Dominic Butters
Nie podchodź...
“I don't like what I am becoming
Wish I could just feel something”
Nakłamię Ci znów, tylko tak jeszcze
potrafię utrzymać się w pionie
Wiem, czekaj... daj tylko dokończyć
kiedyś i tak na pewno to zrobię
Nakłamię Ci znów, tylko tak jeszcze
umiem patrzeć w Twe oczy
choć chcę zburzyć tę ścianę, wyrzygać atrament
to nadal za bardzo kocham światła nocy
Czerń kroczy przeze mnie i wyję znów w pełnię
Nie mogę przestać... nieważne, zapomnij…
Milczenie nie boli, da znieść się - oddzielnie
tak jak da żyć się ponoć bez smaku endorfin
Pociągnij mnie siłą do odpowiedzialności
rozlicz mnie z wersów, wiem… gadam bez sensu
bo wciąż stoję w miejscu, choć raz oprzytomnij!
I przeprowadź proces na otwartym sercu…
Za każde kłamstwo i za każdą nadzieję
Za każde naiwne niespełnione spojrzenie
To tylko pieprzenie! Dziś już nic nie mamy
Nie chcę ułaskawień, wolę być skazany
Znienawidź mnie! Zagłusz! Zabij co zostało!
Wolę byś dla mnie nie istniała… Mam w dupie przegraną
Wciąż to samo i chyba jestem już tym znacznie zmęczony
siedzę na ławie oskarżonych, sam... bez linii obrony
Potrzebuję Cię dziś... przyjdź, krzycz!
Bezwiednie tak sunę na wietrze
Zbyt mocno... spadam!
Potrzebuję Cię byś... wyjdź, bo dziś
Zaciekle biegnę w to miejsce
Nie podchodź... błagam!
Obiecam Ci znów, choć z dnia na dzień
staje się to coraz bardziej banalne
Mogłabyś stworzyć ich listę i brzmi to żałośnie
ale wiem, że tak wypadłbym marnie
Obiecam Ci znów… nie musisz nic mówić…
Który to raz z kolei?
Czy prócz sentymentu, przerażenia i lęku
nic nas nie łączy już dziś? Więcej dzieli?
Uciekam znów w słowa, chcę reanimować
i nadal w nie wierzę... masz rację, to chore!
Chcę zacząć od nowa, umiem tylko rujnować
bo wciąż nie potrafię przestać być potworem
Znów pójdę przez miasto ze słów swych hałastrą
byleby nie zasnąć, jestem światłem zgasłym
wspomnieniem rozdartym, żyję pod tą maską
Przeklęta symfonia jak by grał ją sam Haydn!
Dobrze wiesz kim jestem - ja i czarna przestrzeń…
Jeszcze, zamilcz… jeszcze! Przestań, chcę więcej…
To moje powietrze, to pomaga w ucieczce
dam się zarżnąć w tym tekście, zostaw mnie w tym piekle!
Nie rzucaj mi liny, bo nie mam już siły
zacierać śladów mych zbrodni
Chcę Cię znów tu mieć teraz, nie mam nic do stracenia
Pozwól im strzelać! Zapomnij…
Potrzebuję Cię dziś... przyjdź, krzycz!
Bezwiednie znów sunę na wietrze
Zbyt mocno... spadam!
Potrzebuję Cię byś... wyjdź, bo dziś
Zaciekle biegnę w to miejsce
Nie podchodź.... błagam!
Musisz uciekać… Na to nie ma lekarstw
Nie możesz już zwlekać… Pamiętasz?
Nie mów, że to przeszłość, że to ot tak odeszło
bo boję burzy, którą on rozpęta...
Musisz uciekać… w końcu mu się uda
Nie można powstrzymać wewnętrznego ognia
Muszę zniknąć… zaufaj! Nie możesz mu ufać!
Zanim się rozpocznie… Nie idź, proszę… Zostań!
Cisza mnie przytłacza, znowu się zatracam
czuję w głębi siebie... Stój! Nie powinienem...
Teraz wiesz dlaczego zawsze wzrok odwracam?
Stałem się ich częścią, stałem się ich cieniem...
To moje komnaty, jakbym przećpał opiaty
przyniosłem Ci kwiaty… po prostu chcę tylko...
Znów wracam w zaświaty, widzę świat przez kraty
rozjebię pół chaty... w końcu mnie wyniszczą…
Pozostawiam zgliszcza, wciąż chcę nas odzyskać
zbyt dużo mówię, nie chcesz poznać prawdy...
To jest jak blizna, to nie jest czas wyznań
ostatnia szansa… I tak jestem martwy…
Wbij mi nóż w plecy, zamknij drzwi za mną
jutro na schodach nie znajdziesz już ciała
Nie ufaj mu nigdy! Przysięgnij! Zgaś światło
Muszę tylko wiedzieć czy wtedy….
Potrzebuję Cię dziś... przyjdź, krzycz!
Bezwiednie znów sunę na wietrze
Zbyt mocno... spadam!
Potrzebuję Cię byś... wyjdź, bo dziś
Zaciekle biegnę w to miejsce
Nie podchodź.... błagam!
https://truml.com