Belamonte/Bożydar


Wniknięcie (Abraxas) - z tomu Spotkania i rozmowy


dachem jest błękitne niebo
wnętrze jest wszędzie, we mnie i na zewnątrz jest granica
tam gdzie się zapadam, gdzie przechodzę z otworów w otwory, gdzie
płynę nad dachami i pełnię straż
przechodzę uciekam gonię budzę się i spadam i stoję
mam ściany, jestem ścianami, zamieszkuję w przelocie
trawą pod skórą jestem
tym bagnem jestem
tą ostatnią myślą przed skokiem i otwartą nagle przepaścią
i lotem
i wzorem rozpryśniętym na chodniku
i światem który się pożarł i nie pożarł bo się uspokoił
zawiesił
zatrzymał
otworzył na przestrzał
ściany więzienia nie są więzieniem dla więzienia
trzeba być mchem
trzeba być tłem
trzeba być wisielcem, noga na nogę, figura tańca do góry nogami
w wodzie zaczyna się od głowy
i stąpa po niebie
spada w próżnię i znika
w szczelinie

falują wiatry w zamczysku, wąż pełznie z okien do okien
zamek się rozrasta, jest wszędzie
gwiazdy zaglądają w oczy, oczy zaglądają w gwiazdy
biegnę po głowach dachach wzgórzach
w nich
nimi
w kropli odbija się jądro Ziemi, twarz Odyna
będąca niebem powstającej Walhalli
leżę twarzą do ziemi przysypany
jedyne nieracjonalne życzenie pośmiertne
cały ten gmach oddycha, wnika w świat a ja w niego
głębia pod czy nad - przestrzeni, głębia mchu, zapachu i koloru
rody Ojców tylko tak mogły pokonać świat
Pobóg niczym Abraxas, węże ramion, korona krzyża
i dzida wbita w podkowę - penis
Gwałtownicy wiedzieli, że aby nie zniszczył nas gniew
musimy być samym gniewem, bóstwami gniewu
Przecież ten świat jest teraz moją matką i ojcem
jest nami po śmierci i nami przed urodzeniem
Dlatego gryf Ojców nie wypowiada mi wojny, nikomu i niczemu
Tylko jest wszystkim
Strażnikiem Wrót



https://truml.com


print