Deadbat


Tyt rob. "Zęza"


I w otwarte odmęty tak lekko podążał
jakby imieniu jego pomniki  miano stawiać 
jakowoż takowe stawiano późniejszymi czasy
a twarz miał nieprzeniknioną
tak dalece że sam nie wiedział co myśleć o tym wszystkim 
a stwierdziwszy to zafrasował się nieco
i obalił cały trzymany w ręku gąsior z tego frasunku na raz
ale bez skutku
Nadal było jak przedtem
toneli

znikąd ratunku 

a on jakby coraz mniej przytomny 

i grog się skończył

a burza ani myślała i nadal robiła swoje

dalej rąbała w burty falami jak dobry drwal  
zupełnie jakby cała załoga "Krwawej Mary" naraziła się jakimś bogom otchłani
i najwyraźniej odbierali właśnie zaproszenie do wizyty na jej dnie 
-Dobra - powiedział Sinobrody puszczając wiązankę której soczystość elokwencja i ogólna wymowa samego go zachwyciła
- Trafiłeś w sedno broda jak babcie drągiem...- wtem uświadomił sobie dwie rzeczy
1. że to mogą być jego ostatnie słowa 
2. Że nikt nie słyszał jego przepięknej wiązanki
fakt ten sprawił że zakasał rękawy kapitańskiego surduta i warknął nie wiedzieć do kogo
- Żywcem mnie nie weźmiecie. -
Burza widać nie zrozumiała albo też nie przejmowała się jego groźbą  konsekwentnie nadal zatapiając skazany na zagładę statek ...



https://truml.com


print