upomina że cierpienie uszlachetnia, jeśli
dziecko czuje ten strach i woła że nie ch
ce, nie chcę umierać, że boli i boi się za
mknąć oczy bo kiedy je otwiera widzi że
kat jest człowiekiem, nie potworem z ba
jek dla niegrzecznych dzieci, jeśli świat
dźwiga się z takich historii, pnąc po wię
cej, dokąd poszli i pójdą ci chłopcy odp
rowadzani na skraj ciemności przez
szukam w pojęciach słowa
żeby nazwać postać której
nie powinno się nazywać
która nie powinna istnieć
której nie powinno udać się
wyjść z nocnych koszmarów
do dzieci
Istar, 10 lutego 2014
najwięcej czułości mam o czwartej
polubilam budzić się na dźwięk ciszy
senność to przywilej nie dla samotnych
odsłaniam lustra, nocą potrzebują
wiedzieć jak wyglądam na zewnątrz
z tego okna ciągle ten sam widok
płaszcz w kratę czarny szal ściana
między innymi
znów mam dwadzieścia pare lat
rozwodzę się rozwód trwa krótko
na pytanie czy wciąż go kocham
odwracam lustro i już nas nie ma
chociaż jestem do dzisiaj kto wie
jak długo jeszcze będę zmyślać
komunikujemy się przez słowa
ludzie sobie obcy nie używają
dłoni - gesty mogą zdradzić
i udowodnić winę
za chwilę rozkwitnę bylejak,
ten kwiat i te płatki więdną
od głowy od smutku łamie
łodygę, woda w której stoję
jest pusta
Istar, 8 lutego 2014
czwarta nad ranem a już gasną
zodiakalne gwiazdy ulic którym nikt
nie wróży przyszłości a już na pewno
niebo pełne swoich
wstałam bo śnił się i mówił
nie chciałam zrozumieć
każde słowo jak powietrze
kiedy nie mogę oddychać
łapię w garść na jutro
nie bluźnię, Bóg przyszedł zapłakać
czuję ból od serca - czy to już
nie to dopiero czwarta
kawa stygnie tak szybko
nie umiem powiedzieć czy jest
teraźniejsza czy jestem w tym śnie
i ryby, marzły przestawały pływać
a kiedy zaczęły oddychać
umarły od wody nie zasnę
wyprowadzę psa pomyślę
za co wrócić
Istar, 6 lutego 2014
musisz wyjść od nich do ludzi
- niepodobni a potrafią czytać,
choć tylko piszą listy
i porzucają nas
dla kopert błękitnych papeterii*
w pewnym mieście,
wieczór
przyszli poeci i
zdecydowani,
nie tłumią mas
znają się na tym
poświadczą:
to jest wiersz!
Joanna podaje kawę
lubi to miejsce i tych
- nie wie że poetów
większość ściszona
podkręca w innych
szum - o co do cholery
chodzi temu w berecie
od czasu do czasu
przyjdzie Ktoś, Ktoś
od niebieskich papeterii
wypije kawę, może dwie
dotknie błyszczącej okładki
nawet przeczyta wiersz,
na chybił trafił. nie trafi
*ja
Istar, 5 lutego 2014
ostatni raz jestem twoją córką
więcej nie przyjdę, znajdę sobie
inną matkę, jeszcze są kobiety
które tak o mnie myślą
jakbym była z nich, więc
chyba warto, warto żyć za to.
nazywam się po mężczyźnie
którego wybrałaś. jeszcze
mam ten uśmiech, ale
brakuje mu światła.
gapię się w lustro
i mam wrażenie
że nie znasz się
na ludziach
powinnaś nią być
a nie winną bycia
chyba przez to, że nie
karmiłaś mnie piersią
i to jest w tobie.
na za późno.
Istar, 4 lutego 2014
Z większą czułością głaszczę psa.
Czuję jego sierść pod dłonią - bardziej.
Jestem wdzięczna za Najbliższego - z każdym dniem mocniej.
Inaczej brzmi majowy śpiew, śpiew słowika, a problemy
straciły na ważności.
Bo oprócz śmierci, każdy problem da się jakoś rozwiązać...*
chciałbym mieć jakieś zwierzę.
najbardziej szczeniaka,
kiedy urośnie i ja urosnę, a wtedy
i już sam nie wiem co dorośli
mogą, na pewno chodzić nocą
bo pies ich obroni, nie przed snem
przed bezsennością.
kochał będę tego psa całym sercem,
ręką która go głaszcze, drugą która go karmi
jak on mnie kochał będę najmocniej.
a pan doktor powiedział,
że mam raka, nieprawda,
tato nieprawda,
przecież czułbym się lepiej
gdybym miał jakieś zwierzę
* Chustka Joanna Sałyga
Istar, 3 lutego 2014
dwie kobiety i dziecko niepodobne
ale nie nieczyje siedzą nad rzeką
tą samą co dzień bywa że i nocą
nie siwieją im głowy to dziwne
ale choć są głodne głodu nie
czują tylko szczęście
/jakby mogło napełnić ich brzuchy/
a woda jak to ona wszystko zmyje
jedno utopi inne popłynie najdalej
od ramion chudych ale dźwigających
ust spieszchłych ale otwartych oczu
zamkniętych przez sny nie z płaczu
radośni w sposób nam niepojęty
dwie kobiety i dziecko
niepodobne ale nie niczyje
Istar, 2 lutego 2014
kochałam, modliłam się żarliwie,
nie jadłam, nosiłam długie suknie.
po trochu staje się mglista.
a za tą mgłą jest woda. wypływam.
niosą mnie jacyś panowie, pierwszy
raz nie dotykam nikogo zimną dłonią,
nie obiecuję żyć długo. grają marsza,
a wszyscy stoją. nie płaczą, nie wolno
płakać na mrozie. nie ma kwiatów,
kwiaty więdną na grobie, nikogo nie
ma kto by pomyślał -
jaki piękny bukiet stokrotek.
ludzie odchodzą. nikt na mnie
nie czeka. wtedy się budzę.
poza tym nic się nie zmienia.
Istar, 2 lutego 2014
całował nieśpiesznie,
omdlałą wziął w ramiona,
między barki jak wiosła,
nie bałam się płynąć
to zawrót głowy
nie choroba, rzeka
we mnie, rozkosz
silniejsza od miłości
gdy zbliżył usta
ciepłe, wilgotne jak
po letnim dreszczu
bliżej, coraz bliżej siebie,
mocniej, coraz mocniej
we mnie
jestem trawą, nie lustrem
chociaż tylko niebo widzę,
to prawda
Istar, 1 lutego 2014
taka pora,
że nawet na dworcu pusto. przyszłam,
bo mówił żebym przyszła. nic nie znaczy
takie przyjście na lampkę wina.
róże gubią się w tej historii.
lubię być przed czasem. może to już,
a może nigdy. nie warto czekać.
takie czekanie jest niczym bezsenność,
i będzie, dopóki nie wsiądę do pociągu.
Istar, 31 stycznia 2014
żebyś pamiętał, że pisałam
wiersze dla ciebie
przepełnione miłością
co działa się tylko mi i tobie.
o sukienkach, westchnieniach
mężczyzn - bo nie było ciebie.
lato się jakoś nam nie zdarza.
pierwszego ktoś od nas odszedł.
na drugie - stare miasto i grosz
wrzucony do rzeki, żeby wrócić
do ciebie
ale się nie spełniło
i już nigdy więcej. nie będę kochać.
bardziej od wspomnień są drzewa,
dlatego błąkam się po tobie.
Istar, 27 stycznia 2014
pierwszy raz zobaczyłam jak kwitną
ziemniaki, pole przypomina otwarte
dłonie mężczyzny - jest taki, że
ziemia sama lgnie do nich.
skóra staje się ciężka, szara, nosi
ją dumnie jak ptak skrzydła, ptak
który nie potrafi latać.
z tym mężczyzną wchodzę do domu
karmię i zbliżam do ciała
jest cieplej jak za oknem
sierpień w nas płonie
słońce o jakim nie marzy
nikt pragnący tego lata
morze śni się nocami, dryfujemy
wewnątrz fale łagodnie zmywają
brzeg, ślady istnienia po których
wszystko zaczynamy jak nowe -
nowe dręczy nas, usypia w noce
za dnia rozdziela tysiącem pragnień.
wychodzi. dom zatrzaskuję na oślep.
przypomniała się miłość, jeszcze
do mnie wróci.
Istar, 25 stycznia 2014
jesteś piękną kobietą też nią kiedyś byłam
mówili że mogę wszystko, być kochaną
i kochać. zbrzydłam.
otwieram serce.
lekko uchylam, kiedyś ościerz
dziś tylko rysa cienka jak łuska.
powietrze, woda i światło przychodzą
pierwsze. niewiele im trzeba miejsca.
wiatr mnie słucha. drzwi nie zatrzasną.
przygląda się przez okno brązowe
o spojówkach czarnych jak ptactwo.
w śniegu topnieje ślady. powinnam
być pierwsza, a jeszcze krążę jak
krew w żyłach. dopóki - mówią
- jest nadzieja.
Istar, 24 stycznia 2014
pastelową wizją gwiazd
umarłych planet
zmartwił je czas i niebo
ani tu ptak ni drzewo
bo komu słać i śpiewać,
a może ziemi nie ma,
tylko zmyśliła nas poezja
niekiedy bardziej jak słów
brakuje wiersza
Istar, 24 stycznia 2014
w poniedziałek spadł śnieg, przysypał
ogród, mój Boże - myślę, ile ty masz
lat żeby ulec pogodzie
we wtorek umarł dziad, nosił kalosze
już nie pamietam dostał je czy skradł
sprzed domu kiedy schły z deszczem
w środę ktoś znalazł psa, podarował
mu dom, bo tylko żal, na żal się zdobył,
i taki zawód i płacz jak u dziecka
w ogłoszeniu po prostu dał: psiak się
nie odnalazł
w czwartek było mi tak, jakby nikomu
już wolałabym przepaść jak dziad
który wcale nie umarł tylko przemókł
albo ten psiak - szukają dla niego domu
mogłabym być źdźbłem wśród innych traw
a tu piątek. nie przewidziałam piątku.
Istar, 22 stycznia 2014
co ty na to - robi dołek w samym środku zimy,
zasadza kamień. ziemia pod stopami staje się
mniej bliska, jak ptaki. tak niespodziewanie
strąca je wiatr. latawce są wierniejsze,
i nie trzeba ich zmyślać.
jego płaszcz na mnie jak dobry anioł
stóróżuje przed chłodem.
spójrz - mówię - dosięgam już kieszeni.
otwieram oczy. z oddaleń, te bez powrotu
zdarzają się tylko umarłym.
Istar, 17 stycznia 2014
wiersz oddycha osobą
która czyta mu w myślach
zwierza się do niej w słowach
aby rozpoznać człowieka
poeta nie powie: piszę wiersze
powie: rozmyślam, nie twierdzę
Istar, 16 stycznia 2014
Tomek ma kalendarz. Nie podoba się.
Kalendarz, nie Tomek. Tomka lubię za to,
że smakuje wszystkiego po trochu. Nie
głodzi się, nie przejada. Jest gejem i dobrze
mi z tym. Nie różni się od innych z miłości.
Kalendarz ma dwanaście stron. Na każdej
fragment nagiego ciała. Problem w tym,
że nagie zawsze obnaża uprzedzenia.
Pije kawę i zerka na męskie pośladki.
Nie obchodzi mnie kto jeszcze patrzy.
Łukasz zebrał tłum. Tłum staje się coraz
większy. Porusza, faluje, odgradza się od.
Stają auta, ludzie wyglądają z okien,
szczują psem, a tłum idzie swoje.
Łukasz nic się nie boi, woła psa
i idą z tłumem. Nie jest sam.
Tłum idzie dalej, chociaż on
w tym tłumie odchodzi.
Szymon gra w klasy. Za rysowanie
kredą po chodniku grozi mandat.
Dzieci kiedyś martwił deszcz,
teraz martwią dorośli. Nie dlatego
że milczą, ale przestali wierzyć w kolory.
I łatwiej wydać grosz jak chwilę. Chwila
nic nie znaczy, grosz przynosi szczęście.
Czasu nie kupisz za żadne pieniądze.
Pomóż tym, którym brakuje wszystkiego.
Ja. Nie wiem co tu robię. Kończę powieść.
Stoję pod Mocnym Aniołem. Gdzieś na pewno
widać gwiazdy /nie stąd/ i księżyc jest
pełniejszy. Krągły jak bochen chleba którego
nie żal dla biednych. Odradza się każdego
dnia, i widzą skąd w nich tyle miłości.
Nawet kiedy słońce zapomina wyjść na chwilę.
Ważniejszą jak grosz znaleziony na ulicy,
gdzie tłum porywa do szaleństwa,
nawet tych co mają kalendarze, tych
co dbają o wszystkie dzieci, nie tylko nasze.
I tych co ze śmiercią im po drodze,
żeby ktoś inny mógł z tej drogi zboczyć.
Istar, 15 stycznia 2014
to żaden gość nie otwieraj
komornik przyszedł po twoje
zlicytuje ostatnią kość
ostatnie sprzeda natchnienie
pewnie pomyślisz wiersz
w który nie zdążysz tchnąć
życie o wszystkim w nim jest
lecz ani słowa odchodzę
Istar, 13 stycznia 2014
kiedy trzeba się dzielić, to trzeba
raju nie ma, tu wszystko zależy
od takiej na przykład pogody
albo fuzji, do tego anomalia uczuć
i człowiek głupi nie dam, nie wierzy
że kiedyś być może głodnym
co wtedy powiedzieć takiemu?
że wszystko zaczyna się od chleba
a kończy na okruchach
Istar, 13 stycznia 2014
przyjaciółka obchodzi dziś urodziny,
kiedyś obchodziła mnie, nadal to robię
tylko nie dzwonię o każdej porze, bo każda
jest inna od tej kiedyś
kilka słów życzeń. nie zdrowia, szczęścia
dobrych uczynków dla świata z kolorowych
gazet, które przynosi sąsiadka
zobacz jak się innym powodzi, jakie mają figury
pełne usta, jakie domy i ciepłe podłogi
psy rasowe, szkolone na dobrych obywateli
siadamy do stołu. pamiętam upiekła placek,
ja kupiłam czekoladę. wtedy była zima, teraz
zimy nie ma, a chłód przejmujący wszystkim
chyba się wybiorę nad rzekę. tam gdzie rosła
i nie topiłam się nie umiejąc pływać. ojciec
postawił na szczęście, nie Boga. to ja się modliłam.
spójrz, zawsze jest miejsce dla niego.
mimo że miejsca nie ma.
życzę ci morza, wiatru kiedy żeglujesz,
i serca tak spokojnego, jak to, które bije
w sikorce. lubię sikorki.
Istar, 7 stycznia 2014
mam wrażliwość ćmy o której nikt nie wie
więcej jak to że wyławia ją sieć światła jak
rybę z wody mętnej ale to wcale dla niej
tunele pełne są krawędzi, to dziwne bo zwykle
zataczają koło i nic nie powinno ranić a jednak
trudno wtedy nie zapłakać, nawet jeśli w oddali
światło jest aż tak bardzo jasne i prawdziwe
na darmo śmierć to jest śmierć pijaka albo drzewa
ściętego w połowie. jakby nadzieja mogła zakiełkować
zaraz po wszystkim. na sam koniec
Istar, 6 stycznia 2014
siedzi przy oknie po cichu
jakby nie była śmiercią
chociaż mówią że blisko
nie obejmuje nikogo
bardzo chciałaby chłopca
który nie cierpi z bólu
znosi ten ból jak kogoś
kto zalazł mu za skórę
przez okno widać księżyc
jak się napełnia, święci
można przy takim oknie
posiedzieć w samotności
Istar, 5 stycznia 2014
nie jest tak wrażliwa na światło. ciosa słowa z drew.
las obok płodniejszy od ptaków. a przecież wiem,
o skrzydłach mówi się ciszej, nie przypisuje do nich
wierszy, ludzi nie namawia idź, weź, pozbieraj pióra,
nadaj sobie imię.
wzlatują latami. ubiega je tylko wiatr. kusi uprzątnąć
co opadnie z sił. w stuletnich ramionach czują, chociaż
każdy chrzęst jak niepewność - gdzie jestem i kim
jestem. może ptakiem, a może drzewem przepełnionym.
wtedy zakwita.
nie zaczepiają matek i nie wpraszają się do ich domów.
to tak, jakby położyć się obok dzieci niepodobnym
do żadnego.
słuchać opowieści, w których nikt o nas nie wspomni.
dlatego ruszam z pól. ruszam w drogę. zanim wschód
odkryje gdzie jestem, i że tylko plotę siedząc przy stole
z piórem w ręku.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
1 czerwca 2024
NieobecnośćArsis
31 maja 2024
3205wiesiek
31 maja 2024
jednak magiasam53
30 maja 2024
3005wiesiek
30 maja 2024
Orzeźwienievioletta
29 maja 2024
2905wiesiek
28 maja 2024
w traumieYaro
28 maja 2024
2805wiesiek
28 maja 2024
Szalone dniMarek Gajowniczek
27 maja 2024
tak mało trzeba nam...sam53