Hanna Mazankiewicz


Tam dokąd idę


Wychodząc z domu drzwi bezszelestnie zamknę
nawet zardzewiała furtka nie trzaśnie
ledwie krok o bruk ulicy uderzy
szum liści każdy mój odgłos zagłuszy
 
schody nie zatrzeszczą
żadne szmery i szumy dochodzące z dołu
nie zbudzą
może tylko wiatr nieco głośniej firanką poruszy
 
niczym nie obciążona wybiegnę
na chwilę w tajemniczym ogrodzie
zatrzymam
do starej studni zajrzę
echo pożegnam
 
zanim świt zdąży się do pokoju zakraść
pies sąsiada zaszczeka wątłym szelestem zbudzony
 
w porannej rosie stopy zmoczę
lekko nad ziemię się wzniosę
wszystko zostawiając nietknięte
 
tam dokąd idę nie mogę nic zabrać



https://truml.com


print