sam53


lubię te twoje


Przychodzisz zawsze za pięć piąta
słoneczym cieniem na firance
w szepcie co z wczoraj jeszcze został
jak deszcz co spaść miał 
(pewnie spadnie)

przychodzisz w słowach niezwyczajnych
jak czas wybrany z dni świątecznych 
w światłach latarni 
(nie pogasły)
wychodząc słońcu znów naprzeciw

w cichej nadziei że zostaniesz
choćby zapachem maja we śnie
a może słowem 
(tylko dla mnie)
lubię te twoje - jeszcze jeszcze



https://truml.com


print