normalny1989


Jestem kometą


Każdy krok
to ukąszenie grzechotnika.

Ciężary ze żwirem dwa kilo i
dziesięć centymetrów od chodnika.

Mózg, czy umysł? Wybucha
każdy krok w potylicę stuka,
i tak idę, nie wiem
szczerze czego szukam.

Natura ma tyle barw, myślę że ją kocham.
Każde drzewo, kamyk, każdy owad.
Coś lub ktoś całą miłość w naturze schował
Jak ja, żwir w ciężarach przy nogach.

Kocham chemię, związki i pierwiastki
ale nie wiem czy to etyl,
czy psylocybina teraz
ostrość z rozmyciem
w umyśle naganiają do walki.
Jak widok na żywo śmierci ojca
czy ostatnie słowa moje
do babci.

Boje się, jak każdy
boje się tylko lęku, nie losu
walczę z nim mimo jazdy
wygrywam czasem
dla czasem, mam nadzieję, że
bliskich mi osób.

Otacza mnie rój umysłów
a czas działa jak regulator
zwiększając przy nich
głośność wstrętnego pisku.

Serce mam czyste, wiem
bo dyktuje mi to osobliwość
serce mam czyste, wiem
bo czuję od innych umysłów
ich ból, lęk i chciwość.

Tup, tup i ja żyję
trup, trup kolejny co chwilę
stuk, stuk wale i bije
luz, luz?
Przyjacielu, ja naprawdę krzyczę.

Serce mam czyste, ono mnie prosi
wytrzymaj, wytrzymasz!
Serce z pożegnalnym listem
chętnie wejdzie w każdą minę
aby nakarmić ludzi
jtórym na widok upadku
cieknie ślina.

Chyba nie będziesz mógł
mnie już obwiniać
kiedy ostry nóż przywita
twoja potylica, bo
jak zegar, cyka
tak mną kieruje coraz mocniej
złość byka, jak bas
z dobrego głośnika
twoje żebro nie umknie
od ostrego scyzoryka.

Od miłości do nienawiści
krok w krok,
jeżeli Twoje serce widzi więcej
wiesz z czym od trzydziestu lat
przyjacielu się borykam
i jaki zwykle z tego
jest finał.

Jestem samotny
czy powinienem?
Nie jestem pewny.
Jestem jak kometa,
lecę przed siebie,
znikam.



https://truml.com


print