Deadbat


Słodki letni poranek


Wstałem
Jeszcze mi się to zdarza
jak oddychanie
jak chodzenie za potrzebą
jak nerwowość i stres
jak pośpiech
jak bycie wstrząsanym
torsjami sprzecznych emocji
radości rozpaczy
jak każdy

To co mnie wyróżnia
śmiech w pustym grobowcu
(gniew stąd aż do granic
rozkosz i ból na dnie)

Obskurny szary
betonowy posąg
nagi

Dziś
ktoś słowa pozbawił jakichkolwiek znaczeń
posłuchaj to moje bezwolne gdakanie

ktoś zabił całą niedojrzałą wiarę
sam w cieniu nóż trzyma wciąż przy moim gardle
kiedy ja jak derwisz wciąż szaleńczo tańczę
do pierwszego zachwiania potknięcia upadku
zanim to się stanie
spójrz
jak wiele może się jeszcze zdarzyć
(Tutaj gdzie Bóg menueta wciąż tańczy
z Szatanem)

zegar
bije

Tak wiem
nie powinienem tak
czuć
Tak wiem
nie powinienem tak
myśleć
...

zastanawiać widząc kolejną na pustyni studnię
czy jest choćby mętna kałuża na dnie

Lecz to może jedyna forma życia
jaka mi dziś pozostaje



https://truml.com


print